16.01. John, człowiek z niesfornym penisem.
16 stycznia, dzień 320.
Wpis nr 309
zakażeń/zgonów
1.429.612/33.213
Nazywa się John Dillermand, ma kilkumetrowego penisa i jest bohaterem kreskówki dla dzieci w wieku 4-8 lat. Rzecz dzieje się w Danii, gdzie mimo protestów rodziców i specjalistów będziemy mieli kontynuację telewizyjnej kreskówki z powodu jej… wysokiej oglądalności. Nasz bohater ma wyjątkowo długie i niesforne przyrodzenie, które sprawia mu wiele kłopotów, między innymi… kradnie dzieciom lody. Ciekawe, że rodzice i opinia publiczna nie może nic w tej sprawie zrobić i deprawowanie dzieci posuwa się bezkarnie do, no właśnie, do czego?
W USA mamy pierwsze balonowe próby nowej rzeczywistości Bidenowej. Demokratka w amerykańskim Kongresie, pani Sheila Jackson Lee wezwała do wypłacania reparacji wszystkim żyjącym Murzynom za ich niewolnicze opresje. Będzie to ciekawy przypadek, kiedy reparacje za niewolnictwo dostaną ludzie, którzy go nigdy nie zaznali, zaś zapłacą za to ludzie, którzy nigdy nie mieli niewolników. Ciekawe, kiedy to dojdzie do nas, którzy – dzięki odkryciom naszej noblistki – dowiedzieliśmy się niedawno o swojej kolonizatorskiej i handlarzoniewolniczej przeszłości? Sugeruję by lewica rozpoczęła już poszukiwanie Jaćwingów, podpowiadam – gdzieś w okolicach Mazur. Się nie wypłacimy.
Z Hiszpanii nieciekawe wieści i piszę o tym bez żadnej beki. Coraz więcej sygnałów o zachorowaniach na kowid ludzi już zaszczepionych. Czyli wychodzi na to, że szczepionka nie otworzy nam świata. Mnie już bywa wszystko jedno czy ona działa czy nie, ale była ona dla państw pewnym pretekstem do wycofania się z pułapki lejka strategii kowidowych, w których lekarstwo było gorsze od choroby. Myślałem, że ta szczepionka zostanie wykorzystana do dania sygnału, że już wychodzimy, a tu taki ambaras.
Delegacja z WHO poleciała do Wuhan zobaczyć czy wirus się jednak stamtąd nie wydostał. Czyli po roku świat wystawił ekipę, która ma złapać Chińczyków z dymiącą lufą pistoletu. Na domiar złego u dwóch członków 19 osobowej ekipy wykazano w trakcie przesiadki w Singapurze kowida. To znaczy testy PCR wykazały wynik pozytywny, choć wylatując przetestowano wszystkich i było ok. Tak to wyjdzie, że to raczej do Wuhan koronawirus dociera z zewnątrz i Chińczycy nie mają się o co martwić.
Ale wróćmy do kraju. Okazało się, że w jednym hotelu policja złapała 300 nielegalnych pobytowców. Właściciel tłumaczył się, że to zawody szachowe, a te jako sport, mogą się odbywać. Była z tego beka jak to Polacy się dostosowują do głupawych ograniczeń, ale okazało się, że rzeczywiście – żadnej ściemy: to były półfinały mistrzostw Polski juniorów. Prorokuję inwazję kandydatów na szachistów i to nie tylko z powodu popularnego serialu na Netflixie.
Pojawiły się w internecie zdjęcia z tego jak redaktor Szczygieł je lunch w kiblu. Na początku myślałem, że to doświadczenia kolejowe, ale okazało się, że to popularne w Warszawie Koszyki, gdzie można na miejscu skorzystać z kilkunastu knajp. W ramach obostrzeń można jednak tylko kupić na wynos i Pan Redaktor kupił sobie, ale że „na wynosie” było zimno i mokro postanowił zostać w środku. Konsumować (legalnie) nie mógł, więc zamknął się w toalecie i zrobił zdjęcie z procederu. Może jednak wynajem eleganckich toalet w celach konsumpcyjnych? Tak tylko podpowiadam, zdesperowanym. W ten sposób babcie klozetowe awansują na restauratorów.
Dopiero pierwsza połowa stycznia, a już mamy kandydata na młodzieżowe słowo roku. Profesor Aldona Narucha, członkini kapituły konkursu, postuluje by młodzieżowy synonim „twardziela” jako „Gaciong” weszło do finału. To pokazuje jak żywa tkanka języka abrobuje najnowsze wydarzenia, ale „Gaciong” też wskazuje, że teraz u młodzieży za twardziela robi facet, który nie tyle jest odważny, co wszyscy mogą mu nagwizdać, bo ma układy.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.