6.06. Symetrysty pozornego analiza dwóch konwencji.
6 lipca, dzień 491.
Wpis nr 480
zakażeń/zgonów
2.880.403/75.095
Dostałem już bęcki od niesymetrycznych, że ja o Donku, a o Kaczorze nic. Bo wedle nich symetrysta to taki automat: jak o kimś źle, to dla symetrii o tym drugim też źle. I odwrotnie. No, bo jak by np. o Kaczorzez dobrze, a źle o Tusku to by było źle, bo niesymetrycznie. Ja tam nie robię za symetrystę, ale się tak oznaczyłem, by wszyscy wiedzieli, że dystansuję się od plemiennego dwójpodziału, a ta pozycja zarezerwowana jest przez retorykę wojny polsko-polskiej dla symetrycznych odszczepieńców. Ja tam symetrystą nie jestem, o czym miałem deklaracyjny i myślę, że niezły wpis. Przynajmniej się za takiego nie uważam, ale są wokoło inni, lepsi, co to lepiej wiedzą kim jestem. Zwłaszcza kiedy manichejski Pan z Brukseli obwieścił o tym, że w polskiej polityce świat kształtuje się w tytanicznym starciu dobra ze złem, zaś dobro jest tak potężne i przewrotne, że chodzi w dwóch różnych butach. W takim boju nie ma miejsca dla symetrystów, bo jesteś albo aniołem, albo diabłem. W tej religii nie ma czyśćca, choć prawie wszyscy w nim mieszkają.
Ale już minął huragan pierwszego otwarcia i przeszliśmy w fazę drugą, czyli zaplanowany ciąg eventów, który ma podtrzymać uwagę społeczności do najbliższych „badań opinii”, już wtedy ukształtowanej, tak by wynik wyszedł szałowo. Już mieliśmy poranny jogging i super konferencję nowego przewodniczącego oraz trasę objazdu po kraju. Dla mnie, starego wygi w komunikacji, to przewidywalne nudy. Nie wiem tylko po co tak się napinać, jakby wybory miałyby być za chwilę? Tego tempa i zaangażowania nie da się długo utrzymać. Elektorat może i da się wzmagać przez dłuższy czas, ale jego nowy bohater nie wyglądał mi nigdy na pracusia – i od razu poszła nieprzychylnie wzmacniana wieść, że Donek po ostrym otwarciu… uda się na urlop.
Ale mnie zafrapowała jedna rzecz. Procedury. Akurat była symetrystyczna okazja do porównania stylówy obu konkurentów wojny plemiennej. Bo konwencje odbyły się w tym samym dniu. Donki złośliwie chciały przykryć zapowiadaną od dawna konwencję pisowcom, chcieli ukraść im show. I kwestia była narracyjnie od razu przygotowana. Jakby pisowska TV nic nie powiedziała o Donku, to by było, że lekceważą i jak to – dzieją się rzeczy ważne a oni udają, że nic się nie dzieje. Czyli – boją się. A jak by zaczęli atakować Tuska (co zresztą z odruchu i tak zrobili, bo jak inaczej mogła odpowiedzieć telewizja Kurska, hołdująca ogólnej zasadzie propagandy UIII RP – przekonać przekonanego), to byśmy mieli co mamy. Zawistnicy atakują, słowo „Tusk” 40 razy w Dzienniku. Pewnie się boją. Czyli: i tak, i tak PiS źle zrobi. I się boi.
Jako obwołany symetrysta porównam sposób obsadzenia przez obie partie stołka przeznaczonego dla wodza-naczelnika. Po pierwsze: ja nie wiedziałem, że jest tak źle z żenadą w Platformie. Niby ludzie zanurzeni codziennie w demokratycznym sosie, wielowątkowym kompromisie, jakim jest podobno (czytałem) demokracja. A tu jak tylko pojawił się Tusk to doszło do emocjonalnych, wręcz histerycznych deklaracji na poziomie… kultu jednostki. Media zaczęły ociekać mężostanem, zachwytami nad oratorskimi zdolnościami Donalda, głębią analizy, nowym (?) językiem, którego podobno brakowało. No, miód-malina. To postękiwanie, mlaskanie autorytetów, pal diabli polityków i politologów, ale i dyżurnych celebrytów. Dla mnie żenujący obciach. Ale jeden z poświęconych laufrów czyli pan Arłukowicz wzbudził moje zainteresowanie, stwierdzając, że PO jest formacją na wskroś demokratyczną, czego dowiodła swoją Radą Krajową, która powołała Tuska na p.o. Przewodniczącego Platformy. To „p.o.” wzbudziło moje zainteresowanie. I zacząłem grzebać. I wyszło, że to pic na Grójec, „łit marketingowy”.
Cała konwencja robiła wrażenie na nieświadomych lub zawierzonych, że odbyły się jakieś wybory wśród członków Platformy, z których wyszedł zwycięsko Tusk. A było to tak: Trzaskowski chciał wyborów na Przewodniczącego, ale Rada Krajowa postanowiła inaczej. Dokonano wyboru Tuska bez wyborów dlatego Donek jest „tylko” p.o. A zrobiono to tak. Zrezygnował najpierw z szefostwa Budka. Stanowisko Przewodniczącego opustoszało, ale w takim wypadku statut przewiduje, że p.o. staje się najstarszy z Prezydium. A tą osobą była pechowa Kopacz, a więc zrezygnowała z prezydium, dając miejsce Tuskowi, który jako najstarszy został p.o., zaś Arłukowicz poświecił swego wice na rzecz spadającego Budki. Tak to zadziałała demokracja w wewnętrznych procedurach bojowników o demokrację. Po kiego wybory? Zacznie się jakaś szkodliwa dyskusja, ujawnią inne drogi do zwycięstwa i okaże się, że jasność naprzeciwko zła i ciemności ma jakieś odcienie. A ta ma być jednoznacznie olśniewająca.
Co ciekawe – równolegle – PiS poddał się całościowej procedurze kongresowej. Wiadomo – z jednym, jedynym kandydatem, ale tu totalnym ciężko dworować, bo ilu było kandydatów na stanowisko p.o. w procedurze wykonanej przez Platformę? Mało tego, wyszło tak wstydliwie, bo za kombinacją PO głosowało 201 osób, czyli wszyscy członkowie Rady Krajowej. A na takiego Kaczyńskiego 1.245 delegatów na Kongres, 18 było przeciw, zaś wstrzymało się 5 sztuk. No i gdzie jest ta totalna jednomyślność? W dodatku ruchem z Kopacz PO pozbawiła się z Prezydium ostatniej już kobiety. Przypomnę, że to PO zarzuca PiS-owi systemowy mizoginizm, a tu wyszło jak wyszło.
Ja wiem, że do zwycięstwa demokracji trzeba czasami od niej odstąpić. Liczy się efekt, czyli demokratyczny cel uświęca autorytarne środki. Ale, żeby tak zaczynać? Nie jest to co prawda grzech pierworodny Platformy, bo ta się przecież nie urodziła wczoraj. Ale jak na „nowe otwarcie” w walce z Kaczorem-dyktatorem, to jednak zbytnia ostentacja. Najlepsze, że lud platformerski tego nie zauważył albo wyparł. Ale co ja się troszczę o demokrację w PO? Wystarczy, że musze obserwować, jak w mediach diabły zamartwiają się o dobro Kościoła. Ultrasem demokracji nie bardzo jestem, ale nie mogę na dłużej znieść hipokryzji o kolejnym święcie demokracji, które jest tylko jej śmiercią w starych dekoracjach.
Tak to się symetrycznie porównało dwa polityczne eventy sezonu. Plemienni zadowoleni?
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Gdyby naród polski był w posiadaniu rozumu to już od dawna zapomnielibyśmy zarówno o Donku jak i o Jarku. Szans by nie miała również niedawno wyrosła mega-kanalia Mateuszek…