8.12. Cicha pandemia

22

8 grudnia, dzień 646.

Wpis nr 635

zakażeń/zgonów

3.732.589/86.796

Kontynuujemy podróż przez pandemiczną krainę statystyki. Wczoraj było jak się próbuje kombinować z jednym z parametrów, by uzyskać wyniki panikujące, jako funkcję wzrostu popytu na szczepienia. Jeszcze wrócimy do tej listy. Dziś statystyka ukryta, to znaczy nie przeinaczana, nie chowana, bo można się jej dokopać, ale skrzętnie omijana jako temat najbardziej wstydliwy i niewytłumaczalny. Chodzi o nadmiarowe zgony, czyli takie, które wystają ponad średnią umieralność Polaków w porównaniu z podobnymi okresami w latach poprzednich. Ja to zobaczyłem w czwartym kwartale zeszłego roku, kiedy między połową października i połową listopada umarło nagle ponad 40.000 takich osób więcej, z czego tylko 3% na kowida. Myślałem, że się gdzieś walnąłem i zadzwoniłem do mego analitycznego guru, Pawła Klimczewskiego, który potwierdził, że też to zauważył i nad tym pracuje oraz wyposażył mnie w odpowiednie wykresy. Z tego zrobiłem jeden ze swoich bardziej popularnych moich wpisów do „Dziennika zarazy” (Sześć Ił-ów. Codziennie), ale jednocześnie najbardziej załamujących.

Potem zacząłem się zastanawiać co jest tego powodem, bo taki wzrost, w tak krótkim czasie może spowodować jakiś kataklizm, na taką skalę to właściwie wojna. Czyli jakiś zewnętrzny, przemożny i nienaturalny czynnik. Dziś te dane są już na tyle utrwalone, że można je porównać z resztą świata. Jesteśmy w „konkurencji” nadumierlaności niechlubnym numerem jeden. Na świecie.

Teraz się o tym nie mówi, kiedyś jakieś dranie medialne ukuły z tego termin „ciche ofiary koronawirusa”. Tak, ciche, bo gnoje nie mówicie o tym, że z powodu administracyjnych decyzji w zakresie zdrowia publicznego zmarło 140.000 Polaków, prawie dwa razy więcej niż z (zawyżanych) powodów kowidowych? Mamy więc równolegle idącą pandemię wirusa błędnych decyzji, a więc nie jest tu winny sam patogen, tylko nasza reakcja na niego.

Wcześniej trzeba było intuicyjnie szukać powodów takiej hekatomby. Dziwiły nagle punktowe „zapaści” – niknęły choroby, to znaczy ludzie pozbawieni opieki medycznej w zakresie innych chorób nie byli diagnozowani i niektóre dolegliwości statystycznie obecne w społeczeństwie, zniknęły. Rok temu rozrobiłem ten temat na obszarze raka, który się „zwinął” w co najmniej 25%, ale w diagnozowaniu, nie w rzeczywistości. To znaczy, że te choroby nie zniknęły, one tam były, tylko nie były wykrywane, bo nie były diagnozowane. Służba zdrowia przeszła na teleporady, zaś dzieła dokończyły przerwane hospitalizacje i procedury. Zaczęliśmy zaciągać spłacany teraz powoli (?) dług zdrowotny.

Zobaczmy jak to wyglądało na przykład w zakresie ciężkich zapaleń płuc. To przecież nie kowid spowodował dwukrotny spadek zapaleń płuc, w niektórych okresach aż czterokrotny.

Czy to oznacza, że one zniknęły? Nie, nie były diagnozowane, a więc wypadły ze statystyki, dużą część „przykrył” koronawirus, bo jak ktoś umierał na ciężkie zapalenie płuc i miał kowida, to co mu wpisywano jako przyczynę śmierci?

Główną przyczyną nadumieralności było wywalenie ludzi ze szpitali, albo ich tam nie wpuszczanie. Z teleporady mogłeś pojechać przede wszystkim na oddział kowidowy. No, bo jak ktoś miał by cię osłuchać przez telefon lub zdiagnozować cukrzycę? Tym bardziej wykryć pogorszenie się stanu zdrowia na przerwanej terapii przeżywanej w domu? Statystyki są straszne. Kowid zdominował, ujednoimiennił służbę zdrowia, w niektórych okresach za jedno „zdobyte” łóżko kowidowe płaciło się aż 200 „konwencjonalnymi” łóżkami, bo taki był bilans zamykania niekowidowych oddziałów w stosunku do przybywania tych jednoimiennych. Dziś już mamy przegląd tego procederu.

W 2020 w porównaniu z 2019 było ok: 14.000.000 mniej osobodni hospitalizacji, 2.000.000 mniej hospitalizacji, 500.000 mniej pacjentów z RTG/tomografią klatki piersiowej (w kowidzie, który jest przecież pandemią choroby atakującej płuca!), 150.000 mniej pacjentów z rozpoznaniem zapalenia płuc (!), 10.000 mniej respiratoroterapii/wentylacji mechanicznej (w pandemii kowida!).

Zniknęła grypa prawie dokładnie w zakresie w jakim pojawił się kowid. Grypy ubyło nam rok do roku o 1.500.000 przypadków w stosunku do 1.300.000 przypadków kowida ( a właściwie przypadków pozytywnych testów).

Warto było? No pytanie głupie, no bo wiadomo, że nie. Ale czy warto było choćby poświęcić tych ludzi, bo to cena za ot, że może zmarło by ich więcej? Otóż też mamy na to statystykę. Nie, nic to nie przyniosło oprócz tych ofiar. Wystarczy zobaczyć na ten wykres.

Zgony NA kowida. Czyli „czyste” zgony, gdzie, zawierzywszy w statystykę oficjalną, osoby zmarły bez żadnych chorób współistniejących. Za rok 2020 i 2021 wykresy są podobne. A więc te wszystkie lockdowny, kwarantanny, a ostatnio akcje szczepienne nie dały nic. Nic. Epidemiologicznie jesteśmy w tym samym miejscu, z tym, że „po drodze” straciliśmy ponad 140.000 rodaków, z których większość żyłaby do dziś, gdybyśmy się nie zabrali za nasz pomysł „walki” z wirusem.

A więc jak widzę dumne transmisje z otwarcia, a właściwie przekształcenia, kolejnego oddziału kowidowego, to widzę te wykresy. Widzę ludzi rozproszonych po domach, z przerwanymi procedurami, odkładanymi operacjami, nieprzyjmowanych do szpitali. Ale co ja tu będę spekulował. Niech to opisze jedno z wielu świadectw, jakie można znaleźć w intenrecie. Mówi wprost jak to działa i – jak widać – nie przestaje się kontynuować tego szaleństwa, bo wpis jest sprzed tygodnia.

Jacek K pisze: „Dziadek partnerki mojego znajomego jechał dziś na chemię odnośnie nowotworu. W szpitalu zrobili test na covid. Test wyszedł pozytywny, chemii nie dostał, odesłali do domu. Gratulacje dla MZ i Niedzielskiego. Nie daj Boże facet umrze i będzie wpisany powód Covid?”.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim bloguDziennik zarazy”.

About Author

22 thoughts on “8.12. Cicha pandemia

  1. 7 grudnia 2021 roku, wraz z ogłoszeniem sanitarystycznego terroru wobec połowy narodu i tym samym pozbawieniem wszystkich Polaków praw człowieka, skończył się w Polsce PiS jako prawomocny wykonawca woli Suwerena, którego zdradził i upodlił.
    Faszyzm, segregacja, dalsze dzielenie ludzi i rządy kłamstwa nie przejdą!
    Nie jesteśmy bydłem! Za wolność i godność ginęli nasi przodkowie, walczyli nasi ojcowie.
    Jeszcze Polska nie zginęła!

    Jeśli też tak myślisz, przekaż to dalej!

    1. Cały czas przekazuję, dyskutuję, przekonuję – kto przekonany, ten sam już szuka. Kto nie – broni swojego wyboru.
      Osobie proszczepionkowej nie mieści się w głowie, że w wielu krajach robi się tak samo przeciwko obywatelom, że lekarze w mediach mogą kłamać. Przecież w niemal każdych mediach panuje pod tym względem jednomyślność. Nie dociera liczba 70 czy 140 tysięcy – „przecież w moim otoczeniu nikt nie umarł”.
      Wykres „na kowida” jest samodokumentującym się dowodem na zbrodnie rządu. I nie interesuje mnie, czy Niedzielski naiwnie nie wiedział. Uczciwy człowiek, nawet na stanowisku ministra, zapytałby Brauna „A za co chcesz mnie pan wieszać?” I merytoryczną odpowiedź by uzyskał. Więc jeśli nie chce wiedzieć, to jest winien, wraz z cała przybudówką. N 2 Kropka 0

  2. Newsem dnia była dla mnie wiadomość że od 10.12.2021 amantadyna nie będzie wydawana w aptece jeśli nie wskazano na recepcie schorzenia neurologicznego. Czyli jak już Polacy zaczęli sobie jakoś radzić obok oficjalnej służby zdrowia to trzeba to ukrócić. Dla ich dobra oczywiście. Bo 140000 plus 86000 na kowid to widocznie za mało. Dla przypomnienia zamieszczam cytat z pierwszej lepszej strony z opisem tego leku: „Amantadyna jest lekiem, który został wprowadzony na rynek w 1966 roku – początkowo lek stosowano w profilaktyce grypy azjatyckiej, a następnie w leczeniu grypy typu A, by wreszcie dopuścić ją do stosowania również w przypadku łagodzenia objawów parkinsonowskich. (…) Jeśli chodzi o przeciwwirusowe działanie amantadyny w przypadku profilaktyki i leczenia grypy typu A, środek ten blokuje pompę protonową w należącym do wirusa białku M2. Działanie to sprawia, że dochodzi do hamowania replikacji wirusa, a co za tym idzie, do blokowania rozwijania się choroby. Obecnie trwają ponadto badania kliniczne nad zastosowaniem amantadyny w walce z Covid-19, jednak nie ma jeszcze oficjalnych rekomendacji, co do zażywania tego środku w przypadku choroby, jaką jest koronawirus, a na wiarygodne wyniki tychże badań, które potwierdzą lub wykluczą skuteczność oraz bezpieczeństwo stosowania tego typu terapii, trzeba będzie jeszcze poczekać.”
    Rozumiecie? – POCZEKAĆ.

  3. Witam. Dałem „polubienie” za doskonały wpis, choć szlag mnie jasny trafia gdy „wychodzi na moje”.

    Przypomnę skrótowo informacje podsyłane przy różnych wstępniakach RedNacza…

    Po pierwsze. Podręczniki dla lekarzy już od lat 70-tych piszą że grypy koronowirusowe są łagodniejsze od „innych gryp”, aczkolwiek częściej efektem może być zapalenie płuc.

    Po drugie. Nikt jeszcze na naszej planecie nie umarł od wirusowej grypy, ale od bakteryjnych powikłań pogrypowych. Dlatego też, jeżeli ktoś z ciężką grypą zgłosi się do lekarza – wtedy dopiero pojawia się statystyka – a lekarz zgodnie z procedurą osłuchuje mu serce i płuca. Plus mierzy ciśnienie. W przypadku podejrzeń, kieruje na RTG lub/i do odpowiedniego specjalisty: kardiologa lub pneumonologa.

    Tu przypomnę, że pamiętam „grypę Hong-Kong” (1968-70). Widzę że Wikipedia wyczyściła informacje o tej grypie. Ale wtedy – według różnych ocen i szacunków – przechorowało na nią w Polsce około 20 mln osób (tyle zgłosiło się do lekarzy), a w wyniku powikłań zmarło – według różnych szacunków – od 6 do 25 tysięcy osób. Nie robiono paniki, nie było „lokdałnów” – po prostu leczono ludzi!
    Według Wikipedii – przez trzy sezony – powikłania pogrypowe tej odmiany grypy, spowodowały na całym świecie od 1 do 3 mln zgonów. W USA zmarło około 33 800 osób. Tako rzecze Wikipedia!

    Po trzecie. Linkowałem bardzo dawno temu, ze dwa lata przed „kowidłem”, chyba artykuł z Lanceta. Pisało tam, że po wielu latach badań różnych zespołów badawczych z USA, Europy, FR i Japonii, wysnuto wniosek, że KAŻDE zapalenie płuc jest efektem przejścia grypy. Nawet „bezobjawowej” i to „dawno temu”. Wykryto mechanizm powstawania BAKTERYJNEGO zapalenia płuc w wyniku WIRUSOWEJ grypy. Pisało, że te badania są tak doniosłe, że badaczy czeka kiedyś Nobel.
    Dlaczego zwróciłem uwagę na tę informację? Ano, jesienią 2016 przeszedłem bardzo ciężką grypę, i tylko dzięki zupełnie nowej, młodej lekarce w moim ośrodku, która zmusiła mnie do wykonania RTG – a miesiąc wcześniej robiłem „coroczne RTG” – i skierowała mnie ciupasem do szpitala płucnego. Gdzie późnym wieczorem mnie szybko przyjęli, zaopiekowali się i wyleczyli, dobierając do atakujących moje płuca bakterii odpowiedni antybiotyk.
    Jesienią 2019 przeszedłem podobnie ciężką grypę, po której, w styczniu 2020 byłem na wizycie kontrolnej w „moim szpitalu płucnym” – na wsjakij słuczaj. Zrobili mi RTG i tomografię. Okazało się że jest dobrze, a stan z 2016 się niemal całkowicie cofnął.

    Przypuszczam, że gdyby „moja grypa 2016” dotknęła mnie teraz, wykryli by „kowidło”, i zamiast leczyć na oddziale płucnym odpowiednim antybiotykiem, zawinęli by mnie na oddział zakaźny i zaintubowali tlen, który by mi zniszczył całkiem płuca i pewnie doprowadził do śmierci. Nie leczono by choroby, ale zabijano!

    Dziś cytowane informacje i zamieszczane przez Naczelnego wykresy, ilustrują łopatologicznie, jak w sposób systemowy morduje się w Polsce obywateli. Dla mnie najlepszym przykładem i wręcz „sądowym dowodem” jest sprawa zmniejszenia się ilości wykrywanych zapaleń płuc. Pewnie za tym idzie, bo musi!, mniejsza ilość wykonywanych RTG i TK. A stąd idzie mniejsza ilość hospitalizacji.

    Ludzi się nie leczy, ale banalnie morduje!

    Nóż się w kieszeni otwiera!

  4. Ponieważ zablokowało mi tekst w automatycznej moderacji (wycinając „entery”), spróbuję umieścić jeszcze raz, tym razem bez linków:

    Czyli postkomuna (za wyjątkiem może państw bałtyckich) w ścisłej czołówce „zgonów nadmiarowych” w EU, wręcz ją samodzielnie tworzy. Od tego spostrzeżenia trzeba zacząć analizę, szukając „powodów tej hekatomby”. Czy tam są jacyś szczególnie nieudolni politycy i zbrodniczy lekarze (lub odwrotnie)? Raczej nie, to niewydolny i niedoinwestowany system ochrony zdrowia nie wyrobił pod dodatkowym obciążeniem.
    |||
    Pozostaje pytanie, czemu Polska jest w ścisłej czołówce, wręcz na pierwszym miejscu tej statystyki. Czemu zaniedbania są u nas szczególnie wielkie? Zaczynając od korzeni: przypomnę, że układ okrągłostołowy polegał z grubsza rzecz biorąc na „zostawmy komunistom majątki, w zamian niech oddadzą władzę”. Bezpieczeństwo prawne (żadnej lustracji i pilnujące zza grubej kreski tego „ładu ustrojowego” niezreformowane sądownictwo, za które do dzisiaj płacimy) mieli w pakiecie, a wpływy polityczne i tak odzyskali. Ważne, że w tym oligarchicznym postkomunistycznym folwarku kasa z budżetu (albo zamiast do, od razu) szła na „kręcenie lodów” (sławne „karuzele vatowskie” to tylko wierzchołek góry lodowej). Wiecznie dziurawy budżet łatano najpierw rabunkową wyprzedażą majątku narodowego zachodnim podmiotom (tylko one miały kasę w tym postkomunistycznym bieda-kraju), potem, gdy już wszystko wyprzedano, dotacjami z Unii (dlatego między innymi wchodziliśmy „na każdych warunkach” jakie nam, a raczej wówczas rządzącym, zaproponowano). A wiecznie za krótką budżetową kasę rozdzielano według zasady – „damy górnikom, żeby nas nie wykopali, resztę może emerytom czy w ostateczności nauczycielom, a na Służbę Zdrowia niech Owsiak zbiera, inni i tego nie mają”. Medialny symbol może czasem przynieść więcej szkody (tym więcej im jest głośniejszy) niż pożytku, ale tego (zasad dzielenia finansów państwowych) żadne statystyki nie ujmą. Przy okazji to był figowy listek III Rp, ale to temat na inną okazję (zresztą kiedyś już o tym pisałem w komentarzach: [tu był link do felietonu z 27-01: Dlaczego-nie-daje-na-orkiestre-wyznania-potwora]).
    |||
    Ale głównym tematem jakim chciałem tu poruszyć, są neokolonialne warunki akcesji do Unii, co skutkowało między innymi istotnym dla omawianego wykresu wysysaniem wykwalifikowanych kadr, w tym także lekarzy. Łączymy rynki i konkurujemy jak równy z równym. To musiało prowadzić do neokolonialnych mechanizmów wyzysku, transferów pieniędzy, „zasobów ludzkich” i wszystkiego, co coś warte w owocach naszej pracy (nieodmiennie polecam „Patologię transformacji” zmarłego w tym roku Witolda Kieżuna AKowca, Powstańca, profesora ekonomii, eksperta ONZ, który z ramienia tej organizacji obserwował procesy neokolonizacji „pomocy w transformacji” krajów Trzeciego Świata, głównie Afryki i porównywał a analogicznymi w Europie Wschodniej po upadku komunizmu, e-book do kupienia w wielu księgarniach: [tu był link do przykładowej księgarni] ). W każdym razie Rafał Ziemkiewicz warunki naszej akcesji do unii ujął kiedyś trafną metaforą młodego parobka, którego stary bogaty hrabia o pożółkłej twarzy i wystających zębach przygarnął do dworu. Parobek chwali sobie nowe ubrania, dobrą kuchnię, tylko nie rozumie czemu co rano wstaje bardziej blady, osłabiony i anemiczny, z małymi rankami na szyi. Starzejąca się Unia wysysa soki z młodej, bo emigranci (z czterema żonami na zasiłkach każdy) nie chcieli pracować.
    |||
    Wieloletnie braki w kadrze pielęgniarskiej i lekarskiej (całe roczniki wyjeżdżały prosto z uczelni) zbierają krwawe żniwo. Póki było normalnie, rozchodziło się jako-tako po kościach, ofiar nikt nie podliczał statystycznie. Dziś płacimy cenę za wchodzenie do Unii na kolanach (właśnie po to, aby utrzymać nas w tej pozycji są wszystkie Turowy i „walka o praworządność” czy zmuszanie do kupowania niemieckich wiatraczków zamiast amerykańskich lub w ostateczności francuskich reaktorów, oraz próby stałego uzależnienia nas od niemieckiej odnogi rosyjskiego gazociągu). A już najlepiej byłoby, gdyby wróciła ekipa, która poszła na ten Układ (w zamian za uznanie swego oligarchicznego statusu warstwy zarządzającej Polską w interesie Unii).
    |||
    Winą i zbrodnią (a może nawet więcej, błędem) obecnie rządzących jest robienie dobrej miny do złej gry, usiłowanie stworzenia pozorów, że wszystko jest w miarę w porządku, panują nad sytuacją. Bo tak im zapewne wychodzi w politycznych słupków i wykresów, że na kwękaczy ludzie nie głosują (a bunt, panika i chaos skończyłyby się w obecnej sytuacji tragicznie dla wszystkich).
    |||
    W każdym razie powyższy wykres jest dobrą okazją do refleksji – czy warto było. Czy warto było wchodzić do Unii na warunkach bezwarunkowej… akcesji, pozwolić wyssać wszystkich lekarzy (skutki widać w czasie kryzysu). I czy „ciepła woda w kranie” warta była rachunku krwi (oraz czy warto pozwalać „kontrolować praworządność” innym, kiedy chce się złamać wszechwładną kastę sędziowską, uniemożliwić jej postawienie weta przy porządnej transformacji ustrojowej, przełamującej okrągłostołowe układy, biznesowe i inne, zmieniającej oligarchiczną republikę bananową – czy tam kartoflaną – w mające szanse rozwoju i konkurencyjne dla tych „innych” w UE państwo – ale to temat na inny tekst, tu nie miejsce na odczytywanie intencji Prezesa).
    |||
    PS: A ostatni wykres pokazuje, że jesteśmy opóźnieni względem zeszłorocznej fali o jakiś tydzień, dwa (inna pogoda?). Może faktycznie nasza wspaniała cywilizacja nie zna innego sposobu na pandemię jak jej przeczekanie, a może po prostu nie można porównywać czasu, kiedy nikt nie był zaszczepiony, ale wszyscy siedzieli w domach, albo wychodzili do sklepu w maskach, z czasem kiedy większość jest zaszczepiona, ale lata (wielu bez masek) po kawiarniach, kinach i na koncerty. Czyli skutek podobny, ale powody inne.

    1. „niewydolny i niedoinwestowany system ochrony zdrowia” – faktycznie, wynalazek teleporady „siedź w domu i czekaj na swoją kolej w szpitalu”, dodatki kowidowe, terror testem, szpitale tymczasowe za miliony zł, itd. itp. – zdecydowanie uwydolniły i doinwestowały.
      Gdzie jest teraz Szpital Nasz Narodowy? W szczytującym mazowieckim byłby w sam raz. Ale nie, nie otworzymy bo jeszcze mamy dużo łóżek. Więc trzeba doszczepić.
      Taka jest polityka rządu i ona jest CELOWA.

      1. Teleporady wymyślono po to, żeby uchronić przed nieznanym wtedy jeszcze covidem najbardziej krytyczny element systemu – mocno deficytowych lekarzy. Dodatki covidowe – za pracę w warunkach nieznanego ryzyka, ogólnoświatowej pandemii. Szpitale tymczasowe – żeby się system nie zatkał. Generalnie robiono cokolwiek, żeby coś robić. Jedne działania były bardziej skuteczne, inne – bardziej bez sensu. Jakie są rezerwy w mazowieckiem – nie wiem. A szczepionki jako takie mają sens, od czasów Pasteura. O skuteczności tych konkretnych dowiemy się za parę lat, jak już będzie po ptokach.
        Napisałem wczoraj – rządzący guzik wiedzieli o pandemii (tyle co Ty i ja), polegali na opiniach ekspertów. A ci, mówiąc w skrócie, mogą ulegać lobbystom, żeby nie powtarzać całego wczorajszego wpisu.

      2. re: aJ. pisze:
        9 grudnia, 2021 o 12:15 pm
        Re: Melio pisze:
        9 grudnia, 2021 o 1:57 pm

        Myślę że nie trzeba do „kowidła” dorabiać jakiejś ideologii na siłę. Patrzyć zawsze należy na przepływ kasy. A w naszym kraju, w sposób twórczy i cwany niezwykle wykorzystano „zarazę” do „optymalizacji finansowej” polskiej służby zdrowia.

        Owszem są pewne koszty: jakieś dodatkowe oddziały i szpitale „kowidowe”, z ekstra pensjami dla lekarzy, pielęgniarek i zwykłych sprzątaczek.

        Ale są z drugiej strony KOLOSALNE ZYSKI, a raczej pieniądze które nie wydano na pacjentów – „i całą otoczkę” proceduralną.

        Uważam, że jakby ktoś dotarł do takich danych finansowych, to by się okazało, że ten bal finansuje się doskonale i wcale do tego nie trzeba podnosić podatków, czy cen gazu lub energii…

        Nawet zwiększone wydatki ZUS na ponadnormatywne i nieplanowane 140 tysięcy zasiłków pogrzebowych a 4 tysie, to z drugiej strony zysk w budżecie na 140 tysięcy wielomiesięcznych procedur szpitalnych, emerytur itd…

        Ktoś to po prostu dobrze skalkulował.

        PS
        Dodam do mojego poprzedniego wpisu, że dla mnie koronnym dowodem na to, że „pandemia koronowirusowa” nie istnieje, jest wykres pokazujący kilkukrotne zmniejszenie się ilości wyłapywanych pacjentów pulmunologicznych.

        Od pierwszych dni narracji kowidowej, przekaz był jeden: choroba w efekcie powoduje problemy płucne ( z oddychaniem), więc trzeba jak najwięcej „respiratorów”, czyli drogiej aparatury do sztucznego oddychania.

        Osób „chorych na płuca”, poza rzadkimi przypadkami raka i innych „ostatecznych stadiów”, nie leczy się poprzez sztuczne oddychanie! To w sumie może przedłużyć egzystencję o pewien krótki czas, ale jednocześnie niszczy płuca i zabija!

        A co mamy? Mamy dynamiczne zmniejszenie się ilości osób w szpitalach „płucnych”. Zupełnie nielogiczne!

        Wynika z tego, że osób które cierpiały na przykład na zapalenie płuc, czy pierwsze stadia raka płuc, nie kierowano do specjalistycznych oddziałów! Nie robiono RTG, ani TK! Nie robiono bronchoskopii! Nie sprawdzano jakie bakterie „zajmują” płuca i dobierano odpowiednich antybiotyków!

        OSZCZĘDZANO!

        Kierując na jakieś „kowidowe auszwice”, gdzie brak specjalistów powodował śmierć pacjentów!

        A koszt? 140 tysięcy istnień ludzkich!
        Plus ogromne oszczędności NFZ!

    2. Odpowiedź na dzień dzisiejszy jest oczywista; nie warto było, ale na tamten czas, już nie jest to takie oczywiste, każdy chciał się wyrwać z ruskich łap, a UE tamtego okresu w niczym nie przypomina dzisiejszej i byliśmy mamieni bredniami, że będziemy sami o sobie decydować, jakby to stanęło na EWG, to dziś byłaby całkowicie inna rzeczywistość, ale tak jak piszesz, nie po to nas przyjmowali, żeby do nas dokładać, teraz jeszcze nasze „elyty” załatwili nam opcję, że będziemy spłacać długi np. Greków, jak im się nie będzie chciało pracować.

      1. Tak naprawdę to należy sobie to w końcu szczerze powiedzieć:
        Wypięcie się spod ruskiego buta było kolosalnym błędem.
        Jeśli pominąć okres stalinowski:
        Naznaczył nam granice co nam wolno, czego nie wolno. Trochę nas okradał.
        Poza tym byliśmy wolni i kraj wraz z majątkiem należał do Polaków, czy to państwowy czy prywatny.
        Po oddaniu się pod „opiekę” „demokracji” amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej bardzo szybko staliśmy się tylko lokatorami w naszym (do niedawna) kraju. Będziemy to tylko dotąd dopóki nam nie wypowiedzą lokum. Co właśnie się dzieje…

  5. Mój wpis będzie krótki. Bowiem to co ciśnie mi się pod palce, te wszystkie myśli nie nadają się do publicznej publikacji. Moje przesłanie do rządzących : BĄDŹCIE PRZEKLĘCI NA WIEKI ZBRODNIARZE.

    1. Dobry art. Ale mimo celnych wypowiedzi profesora Kuny: „Znam relację pacjentów, młodych, silnych ludzi, którzy byli hospitalizowani w pierwszej fali. Oni trafiali po dodatnim wyniku do szpitali. Tam byli kładzeni na wieloosobowych salach bez łazienek. Musieli się załatwiać do kaczki lub basenu. Drzwi były zamknięte na klucz, a tym pacjentom nawet nie miał kto podać szklanki wody. Połowa pacjentów na łóżkach obok umierała. Jak taki walczący o życie miał się czuć? – tłumaczy prof. Kuna i dodaje: – Cały czas powtarzam, że ciężkość zachorowania na COVID-19 jest m.in. pochodną liczby zainhalowanych cząsteczek wirusa. Dlatego mówimy o dystansie, wychodzeniu na powietrze, wietrzeniu. Jeżeli zamknę kogoś w pomieszczeniu, bez możliwości otworzenia okien i drzwi, z innymi, którzy wydychają wirusa w powietrze, to najzdrowszy człowiek takiej dawki patogenu nie wytrzyma. „

      mamy taki kwiatek:
      ” Gdy już się rozwinie zapalenie płuc wywołane wirusem SARS, to niewiele można zrobić. „

      Moim zdaniem zupełna bzdura! Mógłbym podać namiary na lekarzy którzy wyciągają pacjentów z ciężkiego raka płuc czy zapalenia płuc.

      Choć dalej profesor znów zaczyna normalnie:
      ” Pacjentem, który już trafi do szpitala, trzeba się opiekować bardzo starannie. Co 15-20 minut ktoś musi do niego iść, sprawdzić parametry życiowe, saturację, a jak trzeba — skorygować aktualne leczenie – tłumaczy prof. Kuna i dodaje: – To proste rzeczy. Jeżeli się tak to zorganizuje, a moja klinika była oddziałem covidowym, to okazuje się, że nie ma potrzeby intubowania i podłączania respiratora u tak wielu pacjentów. Chodzi o zwykłą, rzetelną pracę. Nic więcej.”

      Tak Panie profesorze! Chodzi tylko i aż o zwykłe spełnianie swoich obowiązków lekarza, który leczy pacjentów. Tak jak go szkolono na studiach!

  6. mamy taki kwiatek:
    ” Gdy już się rozwinie zapalenie płuc wywołane wirusem SARS, to niewiele można zrobić. „

    Podejrzewam, że chodzi o to, iż jeśli płuca już są zajęte i uszkodzone, to za wiele nie da się zrobić. Dlatego mówił o tym by jak najwcześniej ludzie zgłaszali się do lekarzy i by lekarze zamiast bać się, leczyli ludzi. Nie kwarantanna i szykanowanie zakażonych, ale leczenie i dbanie o to by wirus nie uszkodził płuc. Ostatnio pisałem o tym w Spiderswebie i mój komentarz został usunięty. Tak jakby komus nie zależało by mówić co lekarze powinni robić ,a czego nie robią. Smutne.

    1. Można to i tak interpretować. Ale od profesora i do tego kierownika kliniki, wymagać należałoby precyzyjnego wyrażania się.

      Możliwe że to też „skrót redakcyjny”. Bo zapalenie płuc wywołują wirusy „grypowe”, ale jest to zakażenie bakteryjne, które się leczy!

      Ale faktycznie – wiem to na własnym przykładzie – im wcześniej się rozpozna symptomy, a sprawdzi poprzez RTG, TK czy bronchoskopię, na specjalistycznym „oddziale płucnym”, tym szybciej pacjent wyjdzie zdrowy do domu!

      PS
      Jeszcze raz dziękuję Naczelnemu za zalinkowanie wykresów i informacji. Szukałem takich danych.
      Dotarłem jedynie do informacji z terenów Rosji, gdzie też odsądzani od czci i wiary lekarze, których wyzywa się od „foliarzy” i „antyszczepionkowców”, już wczesną wiosną zauważyli, że rosyjskie statystyki oficjalne wykazują kilkukrotne zmniejszenie się ilości pacjentów u których rozpoznaje się zapalenie płuc. Tak samo jak w Polsce, kilkakrotnie zmniejszyła się ilość przeprowadzanych badań RTG płuc.

  7. Dwie sprawy a moze trzy:
    Ministerstwo „Zdrowia” zezwala, od tego tygodnia, na badania nie tylko PCRowe ale i antygenowe.
    To ciekawa zmiana bo wczesniej nigdy-przenigdy poza PCR inne badania były „a feee”
    Pytanie dlaczemu? A dlatemu że PCR zawsze mogą wyjść dodatnio ( w zależności od potrzeb statystyk) a na antygenty trzeba będzie kierować zaszczepionych, bo tu wyjdzie prawda a nie plusy.

    Dziś u mnie w pracy ogłoszono potrzebę zakupu czytników kodu kowidowego, co wywołało pracowniczy bunt. Tyle ze buntowali się nie dlatego że segregacja ale dlatego ze to ONI będą musieli sami sprawdzać klientelę…
    Zgłosiłem dyrekcji możliwość zgłoszenia jej do Władz Wyższych z tytułu łamania przez nią prawa.
    Jak to się dla mnie skończy dowiem się jutro…
    Polecam ostatni przegląd tygodnia Gadowskiego na jótóbie.) „belka z oka”) Jest wyjątkowo interesujący i ma wiele sensacyjnych doniesień ze świata. Nie linkuję bo nie mam dostępu bezpośredniego do tego medium.

    1. Linkowałem u siebie kilka razy, że istnieje problem z „testami antygenowymi”. Problem jest taki, że istnieje co najmniej kilkanaście zupełnie różnych metod pomiarów, które nie są porównywalne. Zupełnie inne jednostki i zasady metodyczne.
      Tłumacząc łopatologicznie, to tak jakby chcieć uznawać czy człek jest po kowidle – ma „antyciała” – mierząc raz jego ciśnienie (w podgrupach bo są mierzone dwa ciśnienia przecież) lub mierząc jego puls albo pojemność płuc.

      PS1
      Nie mniej jednak, jeżeli faktycznie zacznie się dopuszczać poza testem PCR, także testy na antyciała, to będzie rewolucja. Aczkolwiek te badania na antyciała mogą być jeszcze mniej miarodajne, bo nigdzie nie ma jednego systemu pomiarowego. Chyba że Ministerstwo Chorób zakupiło dzięki jakiejś łapówce jakiś system od konkretnego koncernu.

      PS2
      Jako „pomiarowiec”, ciągle zadaję „głupie pytania”:

      – jak się wzorcuje „maszyny testowe PCR”
      – co jest wzorcem pomiarowym i jaka jednostka certyfikuje wzorzec do legalizowania „maszyn testowych”
      – jak producenci „maszyn testowych PCR” rozwiązują sprawę konieczności wzorcowania. To znaczy, po ilu testach trzeba kalibrować „maszynę”.
      – czy istnieje jeden „wzorzec PCR” stosowany dla wszystkich „maszyn PCR”, bez względu na producenta „maszyny”, czy każdy Producent urządzenia ma swoje „wzorce”. A jeżeli tak, to jak one są porównywane ze sobą?

      To są bardzo na miejscu i podstawowe pytania. Jeżeli zatrzyma nas Pan Władza za przekroczenie prędkości, to musi mieć urządzenie z aktualnym badaniem, legalizowane i certyfikowane.

  8. Info dla Naczelnego – ludziska się skarżą, że próby komentowania lądują w ogromnym koszu pod biurkiem RedNacza:

    Cytat:

    We wstępniaku jest link do „Dziennika zarazy”
    Kilkakrotnie próbowałem zamieścić tam swój komentarz, nigdy się nie ukazał 😦 😦 😦
    Więc dzisiejszy puszczam również tutaj, bo uwazam go za ważny:

    Dobrzy programiści już 50 lat temu podali maksymę: „Shit on the input, shit on the output”
    I tego się trzymać, próby jakichś uogólnień czy wyciągania wniosków z kompletnie załganych i zafałszowanyc pseudodanych wy$ranych przez zbrodniarzy rządowych, prasowych, telewizyjnych i Mengelopodobnych nie mają najmniejszego sensu. Zamiast tego warto:
    – rejstrować na trwałych nosnikach każdą brednię każdego ludobójcy, za rok, dwa lata, ……10 lat powiedzą, że to nie oni to robili.
    – robić listy zbrodniarzy, zarówno z ryja (imienia i nazwiska, np. Kry$$tyna Bieńkow$$ka-$zewczyk), jak i z redakcji ogółem (NEWSWEEK, Przegląd, Polityka, Dziennik Gazeta Prawna, GWno, Trybuna), SS-anpidu, SS-policji, e-Pi$$-kopatu i innej zarazy.
    Co do mnie, zrobię wszystko, aby każda prukwa, bez wyjątku, szpricująca polskie dzieci miała krótki proces i równie krótki kawał sznura.

    Alojzy_Ptys , 9 grudnia 2021 at 15:37

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *