27.10. Symetrysty refleksje nad prawdziwym ustrojem III RP.

6
symetrysta okłł

27 października, dzień 969.

Wpis nr 958

zakażeń/zgonów

976/22

Wciąż proszę o wsparcie mego bloga

Dźwiękowa wersja wpisu.

Ostatnio wybiła aferka ze strony partii rządzącej. Pojawił się projekt ustawy, który gwarantować miał nieusuwalność prezesom spółek skarbu państwa. Mechanizm ma polegać na tym (miał, ale o tym potem), że powołana zostanie rada bezpieczeństwa strategicznego, która by decydowała o obsadzie rad nadzorczych i zarządów wybranych spółek skarbu państwa. Rada byłaby powoływana na lat pięć, w związku z tym, i ona, i pośrednio rady oraz zarządy SSP mogłyby być niewrażliwe na ewentualne miotły nowej władzy. Konstrukcja cwana, ale ostentacyjna. Bo to już widać z daleka i pachnie z daleka.

Rzecz jasna rzuciła się na to opozycja, no bo to naruszenie zasad plemiennego paradygmatu III RP, że walczymy nie tylko o władzę, ale o coś być może od niej ważniejszego: możliwość obdarowania swoich gwardii stanowiskami. Państwo staje się, a właściwie od początku III RP było, łupem politycznym, ale o tym też później. No więc opozycja zagrała jak nie mogła inaczej i zaczęło się biadolenie.

Od razu rozpoczęła się narracja, że to skandal, ale nagle samobójczo pojawił się wątek tłumaczenia się z podobnych działań w przeszłości. Jakby na zapas – uprzedzając możliwy kierunek kontrargumentów, by je wybić z ręki zanim jeszcze padną. Powrócił bowiem temat podobnych procederów „na zakładkę” z końcówki władzy PO, która swoją większością nielegalnie, ale któż tam rozwiąże meandry polskiego ustroju opisanego mglistą poezją Konstytucji, mianowała dwóch sędziów do Trybunału Konstytucyjnego, na zapas, tak by – na wypadek wygranej PiS – trzymać go za gardło przy próbach wprowadzania faszystowskiego prawa.

PiS na taki gwałt zareagował ostro i również na rympał. Jak się okazało, że można pogwałcić (tu – konstytucję) i jest się bezkarnym, to i inni chętni się znaleźli. Taka to nauka z gwałtu zbiorowego. Bezkarnego. I tak już poszło w świat i każdy we władzy obecnej i przyszłej wie, że można, a za panną nikt się nie wstawi, gdy sam ma (lub może mieć) ochotę. No – paru hipokrytów się znajdzie, co to będą utyskiwać nad losem gwałconej, ale tylko w nadziei, że ta krzywda przegoni obecnego gwałcącego i da szansę na ulżenie chuci politycznej nowemu, plemiennemu zmiennikowi.

No tak, za PO to był błąd, ale taki malutki, za to ten PiS, to gwałci już siódmy rok i to na wszelkie sposoby. Nie to co my, tylko raz i tak trochę przez przypadek. Ale kwestia obecnej pięcioletniej ochrony to gruby numer. Nie tak się umawiano przy Okrągłym Stole. Ok, możemy się zwalczać umizgując się do suwerena, ale jak wygramy to ma być jasne – zwycięzca bierze wszystko. A tu taki faul. To po co ta cała władza, skoro nie można na państwowym budować latyfundiów mających zabezpieczyć materialnie nasze operacyjne zaplecza? Gdzie one pójdą. Bo mamy do czynienia, tak jak w patologicznych rodzinach z alkoholizmem, z dziedziczeniem pozycji społecznej. Kolejne generacje produkują już kolejne pokolenie ludzi bez zawodu, bo bycie działaczem całe życie zawodem (no może życiowym) nie jest. Mnoży za to rozrastającą się tkankę tłuszczową klientelizmu, tę kosztowną nadbudowę pasożytującą na realnej rzeczywistości.

Ta schodzi do podziemi. Coraz niższe szczeble w spółkach skarbu państwa czy instytucjach publicznych muszą dbać o to, by coś tam jeszcze działało: prąd był w gniazdkach, jeździły tramwaje i kaloryfery grzały. To dzięki tej urzędniczej czy kierowniczej warstwie, pozostawionej przez politykę jako nienaruszoną, jeszcze tryby się kręcą. Ale ekspansja tkanki tłuszczowej jest przemożna. Rośnie bowiem grupa, której się trzeba odwdzięczyć, odwrotnie proporcjonalnie do jej kompetencji. I armia politycznych dyletantów schodzi już na poziomy operacyjne, co widać po pogarszającej się jakości i rosnących kosztach wszelkich usług publicznych oraz marżach państwowych monopoli. To są realne koszty klientelizmu. Tak, tego klientelizmu, którego miał wyrugować PiS, na które to zadanie dostał władzę od zmęczonego społeczeństwa.

Do tych kosztów wprost dochodzą jeszcze niepoliczalne koszty niezrobienia rzeczy ważnych, nieodblokowania regulacyjnych zatorów, braku zapobieżenia sygnalizowanym przez różne branże niebezpieczeństwom. Pragmatyka uczy, że za brak decyzji ciężko jest być pociągniętym do odpowiedzialności. Trzeba tu widzieć jej konieczność, presję czasową, konsekwencję jej niepodjęcia. A kto jest w stanie wiarygodnie policzyć koszty tego, co nie miało miejsca? A jak coś zrobisz, to zaraz się zjawi przemądrzały kontroler z kalkulatorem. I cię podliczy. I to kolejny kanał jaki nam funduje indolentna i przerośnięta zarazem administracja. Bierność decyzyjną.

Pisałem, że to się może i nie wydarzy, z tymi SSP, bo pomysł pożył króciutko. Taka łątka jednodniówka. Znowu PiS coś zaczął i nie skończył, za to odsłonił swoje intencje, łatwe do wskazania i napiętnowania. To już któryś raz. Przypomnę tylko ze trzy próby podejścia do domknięcia ustawowego obowiązku szczepień. Było to samo – wypuszczony na wabia jakiś poseł-sprawozdawca, który się tylko wystawiał w cichej nadziej, że suweren mu to zapomni przy następnych wyborach. Równolegle kampania w rządowych mediach, że to oczywisty ruch, na końcu wychodził Prezes i gasił światło, żeby nadgorliwi mogli się rozejść w ciemnościach. Na co to komu? Jaka jest z tego korzyść? Może Kaczyński tak teraz testuje? Nie tylko opinię publiczną, ale też i własne szeregi – kto go lojalnie poprze, mimo ryzykownego przedsięwzięcia? Tak samo było z odzwierzęcą „piątką Kaczyńskiego”. Koszt tego testu był spory, bo PiS stracił porządnego ministra rolnictwa – Ardanowskiego -, do którego się teraz uśmiecha, żeby wrócił.

A może to był, kolejny, wypadek przy pracy? Coś przedwczesnego, nieprzemyślanego, albo – co gorsza – nadgorliwego, niekonsultowanego z górą. No, bo tak patrząc politycznie to taka pięcioletnia laba nieusuwalności może działać w obie strony. Bo taki gostek, nieusuwalny, może zmienić front i co wtedy? Mamy przecież gorzki przykład z prezesem NIK-u. A szef PiS-u ma dobrą pamięć i potrafi wyciągać wnioski.

Tak czy siak byliśmy świadkami próby naruszenia pookrągłostołowego konsensusu plemiennego. Jest bowiem ustalona przestrzeń nienaruszalnego kompromisu, tak by oba plemiona miały równy start do przejmowania państwa, jeżeli tylko zauroczy się którymś z nich suweren. A suweren, biedaczek, emocjonuje się tylko walką plemienną, nie widząc, że w wykonaniu nawet własnego ulubionego, nawet tylko mniej znienawidzonego faworyta, prawdziwa walka odbywa się jedynie o jego, suwerena przyzwolenie do tego, by jego ulubieńcy mogli mieć dostęp do łupania poddanych w klienckich formach ustrojowych, na jakich oparty jest rzeczywisty system społeczno-polityczny Najjaśniejszej.   

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.            

About Author

6 thoughts on “27.10. Symetrysty refleksje nad prawdziwym ustrojem III RP.

  1. JA się cieszę, choć to pewnie brzmi absurdalnie, że PIS od czasu do czasu pokazuje swoja prawdziwa twarz. Cieszę się, że naczelnik też, od czasu do czasu, coś puści spod nosa. Bo wtedy wiemy dokąd zmierzamy. Nie ma tego zamulania polityki i rzeczywistości, kłamstw, manipulacji i pychy, jaki serwuje nam rząd, premier czy prezydent(ten ostatnio jakby słabiej). Nie ma obiecywania, że będzie lepiej, a Titanic się łamie i tonie(jak choćby przy szaleństwie covidowym). Jak naczelnik wyjdzie, dowiadujemy się czego np. Mateuszek kłamczuszek czy Sasin nie powie. Więc To cenne przekazy. Co do SSP, to póki państwo będzie traktowane jako łup wojenny, będzie tak ja teraz. Smutne to.

  2. Ja tak trochę z innej beczki. W „Do Rzeczy” przeczytałem artykuł, że jest bardzo dużo zawałów, udarów mózgu i takich tam, także u wielu młodych ludzi. No i zgadnijcie, co na to „eksperci”? Tak, tak, macie rację. To wszystko, to są powikłania po „kowidzie”, a ratunkiem są „szczepienia przeciw kowid”. Tak, że straciłem już nadzieję. Sprawiedliwość, rozsądek, przyzwoitość i prawda owszem, wyjdą na wierzch, ale dopiero na tamtym świecie. Kil Bil i jego mafia wygrali. „Biała Księga Pandemii” służy do podcierania, no, wiecie czego, władcom mediów, polityki i kasty medycznej. Albo ląduje od razu w śmietniku.

    1. Najlepsze kłamstwo to takie, które zawiera maksymalnie dużo prawdy. I rzeczywiście po kowidzie krzepliwość krwi może ponoć wzrosnąć czego przykładem jest u mnie w rodzinie człowiek, nieszczypany, poszedł na badania, bo go ktoś przekonał że warto sprawdzić i wyniki wyszły takie, że od razu go do szpitala wysłali. I to jest być może jedyna istotna rzecz którą wszyscy powinni o kowidzie wiedzieć i co? ktoś robił na ten temat kampanie?

      1. Jest na to rada. I to bardzo znana od lat. Aspiryna(lub pochodne). Ta zmniejsza krzepliwość krwi. Dodatkowo, picie dużej ilości płynów. To także rozrzedza krew. Ale musiały by byc najpierw badania przed , a potem bo covidzie. A nie sądzę by to robili.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *