12.05. Pluszowi rewolucjoniści

0
SPARTANIE NAPIS

12 maja, dzień 70.

Wpis nr 61

zakażonych/zgonów/ozdrowień

16.921/839/6.131

Któryś raz zdarza mi się w rozmowie czy na fejsiku spotkać z deklaracjami, że jak rząd odpuści izolację to „ludzie wyjdą i obalą ten nieudolny i pazerny na władzę rząd”. Mnie – starego konspiratora i zadymiarza z okresu stanu wojennego trochę bawią takie deklaracje, głównie z powodu tego „jak rząd odpuści…”. To świadczy o pewnej naiwności deklarujących, bo co to za protest „jak rząd pozwoli”? Przypomina to stare dowcipy (niesłuszne zresztą), o tym, że powodem braku partyzantki w Wielkopolsce było, to, że hitlerowcy zabronili wchodzenia do lasu. Młodzieży – myśmy robili wielotysięczne zadymy (Wrocław rules!) w środku godziny milicyjnej (bez możliwości zwoływania się na fejsiku, tak, wiem – stare czasy), z ostrym strzelaniem, a tu teraz słyszę, że jak tylko rząd poluzuje, to my mu… Ale to drobnostki. Popatrzmy na to poważnie.

Jak się spotykam z takimi zadymnymi poglądami (życzeniami?) to próbuję się odnieść do tego rzeczowo. Ja wiem, że frustracja anty-pisu, pozbawionego choćby jednej rozsądnej głowy do myślenia i działania, narasta i szuka ujścia w… nadziei. A nadzieja deleguje czyny gównie na innych. Kto wyjdzie na ulice? Młodzież ze spuchniętymi od klikania na fejsiku kciukami? KOD 2.0? Zdrowia życzę! Towarzystwo jeszcze nie widziało ZOMOwca w akcji, bo do tej pory to były przekomarzanki, a protestujących wynoszono za rączki-nóżki, żeby się broń Boże nie potłukli. No, jeszcze na barykady wybiera się Nergal. Chciałbym to zobaczyć. Co on na tych barykadach będzie darł – gębę czy znowu Biblię?

Pisałem już o zgubnych skutkach nadużywania analogii z czasów opresyjnych. Ja sam miałem już pewne wątpliwości jak na demonstracjach za Jaruzela nawalałem się wraz z tłumem skandując ZOMOwcom „gestapo! gestapo!”. No była jednakowoż spora różnica. Ja po prostu nie wierzę w demostracje pod transparentami „Precz z dyktaturą!”. Takie coś nie występuje w politycznej przyrodzie. Bo albo to racja i mamy jakieś 10 sekund do strzałów w tłum (jakoś nie strzelajo), albo… dyktatury nie ma, bo maszerujemy sobie w spokoju. To tak samo jak narzekanie w mediach, że nie ma wolnych mediów. Ja tak za komuny narzekałem, ale albo drukując w piwnicy ulotki albo skacząc z nadajnikiem po dachach, z wyrokiem 8 lat więzienia z tyłu głowy. A na pewno nie siedziałem pod krawatem w przeszklonym studio tv sącząc troskę o gwałconą wolność prasy. A tu mamy kompletną nieadekwatność słów do sytuacji. Jak w przytoczonym w obrazku do wpisu cytacie z Białoszewskiego.

Ma to dwa zgubne skutki dla „pluszowych rewolucjonistów”: pierwszy to taki, że nawoływanie od 6 lat, że już jutro dyktatura skoczy nam do gardeł demotywuje obiekty nawoływań bo nic się nie dzieje, więc przysparza to tylko tylu zwolenników ilu świadkom Jechowy codziene mówienie o jutrzejszym końcu świata. Druga słabość to fakt, że nadużywanie tych argumentów powoduje, że ich zabraknie jak naprawdę coś się stanie (jak w bajce Ezopa). Wszelkie utyskiwania na brutalność obecnej władzy są tak dalekie od prawdy, że trzeba się (na razie) samemu kłaść na ulicy by symulować ofiarę krwawych demonstracji, co oczywiście niechętne PiSowi media podchwycą. Nic z tego nie wynika poza tym, że kolejna „Diduszkowska Matka Boska Bolesna” podtrzymująca konającego (chyba z nudów), dostanie się (dzięki temu?) do Rady Miasta Warszawy, czy innych ciał rokoszujących obecną władzę.

Niestety widzę znowu karłowatość poziomu dyskusji nawet na tak emocjonalny temat. Otóż polityczni wodzowie opozycji zaczynają już bąkać o kryterium ulicznym. Króluje tu W. Frasyniuk, mój „ulubieniec”, którego mam prawo osądzać, jak każdą zawierzoną i zawiedzioną miłość. W końcu latasło się w stanie wojennym z ulotkami „Uwolnić Władka!”, a to nasz bohater wyrzucił mnie z Solidarności po 8 latach w podziemiu, w 1989 roku pozbawiając mnie pracy i emerytury, a to w tamtych czasach nie w kij dmuchał (pisałem o tym w swojej książce „Trzeci Sort”, str. 25). W ogóle Władek to jest taki Wałęsa 2.0. Robi wrażenie na intelektualistach, bo mówi z bezdyskusyjnym przekonaniem – mało, ale smacznie – i jak trzeba to zasoli jakiś więzienny bon mocik i już trzęsą się portki „yntelektualnym” pięknoduchom. Otóż Frasyniuk jest takim „bezkompromisowym” ramieniem opozycji i jej sumieniem – nie powstrzymuje się nawet od krytyki swoich kolegów, ale głównie za zbyt mały ich radykalizm. Dlatego jego realnym narzędziem wpływu na politykę są działania takich np. Obywateli RP, kierowanych przez następnego specjalistę zadymiarza, z którym działałem w stanie wojennym, gdy zadymy miały jakiś sens. Teraz im chodzi o to by przejść na bardziej „bezpośrednie” formy protestu, a nie takie, że coś w Sejmie powiemy czy na fejsiku wyklikamy. A najbardziej chodzi o to by wymusić brutalność reakcji władz. Ta wie o tej taktyce i obchodzi się z „obywatelami” jak z jajkiem, czym odbiera im sens istnienia. Bo ma być przecież ofiara, która „wzburzy” i „obudzi” tłumy. Chodzi o to, by dostać w papę i krzyczeć pokazując wyłamany ząb, jak u Mrożka: „za wolność panie wybili, za wolność!”. A tu, kurcze – nie bijo… Może więc tak samemu sobie dać w papę? Dla dobra sprawy? Pluszowe „Biesy”…

Ostatnio pojawiły się propozycje, by KO wsparła a nawet przyłączyła się do tzw. „strajku przedsiębiorców”. Sprzyjające opozycji media już relacjonują tę inicjatywę z ochotą, jak wszystko co może zaskodzić PiS-owi. No ale Platformie nie radzę się wybierać na takie manifestacje, bo jeżeli są tam prawdziwi przedsiębiorcy to może się to dla opozycji skończyć dość niesympatycznie. No chyba, że akurat będą to tacy przedsiębiorcy, którzy bardziej stracili pamięć o rządach Tuska, niż swoje firmy za koronawirusa.

A sytuacja z ułożeniem się polityki po Wielkim Wyjściu może się skończyć z grubsza na trzech wariantach. Albo pozostanie jak jest (PiS u władzy, społeczeństwo nie będzie chciało zmieniać koni pośrodku rzeki pandemii), albo wściekłe tłumy wyjdą na ulice i „bez trybu” wymienią rządzących na opozycję (taka to wizja nawołujących do zadymy).

Jest jednak trzecie wyjście, dla mnie co najmniej równie prawdopodobne. Starzy generałowie (opozycji też) mają skłonność do planowania nowych wojen według reguł poprzednich, w których wygrywali. Ale trzeba być głupcem by nic nie zmieniając liczyć na powtórzenie się tych samych efektów w nowych okolicznościach. Tacy generałowie myślą, że wystarczy pogrillować PiS na ogniu pandemii, by wściekły lud pogonił rządzących. Nie rozumieją, że mogą być jak te karpie głosujące za przyspieszeniem świąt Bożego Narodzenia. Bo moim zdaniem, jeżeli już lud wyjdzie (spontanicznie) na ulicę, to nie po to, by walczyć na barykadach o rządy Budki, Kidawy, Kosiniaka czy Biedronia (aż się sam uśmiałem jak to napisałem, takie to absurdalne). Lud wtedy wywali cały grill pt. III RP, rozpali sobie ognisko z papierzysk po dawnym ustroju, a na patyki do smażenia kiełbasek, załatwionych przez jakiegoś populistę, użyje tych, których będzie uważał za „elyty” byłego porządku. Z obu stron, bo dla naprawdę zbuntowanego ludu to będzie jedna banda. I innego końca III RP nie będzie.

Jak pisał S. Michalkiewcz: Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” – przestrzega Platon, podobnie zresztą, jak sam Pan Jezus, który świętej siostrze Faustynie Kowalskiej pewnego razu opowiedział, jak uczy rozumu zatwardziałych grzeszników: upominam ich – powiada – głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody mogące doprowadzić do opamiętania, a kiedy nic nie pomaga – spełniam wszystkie ich pragnienia”.

Jerzy Karwelis

Więcej zapisków na moim blogu „Dziennk zarazy”.

About Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *