31.10. Językoznawstwo politycznie wzmożone
31 października, dzień 973.
Wpis nr 962
zakażeń/zgonów
150/0
Tych, którym się podoba – zapraszam na zbiórkę wsparcia mego bloga, tym, którzy mnie wspierają – zapraszam na lekturę i dziękuję za wsparcie.
Wersja do posłuchania
Jako że jestem filologiem i to rosyjskim, kwestia pisania i mówienia NA Ukrainie i W Ukrainie była dla mnie zawsze frapująca. Nawet o tym napisałem, na wiadomość, że Rada Języka Polskiego uznała obie formy za poprawne, a nawet tę nową – W Ukrainie – za poprawniejszą. Teraz dogrzebałem się do tego jak to poszło, że tak wyszło, co mnie zadziwiło z protokołu z tego decydującego posiedzenia, że wniosek profesora Łazińskiego w tej sprawie został uznany przez… aklamację. Widać, że naukowcy debatują w zawiesinie emocjonalnej, bo nieczęsto się chyba zdarza, by o naukowych normach, nawet językowych, decydowało się bez głosowania, może klaszcząc, a może i stając na baczność. Dzięki dociekliwości pana Łukasza Adamskiego można zobaczyć jakimi mechanizmami kierują się naukowcy decydujący o normach językowych. Obawiam się, że niestety nie tylko oni:
„Dostałem obszerną odpowiedź Rady Języka Polskiego na wniosek o udostępnienie ekspertyz, którymi Rada dysponowała, publikując zalecenie, aby ze względu na uczucia Ukraińców używać raczej wyrażenia „w Ukrainie” niż tradycyjnego „na Ukrainie”. Poniżej konkluzje i fragmenty pism.
Rada opublikowała swe stanowisko po otrzymaniu listu od deputowanej Werchownej Rady, z partii Hołos, z prośbą o upowszechnianie konstrukcji „w Ukrainie”, bo „na Ukrainie” kojarzy się Ukraińcom „z narracją Stalina i Putina”. Językoznawcy mieli świadomość polityzacji zagadnienia.
Jak wynika z protokołu, prof. Władysław Miodunka stwierdził, że w mediach i rozmowach prywatnych słyszy częściej „w Ukrainie” niż „na Ukrainie”. Inni członkowie wskazywali na to, że nie ma przeszkód, aby forma „w Ukrainie” nie została uznana za równie poprawną co „na Ukrainie”.
Rada w odpowiedzi deputowanej wskazała, że Ukraińcy też mówią „na Ukrainie”, mimo to opowiedziała się za rekomendowaniem Polakom formy „w Ukrainie” z uwagi na uczucia Ukraińców.
PS. Z sondażu @MieroszewskiPL z sierpnia wynika, że 80% Ukraińców nie przeszkadza forma „na Ukrainie”
Ja tam mam do tego liberalnie stosunek dość neutralny, niech każdy gada jak mu wygodniej. Ale niepokoi mnie kontekst takich decyzji. One tworzą bowiem normy internalizowane przez purystów, nawet nie muszą przeciekać do mediów, bo stamtąd pochodzą, stają się wyznacznikami opinii mówiącego, stanowią bazę do ocen. Na podstawie jednego przyimka. Ja myślałem, że w takiej Radzie to siedzą koryfeusze filologii, a okazało się, że jeden list „w imieniu narodu” wystarczy, by się rozpoczęło polityczno-emocjonalne wzmożenie. Głosowanie oklaskami.
Powtórzmy: W czy NA to nie jest ocenne. To nie oznacza, że jak się mówi NA, to się nie uznaje czyjejś podmiotowości, no bo nikt nie postponuje Węgrów czy Słowaków. Ta samo z tym W: wcale to nie przyznaje jakieś specjalnej tożsamości czy nawet państwowości, no bo wtedy taka Wielkopolska to by było coś innego niż Mazowsze? Tak? A mówimy przecież „W Wielkopolsce” i „NA Mazowszu”. Dopóki rzecz jasna nie zadzwoni do Rady jakiś oburzony NA krajan.
Pomijając oczywiście być może dobroduszny kontekst polityczny, wygląda mi to jednak na powtarzalny proceder. Dlaczego? Ano dlatego, że widzę codziennie jak większość uchyla się od normalności, bo gdzieś tam komuś w jakimś zakątku świata może być nieprzyjemnie, a wręcz obraźliwie. I w ten sposób ludzkość powoli jest odzierana z ostatniego frontu obrony przed dziwactwami progresistów, jakim jest język. Dziś odwracany znaczeniowo jak kot ogonem. Pojęcia są podmieniane, wprowadza się nowe. Znaczenia tracą swą treść i nie można nawet wypowiedzieć słów protestu, bo te nie mieszczą się w narzuconej (zaniedbanej przez nieświadomą większość?) warstwie – dozwolonych – słów.
W końcu Rada może się powołać na uzus, że tak się mówi, a jeden z członków tak ostatnio słyszał. Ale kwestia frekwencyjności, czyli tego, że tak się często „mówi na mieście” nie może być normą ostateczną. Ten obecny dziwoląg z W zaczął się przecież od mediów, od politycznej mody, a jeżeli po coś jest taka Rada to po to, by o uzusie językowym nie decydował jakiś redaktorek w jednej telewizji, ale właśnie by takie kwiatki wyrywać „paka malieńkije”. Na ulicy mówi się różne rzeczy, niekiedy niedopuszczalnie zgrzytliwe, często jakieś amerykanizmy. I co, Rado? Policzymy frekwencję, jeden docent usłyszy w tramwaju i pojedziemy do słowników z takim krindżem, czy ejdżyzmem?
Straciliśmy już wiele znaczeń. Zwłaszcza w sferze obyczajowej i politycznej, bo te dwie przestrzenie się ze sobą zlały w toku osmatycznej rewolucji. Najlepszym przykładem jest tu słowo „liberał”. Kiedyś to był gościu co to obalał trony, był zwolennikiem wolności swojej i innych, tropił zakusy na nią na wszelkich płaszczyznach omnipotencji państwa. Dziś to skrajny lewak, permisywista, a jednocześnie zwolennik trzymania za mordę ludzi o poglądach innych niż jego kalki. Jego dzisiejsze „róbta co chceta” to zdeformowany obraz odpowiedzialnej wolności niegdysiejszych liberałów.
Język to niesamowity fenomen. Rozwija się gdzie chce i jak chce, jest jeszcze bardziej nieprzewidywalny niż ekonomia. Warto śledzić jego rozwój, bo można się od niego wiele nauczyć. Ale ingerencja normatywna zawsze stwarza problemy – tak jak w ekonomii. Język i tak pójdzie swoją drogą, a kolejne interwencje poprawnościowe będą nas popychały już na co dzień w kolejne walki z problemami, które sami sobie stworzyliśmy.
I tak jak z ekonomią – nie uszczęśliwiajmy swymi światłymi decyzjami tych, którzy wcale o to się nie proszą.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Wystarczy jeden argument: to Ukraińcy wiedzą lepiej co znaczą poszczególne słowa i konstrukcje językowe w naszym języku polskim??? W odpowiedzi na taki list Rada powinna była odpowiedzieć zgodnie z prawdą, że w polszczyźnie można mówić NA w odniesieniu do suwerennych krajów i nikomu nic do tego a jak się względem Ukrainy zwyczaj językowy zmieni to uprzejmie państwa poinformujemy.
PS. Zauważyłem dziś, że jakiś śmieciowy portal pisze już „w Białorusi”…