13.02. Klaskaniem mając obrzękłe prawice…

12

13 lutego, dzień 713.

Wpis nr 702

zakażeń/zgonów

5.401.554/108.120

Przedwczoraj jechałem z Krystyną do Wrocławia na spektakl pt. „Blaszany bębenek” i usłyszałem w radio strzępki wiadomości. Była to relacja z wydarzenia jakim było odstąpienie lekarzy od uzgodnień z rządem co do wprowadzenia procedur, które miały być nowym podejściem do kowida. Merytorycznie sprawa jest ciut zawiła. Rząd zorientował się, że mu leczeni teleporadami umierają po domach i coraz trudniej to ukryć pod obrzydliwymi określeniami typu „ciche ofiary kowida”. Mówiono o tym od dawna (niektórzy pisali) i później niż prędzej zabrano się za to. Wstawiono teraz przepis, a właściwie jego propozycję, że każdy po 60-tce, ze zdiagnozowanym kowidem ma być w ciągu 48 godzin przebadany osobiście (rozumiem, że w domu, bo pacjent jest w izolacji) przez lekarza.

Merytorycznie i logistycznie – słabo. No bo jak? Czy jak masz kowida i zapalenie płuc i pechowo czterdziestkę na karku, to dostaniesz tylko teleporadę i respirator na, żałosnym, końcu? A co z innymi chorymi? Logistycznie – popatrzmy na statystyki. Mamy około 500.000 zdiagnozowanych kowdian, dziennie przybywa tak ze 35.000. No, powiedzmy, że 20% to powyżej 60-tki. Co mamy? 100.000 do przebadania już dziś i 7.000 dziennie. Codziennie. W domach. W jakim reżymie? Lekarz przebrany za kosmitę? Jedzie (czym?) do pacjenta? Przebiera się w kombinezon na klatce? W samochodzie? W karetce? A kto będzie w tym czasie woził na sygnale? Kto będzie przyjmował w przychodniach? A może by tak bez kombinezonu? A co to, kowid się przemienił, skoro jeszcze parę dni temu (i przez prawie dwa lata pandemii) w karetkach jeździli kosmici po byle kaszlącego?

Ciekawa była wypowiedź lekarza, który uzasadniał odstąpienie od rozmów. Powołał się on na jeden z powyższych argumentów. Mówił o tym, że np. onkologiczni pacjenci mają pretensję, że do kowidowych ma się jeździć, a co z nimi, onkologicznymi? Czemu lekarz ma ich teraz nie odwiedzać? Hmmm… A odwiedzał? Taki argument to nadużycie w ustach reprezentanta profesji, która gremialnie odstąpiła od leczenia pacjentów przez ostatnie 22 miesiące. Kowida nie leczono, tylko w szpitalach walczono o włączenie się naturalnego systemu odpornościowego. Innych chorych olano, bo jak można cokolwiek zdiagnozować przez telefon? I teraz się powoływać na „głosy” pacjentów martwiących się, że lekarz pojedzie do kowidowego, a do onkologicznego już nie? A jeździł ci on do jednego i drugiego?

Ja myślę, że to taktyczne odejście od rozmów. Moim zdaniem szykują się białe miasteczka medyków. Jak już pisałem, służba zdrowia zarabia w Polsce zbyt mało. W kowidzie zaczęła zarabiać porządnie. I ostatnie odejście od obostrzeń wzbudza w tym środowisku niepokój. Że nie będzie już „porządnie”, bo zniosą kowidowe dodatki, na które poszło ponad 8 miliardów złotych. Co to oznacza? Ano to, że i po kowidzie nie bardzo wrócą do leczenia. Czyli weszliśmy w spiralę w dół, bo i za kowida było kiepsko z leczeniem (a kasy wydano gruuubo więcej za np. 1/3 hospitalizacji mniej) a po kowidzie nikomu się nie będzie chciało leczyć za takie moniaki. Można się więc spodziewać sporego zamieszania i porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wypatrywaliście po kowidzie powrotu normalności do służby zdrowia. Jak wróci ta normalność, to razem z niskimi pensjami i zniechęceniem większym niż przed pandemią.

Jestem także ciekaw czy zniosą klauzulę o „dobrym samarytaninie”? Trzeba się temu przyjrzeć, czy miała ona jakiś „okres ważności”. Przypomnę, że dawała ona duży margines tolerancji błędów lekarskich. Czas był pandemiczny i chciano dać medykom większą swobodę w szybkim reagowaniu na lawinę zdarzeń pandemicznych. W wielu przypadkach oznaczało to bezkarność za zawinione błędy, która, trwając tak długi czas, doprowadziła w wielu przypadkach do zachowań patologicznych wobec pacjentów. Internety pełne są relacji pacjentów i ich rodzin, mówiące do jakiej degeneracji posuwają się „dobrzy samarytanie”, wiedząc, że chronią ich regulacje oraz procedury. A na te ostatnie można się zawsze powołać, mówiąc, że może byśmy nie trzymali pani z zawałem przez 8 godzin w karetce czekając aż kolejne wyniki testów na kowida się ustabilizują, ale cóż – procedury nam nie pozwalają.

Żeby nie było – wielu lekarzy odwaliło kawał ciężkiej roboty w tej pandemii. Nie było łatwo – z taką pokusą bezkarności, skrępowaniem durnymi procedurami, wreszcie, z wysypem zbyt późno zdiagnozowanych chorych z przenoszonymi do stanów ciężkich chorobami. Wielu klaskaliśmy na kredyt w pierwszych dniach pandemii. Klaskaliśmy, bo siedzieliśmy zdrowi po domach, bez kontaktu ze służbą zdrowia i w Pierwszej Kwarantannie wiedzieliśmy o medykach tyle co z telewizji. Że walczą, że wożą pacjentów pod tlenem do szpitali, ratują narażając życie. Ale po 22 miesiącach pandemii każdy z nas częściej lub rzadziej, bezpośrednio lub pośrednio zetknął się z kowidową służbą zdrowia. Bilans jest kiepski – prawie 200.000 nadmiarowych pacjentów, to tyle samo rodzin, które widziały efekty tych działań w plastikowych workach. Co najmniej 5 razy tyle jakoś przeżyło te przygodę. I jakie mniemanie ten lekko licząc milion wyniósł z tych spotkań „ostatniego stopnia”? Myślę, że nie najlepsze.

Jak tu się pisało – służba zdrowia należy do tych kilku grup zawodowo-środowiskowych, które straciły swój wizerunek w trakcie pandemii. Tak w ogóle skala tej utraty zaufania dotyczy już tak wielu środowisk, że lud może mieć problemy w zawierzeniu jakimkolwiek instytucjonalnym filarom urządzenia społeczeństwa. Ciekawe jest jak to zaufanie będą odbudowywać lekarze? Powołując się na „głosy” pacjentów, których kiedyś opuścili, czy organizując w przyszłości białe miasteczka? By – jak pandemia zgaśnie – nie walczyć już z koronawirusem dla dobra społeczeństwa, ale o kasę dla siebie?

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.          

About Author

12 thoughts on “13.02. Klaskaniem mając obrzękłe prawice…

  1. Nieszczęsne królestwo i zginienia bliskie,
    w którym ani boskie prawa, ani ludzka sprawiedliwość mają miejsce…

    Polski już nie ma!
    I tyle w temacie…

  2. Z lekarzami jest tez ten problem, ze jeśli się szarpną, to w zasadzie… nic się nie stanie.. bo już dziś ich działania w kwestii Covid dają niewielkie skutki. Gorzej w przypadku innych chorób, w tym nowotworowych. Ale szaleństwo się jeszcze nie zakończyło.
    Polecam, jak ktoś ma dostęp do sobotnich i niedzielnych Informacji w Polsacie. Sądziłem, ze Polsatowi się już troszkę, troszkę poprawiło. Ze widzę, że świat nie wygląda jak oni go kreują . Ale niestety..
    W obu programach było na temat Covid. Zaskoczyło mnie wydanie niedzielne, gdzie pod lupę wzięli „ogrom ludzi” w szpitalach w świętokrzyskim i ogrom zakażeń i śmierci w tym województwie. Aż się zdziwiłem. Więc zaglądam na BASiW i raport dzienny covid . Woj owo ma stany zakażeń dolne średnie, ilość ofiar śmiertelnych 0!!! ZERO. Ne dość, że mówili ogólnikowo o szczepieniach, że 90% ludzi w szpitalach to niezaszczepieni, że umierają całe rodziny (pewnie chodziło o 2020 i 2021 rok a więc czasy przed szczepionkowe), to pokazują starszych, schorowanych ludzi, z chorobami onkologicznymi (było to powiedziane ale tak półgębkiem) i wskazują, ze gdyby się zaszczepili to by nie chorowali. Co oczywiście jest nieprawdą, ale trzymają się tej narracji. Znam osobiście osoby zaszczepione wszystkimi możliwy szczepionkami, ale chorymi na choroby onkologiczne i już nie żyją. Więc to nie takie proste jakby media to chciały widzieć. I znów ta narracja strasząca.. co mnie już nie dziwi, ale zastanawia, że 2 lata tej narracji powoli się przejadło i na ludzi to już nie działa. Zgodnie z zasadą, robi się cały czas to samo, a oczekuje innych rezultatów.

    1. Dla ludzi, dla których TV jest jedynym źródłem „wiedzy” o świecie, a co gorsza bezkrytycznie wierzących we wszystko co powiedzą to ta pandemia NIGDY się nie skończy.
      Dlaczego jest taka narracja, ano pewnie dlatego, że trzeba spłacić te miliony co się dostało od rządu na „promocję”.
      O ile jestem w stanie po części zrozumieć ludzi 65+, dla których komp, internet czy smartfon to si-fi, to już totalnie nie pojmuje jak 30-40latkowie mogą łykać te „wiadomości”, a znam takich i to całkiem przyzwoicie wykształconych.
      Mimo, że moja mama to 65+ to żyje bez telewizora, przy małej pomocy ogarnęła kompa, email i internet, a więc można … tylko trzeba chcieć.

      Nie wiele się też zmieni za 10-15lat kiedy umrze większość z obecnych 65+, bo wiele ludzi młodych i średnim wielu ma bardzo wąski horyzont myślenia i zainteresowań. Niestety.

      1. Jak się czerpie wiedzę (choć to przecież jedynie propaganda) z telewizji, a życie rozpatruje się tylko w kategoriach doczesnych, nie ma się czemu dziwić. Skoro absolwenci medycyny zrezygnowali z wiedzy, którą zdobyli na studiach…

      2. Moja mama, obecnie 70 lat,już dobrych parę lat ogarnia Internet, nawet do smartfona się przekonała. Nie ogląda tv, nie szczepiła się, chociaż była w szpitalu z covidem i trochę widziała i słyszała. Stwierdziła, że może drugi raz w to samo nie wejdzie, za szczepienia dziękuję. Ale to fakt, sporo całkiem młodych ludzi wszystko łyka jak pelikan. Ktoś przecież prowadzi dzieci na szczepienia, 30-40 latkowie, prawda?

        1. Ludzie słuchają lekarzy, lekarz=autorytet. A ja zawsze powtarzam, że lekarze są u mnie na 2 miejscu zaraz za mechanikami samochodowymi na liście zawodów najniższego zaufania. Tzn. znam paru dobrych a na resztę patrzę podejrzliwie.

      3. Śmieszne to ciągłe przyrównywanie ludzi 65+ do jakichś neandertali. Raczej jest odwrotnie, to raczej dzięki tym 65+ jeszcze ta stara Cywilizacja jakoś dycha.
        Co do wykształcenia: wytresowanie muli Szanowny Pan z wykształceniem.
        O wykształceniu, w sensie klasycznym ale schyłkowym mówimy o takim uformowaniu człowieka dzięki któremu tenże zdolny jest do samodzielnej pracy intelektualnej, bez oglądania się na autorytety.
        Dzisiejsi wykształceni to raczej wytresowani, formalnie są magistrami, doktorami, nawet profesorami, jednak jak sam Pan zauważył brak im horyzontów i odwagi samodzielnego myślenia.
        Na szczęście nie dotyczy to wszystkich.

        1. Zgadzam się. Dostęp do Internetu nie jest wyznacznikiem mądrości. Poza tym, dla wielu starszych ludzi całe to dobro twitterów i facebooków nie jest do szczęścia potrzebne, bo mają swoją lokalna społeczność i w niej toczą prawdziwe życie. A że dają się ogłupić telewizji i lekarzom, to cóż, tabuny młodych i wykształconych też dają się skutecznie ogłupiać przez kogo innego. A garstka niepokornych myśli, że zjadła wszystkie rozumy, a zostanie jak zwykle nawozem historii

  3. Abstrahując od całej reszty, patrząc bezdusznie na te ostatnie 2 lata, ubyło ok. 200 tysięcy emerytów, co jest wielka ulgą dla ZUS-u i bardzo socjalistycznego systemu opieki medycznej.

  4. Angora nr 8, str.19: „Molnupiravir podawany jest pacjentom przychodni w Katowicach, chociaż nie jest jeszcze formalnie dopuszczony w UE” – Centrum Medyczne holsaMED w Katowicach (jeśli nie ściemniają). Artykuł chyba powstał przed 10 lutego, od kiedy ekspresowo dopuszczono ten lek w Polsce. Dziwnym zbiegiem okoliczności dzień później triumfalnie ogłoszono, że amantadyna nie działa.
    Czy RPP groził holsaMED (jak Optimie) karami finansowymi za stosowanie leku bez dopuszczenia w UE? Nie widzę.
    Czy dla jakiejś instytucji problemem jest, że ten lek „leczy” za pomocą mutowania wirusa? Kto chętny wyhodować sobie aliena? Już nawet zgody pacjenta nie trzeba.
    Gdzie pr. of Simon i jego stanowczy protest, jak raczył był straszyć amantadyną?

  5. Ja bym tak bardzo na lekarzach nie wieszał większych psów niż im się należało jeszcze 3 lata temu. Ta spora grupka, którą znam z bliska niewiele się zmieniła w czasie pandemii. To system się przeobraził uniemożliwiając im normalne funkcjonowanie. Nie zauważyłem, żeby „samarytanin” sprawił, że z mniejszym niż wcześniej zaangażowaniem podchodzą do pacjentów. Ci lekarze, którzy traktowali ich jak worki ziemniaków wcześniej dalej to robią, ci którzy podchodzili jak do swojego dziecka nadal tak robią. Że zarabiali więcej? Kto by nie chciał. Ale już mniej ich dostaje dodatki kowidowe niż rok temu i dalej pracują tak jak kiedyś kiedy nie było możliwości mnożnika 2x. ALe zarabiają dobrze więc nie psioczą.
    Najwięcej szkody wyrządziło przekształcanie oddziałów i szpitali w kowidowe. Oraz tworzenie tymczasowych. Chaos i podbieranie personelu z miejsc niekowidowych spowodował nieleczenie pacjentów, odwlekanie terminów, zaniechanie profilaktyki a przez to wzrost zgonów nadmiarowych co będzie jeszcze widać latami. To też miał na myśli Braun kierując słynny cytat w stronę ministra zdrowia.
    Pielęgniarki i personel pomocniczy to trochę podobna ale trochę inna historia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *