7.06. Obyczajki, czyli kura spisana i kontuzje jąder w sporcie kobiecym

1

7 czerwca, dzień 1192.

Wpis nr 1181

zakażeń/zgonów

57/2

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Kolejny długi weekend, kolejna nirvana, w którą zapada lud pracujący. Majówka nie bardzo się udała z powodu odwrotnego ocieplenia klimatu. Marznący na rutynowych grillach przeklinali politykę klimatyczną wraz z jej heroldami. Ci się odwijali dialektycznie, że jak jest zimno to z powodu, że jest za ciepło i tak sobie obie grupy pogadały, ale co tu gadać klimatyzmem dialektycznym…

Teraz zapowiada się cieplej, a więc możemy zajrzeć z lekkością bytu w sferę zdarzeń obyczajowych.

Na początek trochę zahaczymy jednak o kowid, choć kowidki – czyli obierki pandemicznych didaskaliów – są dopiero jutro. No, bo będzie o Amiszach. Ci, żyjąc w zamkniętej społeczności, wedle własnych reguł, w czasach pandemicznych odrzucili wszystkie filary kowidowe: distancing, lockdowny czy maseczki. Wszyscy…,  tam wszyscy – ale sanitaryści znaczy się, mówili, że Amisze to popadają z tego powodu jak muchy. A tu – co za niespodzianka. Nic się nie wydarzyło, a powinno pójść jak ogień po bezradnej słomie. Wyszło 30 razy mnie zgonów, niż w przypadku walczącej zewnętrzności. Ja już kiedyś pisałem o tym fenomenie – kraje walczące poniosły większe straty, niż te, które potraktowały kowida jak grypę. Opisałem w „Dzienniku” też następny fenomen, cytując Mariusza Jagórę, którego dzięki jego tekstowi poznałem – otóż okazuje się, że kilkudziesięciokrotnie mniej strat poniosła cała Afryka jako kontynent, w stosunku do „krajów walczących”. Tu, jak i u Amiszów, prorokowano zagładę, bo to przecież brak distancingu, higieny, opieki zdrowotnej. Cała Afryka lekko kowida przeszła, o przepraszam, za wyjątkiem RPA. Tam walczono do końca i widać, że na poziomie śmiertelności samo RPA na tle całego kontynentu wygląda jak tarantula na torcie.

Obyczajki mają to do siebie, że skaczą. Teraz hop na kury. Ja tu pisałem, w płonnej nadziei, że kwestia zgłaszania i ewidencjonowania każdej kury to przesada i się opamiętają. Nie. Od 22 maja weszło w życie, że trzeba rejestrować każdy drób. Mamy definicję „zakładu drobiu” już od jednej kury wzwyż. I to bez względu na to, czy kurka jest trzymana w celach hodowlanych czy hobbystycznych. Kary są wysokie za niezgłoszenie i wynoszą do wysokości 30-krotności średniego miesięcznego wynagrodzenia. Motywacje regulacji są szlachetne – chodzi o zdrowie publiczne (wiadomo ptasia grypa nie spadła z kosmosu) oraz o walkę z nielegalną hodowlą. Należy domniemywać, że nielegalna hodowla rujnuje dobrostan życiowy kur, które powinny mieć warunki zbliżone do rozpasania więźniów w zakładach penitencjarnych.

Jak zwierzaki, to zaraz klimat. Wiadomo wszystko się łączy ze wszystkim, jak w modelowym mózgu modelowej kobiety na show znanego komika. W kwestii klimatycznej powoli dochodzi do ludu co to za gagatki w tej Unii. Będzie drogo i bezdomnie. Unia, która w swych klimatystycznych zapędach wykryła, że domy i mieszkania niszczą klimat, wzięła się za nie. Po prostu będzie zabronione sprzedawanie i wynajmowanie domów bez certyfikacji emisyjności takowych. Jak nie wyremontujesz domu pod względem zadanych parametrów emisyjnych, to nie dostaniesz pozwolenia na sprzedaż i wynajem. Tych, co to na razie siedzą na swoim bez ruchu, (jeszcze) nie tykają, ale zabiorą się i za takich; teraz jest ruch na tych, co się ujawniają transakcyjnie. Zabranie się za całość to tylko kwestia czasu, planeta nie może czekać. Oj, zapłaczą jeszcze krwawymi łzami najwięksi zwolennicy swej ojczyzny w Europie – Polacy.

Ja tam jestem katolik i mam słabość do ludowego poziomu wiary katolickiej. Uważam go za zdrowszy, niż miotanie się hierarchów, przygniatanych czasami przez brzemię doczesności, które w swej pysze wzięli na swe barki, jako pluszowy krzyż. Ale czasami ten ludyczny poziom zawierzenia wchodzi w konflikt nie tylko z doczesną ideologią, ale i z logiką. Niszczy bowiem czasami obiekt własnego poziomu kultu. Na ten przykład w Cielętnikach mamy 700-letnią lipę, której kora ma posiadać nadzwyczajne zdrowotne właściwości. Skończyło się na tym, że pielgrzymi „do lipy” tak obgryźli jej korę, że drzewo trzeba było ratować przez śmiercią, ogradzając je metalową siatką. Ten polski katolicyzm ma swój pierwiastek (to już ponad tysiąc lat) pewnego pogańskiego kontekstu. A ten wydaje mi się nie tylko różnicujący w stosunku do „letnich”, co najwyżej, emanacji tej wiary wariantów zachodnich, ale wydaje mi się interesującym wkładem w światową wiarę. Rozumiem, że ekolodzy mają dylemat – z jednej strony cóż za pogańska wiara w moce uzdrowieńczej Gai, zaś z drugiej strony to kłopot, bo drzewo mogło zginąć z objedzenia. Nie siebie samego, tylko przez pielgrzymów.

Skoro mowa tu o zielonym ideolo to, jak to z ideologią, nie obejdzie się bez ofiar. Ja rozumiem, że można wsadzić na kopyto nieuchronności dziejów jakichś antyklimatycznych kułaków, ale – tu już bez żartów. Widzieliście Państwo pewnie obrazki z walki klimatystów, którzy się przyklejają gdzie bądź, by dać wyraz. Najczęściej niestety na ulicach. Ostatnio taka manifestacja takich niedotykalnych przez policję aktywistów zablokowała ruch uliczny, w którym utknęła karetka z terminalnym pacjentem, który zmarł zanim leniwi policjanci przegonili eko-huliganów. Mam, pewnie naiwną, nadzieję, że zezwolenia ze strony władz na takie harce są tylko po to, by skompromitować odjazd strony permisywnej, którą dla niepoznaki nazywa się liberalną. Ale może rzeczywiście jestem naiwny i władze, które to tolerują mają inne cele. W takim razie trzeba zaznaczyć, że chęć władz wywołania anarchii jest zaprzeczeniem istoty władz państwowych. A więc może pora rzucić ręcznik i zejść z ringu sprawczości? Tu tylko zacytuję możliwy wachlarz tłumaczeń efektów takiej proekologicznej postawy:

1. Karetkę o silniku elektrycznym byśmy przepuścili

2. Szpital mógł być bliżej

3. Karetka mogła pojechać objazdem

4. CO2 wytworzone przez karetkę mogło potencjalnie zabić więcej osób niż 1 pacjenta

5. Pacjent i tak by zmarł za max 10-15 lat od globalnego ocieplenia.

Nie ma obyczajków bez napomknięć o cenzurze. Ostatnio jak byłem u redaktora Janke, to rewelacje na temat istniejącej wolności słowa wręcz wmurowały mnie w fotel. Ale dzięki memu milczeniu dane mi było pozwolić, bez własnej interwencji, wygadać się do woli towarzyszom podróży w poszukiwaniu prawdy, w jaką przerodziła się nasza „dyskusja”. No, to teraz fajny, acz jednostkowy, przykład tłumaczenia się, że to było potrzebne, ba – nawet konieczne „w kontekście”, pandemicznych narracji, rzecz jasna oprócz tych, co się już pojawiły m.in. w moim „Dzienniku”. Facebook właśnie wprowadził ograniczenia treści, nie wiadomo tylko czy to z powodu ewidentnego siania nienawiści, czy jakiejś dyskryminacji. Media donoszą, że „Facebook wypowiada wojnę chrześcijaństwu: zakazał wyrażenia „Jezus umarł, abyś mógł żyć”, chwalenie Jezusa jest „mową nienawiści” i zostanie usunięte.”

Kończymy czymś lżejszego kalibru, choć to nigdy nie wiadomo. Widzieliśmy już tzw. predatorów szatniowych, czyli facetów z niewiadomymi, a więc i może nieistniejącymi, zaburzeniami, którzy po prostu podglądali dziewczynki w szatniach sportowych, ukrywając taktycznie swoją tożsamość płciową. Jest to downsizing genderowy, czyli obniżanie swojej tożsamości (co ja mówię downsizing – upsizing, bo to wiadomo, że kobieta górą jest, głównie po to, by mężczyzna czuł się poniżony – taki to handel). Dziś mamy pierwszą chyba w dziejach analizę schorzeń u udawanych kobiet w sporcie, które jakoś nie startują w sportach męskich, tylko maskują swą porażkę w naturalnej kategorii, ukrywając pod pozorem wmuszanej tolerancji swoje nabyte płciową transformacją przewagi nad słabszymi rywalkami.

Otóż jakiś grzebaluch prześledził nową kategorię – kontuzje jąder w sportach kobiecych i nie sądzę, by tak rozpoczęty bilans zapowiadał się dobrze. Pytanie tylko dla kogo:   

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

1 thought on “7.06. Obyczajki, czyli kura spisana i kontuzje jąder w sporcie kobiecym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *