21.02. Czas płynie i po amantadynie

3
amanta

21 lutego, dzień 356.

Wpis nr 345

zakażeń/zgonów

1.638.767/42.171

Wraca sprawa amantadyny, a właściwie jej banowania. Doktor Bodnar, który promuje jej dobroczynne działania w zapobieganiu lub zelżeniu chorobie wywołanej przez koronawirusa walczy od początku, kiedy to wykrył, o to, by leczenie nią było rekomendowane w terapii. Niestety polski rząd postępuje wręcz odwrotnie, to znaczy po pierwsze zablokował dostęp do tego leku (ma go na swoim składzie jedynie 4% aptek). Po drugie, ugiąwszy się pod presją, by ten lek zbadać na działanie na koronawirusa obiecał rozpocząć badania kliniczne. Ale niestety wszystko ugrzęzło w procedurach, kolejne wytypowane placówki do badań spadały z listy i właściwie wszystko stanęło.

Najlepsze, że amantadyna jest lekiem na Parkinsona, znanym i przebadanym od 50 lat i jej wycięcie tylko z tego powodu, żeby nie używać go w leczeniu kowida pozbawia dostępu chorych na Parkinsona i stwardznienie rozsiane do zwyczajowej terapii. Lekarze przeciwni jej stosowaniu otarli się o basurd, że lek, który działa także na grypę, stosowany od dawna grozi teraz pacjentom. Ale nie można było kontynuować tej głupoty wprost i nagle zaczęło się skakanie na pochyłe drzewo amantadyny. Jak zwykle wystartował pierwszy zagończyk – profesor Simon zasiał wątpliwości, że jej używanie w terapii koronawirusa może wyhodować jego nowe, odporne na obecne przeciwciała mutacje. Z taką argumentacją, to w ogóle nie można leczyć korony, bo każdy atak na wirusa powoduje, że – zresztą i bez tego – takowy mutuje. Profesor Simon stwierdził, że długotrwałe stosowanie amantadyny będzie powodować… upadki. Tak ludzie, będą upadać, tak jak polska epidemiologia.

Ale wróćmy do naszej wrocławskiej gwiazdy: „Według mnie to się nie nadaje do niczego. Konsekwencje są straszne. A jeśli wyhodujemy szczepy lekooporne, tylko podając amantadynę? To kto za to wszystko odpowie?” rzekł prof. Simon. Ale skromnie się zapytam – amantadyna na jakie leki wytworzy lekoodporne mutacje? A na jakie lekarstwa nie jest odporny koronawirus? Przecież w szpitalach cały czas się kombinuje z jakimiś mikstami i wychodzi jak wychodzi. Jak ktoś nie wytworzy sobie własnej odporności to jak widać niewiele leków może tu pomoc, co najwyżej łagodzić objawy.

Co chwila pojawiają się jakieś rewelacje, że już jest lekarstwo. Niewielu jeszcze to pobadało, tak jak i amantadynę, ale ta ma „złą prasę”, zaś wszystkie inne rewelacje są na czołówkach mediów, chociaż nie wyszły z fazy badań klinicznych, na które się amantadyna chyba nie doczeka.

Proszę bardzo – wymieniam: plitidepsyna, podobno 27 razy lepsza od używanego szeroko remdesiviru, zbadana na amerykańskich myszach. Idzie też tepsygargina, o szerokim spektrum działania na infekcję dróg oddechowych i jednocześnie na grypę, wykryta „przypadkiem” przy badaniach onkologicznych. Mamy też większy hit – izraelska Allocetra, która wyleczyła podobno 90% pacjentów. Nie wykańcza ona samego koronawirusa, ale zapobiega jego skutkowi ubocznemu – tzw. burzy cytokinowej, kiedy przeciwciała wyprodukowane przez system immunologiczny atakują zdrowe komórki.

Ciekawy przypadek jest badany w polskim Bolesławcu. Otóż okazało się, że kobiety przechodzą koronę lżej niż mężczyźni. W związku z tym pracuje się tam nad lekiem dla mężczyzn, który polega na dostarczeniu im żeńskich hormonów. No nie wiadomo, czy to tak działa, ale jak to się wdroży to ród męski nam jeszcze bardziej zniewieścieje.

Pamiętacie jak gruchnęło, że Polacy mają lek na koronę? 23 września 2020 ogłoszono, że polski producent Biomed z Lublina zakończył produkcję pierwszej partii leku opartego na osoczu krwi ludzi, którzy przeszli kowida i wygenerowali przeciwciała. Do tej pory jest on jednym ze składników tego mikstu improwizowanego w szpitalach do leczenia kowidzian, ale jego skuteczność wciąż jest niepewna i kwestionowana przez wielu ekspertów.

Pan doktor Bodnar miał pecha. Mimo swoich pozytywnych rezultatów w leczeniu amantadyną nie może się przebić do takich badań, które pozwoliłyby zastosować ten lek przez gros lekarzy. Ci mają już, niepoparte żadnymi badaniami, negatywne opinie co do jego skuteczności. Za to wielu ludzi, półlegalnie, sprowadzając lek z zagranicy, leczyło się i wyleczyło amantadyną. W związku z tym, że obecnie ministerstwo wywaliło praktycznie cały projekt na mieliznę formalności, doktor Bodnar napisał dramatyczny list, gdzie opisał całość tej „przygody” i oświadczył, że wycofuje się z publicznej dyskusji na ten temat. Dziwi to, że amantadynie nikt nie chce dać szansy na wykazanie czy działa, kiedy inne kraje co raz to wystrzeliwują ze swoimi rewelacjami na temat leków przebadanych nie na ludziach ale na myszach.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.  

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *