7.06. Na Bliskim Wschodzie – bez zmian.

18

7 czerwca, dzień 462.

Wpis nr 451

zakażeń/zgonów

2.875.328/74.160

Ostatnio zauważyłem, że świat kowidowy jak gdyby zamroził gorące konflikty wojenne. To znaczy potencjał zbrojnej konfrontacji istnieje i moim zdaniem rośnie, czasem jest ukryty pod nierozpoznawalną osłoną wojny hybrydowej nowego typu. Wciąż się kroi poważny konflikt Chiny-USA, który może zresetować wszystkie inne potencjały. Jednak jeden konflikt nigdy nie śpi, jest zawsze o zapałkę od rozpętania, moim zdaniem – czasami w celach wewnętrznej polityki. Myślę tu o potencjale walk na linii Izrael-Palestyńczycy (chciałoby się napisać – Palestyna, ale kraj taki oficjalnie nie istnieje, co ma, wskazane poniżej, nieciekawe skutki).

Zanim przejdę do istoty swojej oceny – parę zastrzeżeń. Po pierwsze odrzucam pogląd, czy nawet postawę, że krytykowanie Izraela jest równoznaczne z anstysemityzmem. Uważam taki pogląd za obrzydliwą manipulację ofiarami Holokaustu, używaniem tej hekatomby do bieżących celów politycznych. Tak jakby Zagłada miała usprawiedliwić każde zachowanie politycznych władz obecnego Izraela. A taka postawa jest częsta, nie tylko w wykonaniu Żydów, ale, coraz częściej odłamów społeczności międzynarodowej. A więc nie jestem antysemitą, nawet nie jestem antysyjonistą. Uważam, jak społeczność międzynarodowa, że Żydzi mają swoje prawo do życia i ziemi, jednak nie za wszelką cenę. Tą granicą jest zagłada innego narodu. Ja uważam, że specjalne traktowanie Izraela jest właśnie tym co mu uwłacza, nie jako Narodowi Wybranemu, ale jako państwu „specjalnej troski”, a właściwie wobec którego uchyla się egzekwowanie prawa międzynarodowego.

Zastrzeżenie drugie – Izrael jest okupantem. Okupuje ziemie przyznane na drodze rezolucji i planów pokojowych Palestyńczykom. Nie dopuszcza do powstania Państwa Palestyńskiego posługując się polityką faktów dokonanych. W świetle prawa powinien być traktowany jako okupant, którym jest, a tak traktowany nie jest. Umożliwia mu to jego największy sojusznik – USA, które coraz częściej blokują rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ, potępiające działania Izraela w proporcjach powtarzającego się 15:1.

Izrael jest notorycznym przestępcą wojennym, popełnia bowiem zbrodnie wojenne. I to nie tylko chodzi o eksterminację Palestyńczyków w formie atakowania cywilów w trakcie akcji armii izraelskiej, których ofiarami padają bezbronni. Trzeba zaznaczyć, że wśród zbrodni wojennych zakazanych konwencjami znajdują się m.in. wysiedlanie ludności z okupowanych terenów, jak i zasiedlanie tych terenów własnymi osadnikami. To zbrodnia wojenna, której permanentnie dopuszcza się Izrael, rugując z ziem przyznanych przez fora międzynarodowe Palestyńczykom i osiedlając tam osadników, importowanych ostatnio głównie z Rosji.

Izrael jest państwem nacjonalistycznym. 19 lipca 2018 roku tamtejszy parlament proklamował Izrael jako „państwo narodu żydowskiego”. Pomyślmy co by się działo, gdyby taką deklarację złożył np. polski parlament. Toż społeczność międzynarodowa zawyłaby, zaś partie opozycyjne to by się chyba oflagowały na dobre. A my mamy lepsze papiery, gdyż etnicznych Polaków jest w kraju z 98%, podczas, gdy Żydów w Izraelu około 75%. Stopień nasilenia wzmożenia narodowego ociera się o rasistowskie zachowania, jakimi jest używanie kryteriów etnicznych przy wysiedleniach. Ale Izrael jest jedynym krajem, któremu się to wybacza, kiedyś miał o wiele mniej eskalującego kolegę w postaci RPA, ale teraz już został sam na tej wyjątkowo tolerowanej pozycji.   

I ostatni kontekst, ważny dla wytłumaczenia opisywanej poniżej historii. Izrael ma bardzo trudny i skomplikowany system polityczny. To ofiara ordynacji proporcjonalnej, bez progu wyborczego, który trzeba przejść by uczestniczyć w podziale mandatów w parlamencie. Jeśli do tego dodać mniej więcej zrównoważony podział sił politycznych to ma się receptę na chaos. Bardzo trudno znaleźć większość wśród rozproszonych sił politycznych, w ciągu 2 ostatnich lat mieliśmy w Izraelu 4 wybory. Zabieganie o większość wisi na włosku kilku partyjek, po 2-6 mandatów.

I teraz, znając te powyższe uwarunkowania można próbować ocenić sytuację „dzień przed” nową odsłoną konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Otóż Izrael był tuż po wyborach, w których wygrała partia Likud premiera, który rządził od 12 lat, Netanjahu. Jednak Likud musiał sobie znaleźć koalicjantów w takim planktonie. Tu trzeba zaznaczyć, że Netanjahu ma dodatkową motywację do walki o władzę. Jeśli przegra – najprawdopodobniej pójdzie do więzienia za korupcję. Ma już parę procesów, zawieszonych na czas jego premierostwa, które daje mu immunitet. I sprawy dla premiera szły źle, bo kroiła się egzotyczna koalicja antylikudowska, opozycja dogadywała się i była bliska osiągnięcia większości. Jej egzotyczność polegała na tym, że rachunki powyborcze wskazywały po raz pierwszy na konieczność wzięcia do koalicji partii arabskiej. Netanjahu tracił i ostrzegał Żydów, że jeśli dojdzie do tej koalicji to żywioł arabski bezpowrotnie zaleje Izrael.

I teraz zdarzył się konflikt, który idealnie leczył wszelkie problemy premiera, tak idealnie współgrający z jego interesem, że – przynajmniej w moim przypadku – można mieć obawy o jego spontaniczny charakter. Narzędzia eskalacyjne miał i ma w rękach izraelski rząd. Pretekstem była grożba eksmisji 6 rodzin palestyńskich z ich domostw we Wschodniej Jerozolimie, okupowanej przez Izrael. Jest tam około 2 tysiące takich rodzin, które na podstawie tych kliku eksmisji mogły zobaczyć jaki los ich czeka. Pretekstem do eksmisji były żądania organizacji osadników żydowskich, by eksmitować te rodziny, gdyż do ich siedzib sprzed 1948 roku istnieją roszczenia żydowskie co do własności nieruchomości. Żeby sobie uświadomić o co chodzi, to tak jakby na Ziemie Zachodnie przyjechali Niemcy (choć ci na razie nie okupują Polski) i na podstawie przedwojennych papierów wywalili z domów mieszkających tam od 1945 roku Polaków.

Nie dziwota, że Palestyńczycy podnieśli larum. Do tego te akcje zbiegły się z Ramadanem, a właściwie jego końcówką. Akurat w tym okresie przypada marsz Żydów celebrujących święto zjednoczenia Jerozolimy, ogłoszonego jednostronnie przez Izrael w 1980 roku. W świetle międzynarodowych planów Jerozolima w swej wschodniej części nie należy do Izraela, a więc ONZ i społeczność międzynarodowa nie uznało tego aktu. Właściwie uznało je jedno państwo – USA, za czasów Trumpa. Żydzi wytyczyli prowokacyjne trasy marszu przez dzielnice zamieszkałe przez Palestyńczyków, co nie mogło się im również spodobać. W dodatku izraelskie służby specjalne zaatakowały wiernych przy meczecie Al-Aksa w Jerozolimie, wchodząc nie tylko na teren świątyni, ale również na teren meczetu, strzelając granatami hukowymi i gazowymi w wiernych w meczecie. Wypełnionym wiernymi w czasie obchodów końca Ramadanu. Znowu analogia – wyobraźmy sobie, że w trakcie modłów w Wielkanoc służby pałują i gazują wiernych modlących się na Jasnej Górze.

Pod Ścianą Płaczu żydowscy manifestanci tańczą i śpiewają z radości a nad nimi płoną cyprysy przy trzecim co do świętości meczecie islamu. Apokalipsa. A świat arabski patrzy…  

Wszystko to dzieje się 10 maja, Izrael dostaje od Hamasu ultimatum wycofania się ze świątyni, na które nie odpowiada i rozpoczyna się ostrzał rakietowy izraelskich miast ze Strefy Gazy. Ruch ten jest na rękę Netanjahu, na tyle, że każe mi wątpić w to, że, mając w ręku wszystkie narzędzia do eskalacji konfliktu i używając ich w powyższy sposób zrobił to bez kalkulacji własnych interesów politycznych. Bo atak Hamasu to dla niego zbawienie. Rozmowy o koalicji opozycji ustały na czas wojenny, pojawiła się retoryka, że każdy kto jest przeciwko władzom wbija nóż w plecy zaatakowanemu Izraelowi, zaś obraz rakiet lecących na Tel Awiw był jasnym dowodem na to, przed czym ostrzegał Netanjahu – żywioł arabski nas zaleje.

I zaczęła się kolejna tura asymetrycznych walk. Po jednej stronie terroryści ze strefy okupowanej przez Izrael, którzy strzelali rakietami tam gdzie popadnie, zaś z drugiej strony wyszkolona armia pacyfikująca, na razie zdalnie, zbuntowaną okupowaną prowincję. Świat zachwycał się na początku wyglądającą jak z gry komputerowej Żelazną Tarczą, która strącała coraz mniej prymitywne rakiety Hamasu, ale potem zaczęły się odwetowe naloty na Strefę Gazy i widoki dla komputerowych gadżeciarzy się skończyły. Zaczęła się odwetowa rzeź w Gazie.

Trochę o Strefie Gazy. To pas ziemi okupowanej przez Izrael. Wymiary 7 na 40 kilometrów. Zamieszkały przez około 2 miliony ludzi. Wcześniej było tam ich 300 tysięcy, reszta to uchodźcy palestyńscy, wyparci przez Izrael z okupowanych ziem. Jest więc ciasno i bardzo biednie, bezrobocie wśród młodzieży 80%, ogólne 40%, nie można wyjechać i wjechać, wylecieć ani wypłynąć na morze, bo cię marynarka izraelska zatopi. Nawet gdybyś mógł wyjechać, to nie da rady, bo jesteś bezpaństwowcem, bez paszportu. Największe więzienie świata. W dodatku gotowa recepta na ekstremizm i rekrutację do terrorystów. Bo w tej sytuacji dla Palestyńczyków, bez państwa i zasobów nie ma szans na otwarte wystąpienie przeciwko okupantowi. Znamy tę sytuację – też byliśmy przez wiele lat narodem terrorystów, który stać było jedynie na zamachy, partyzantkę, czy beznadziejne powstania. Tak to jest z okupowanym narodem, który stawia na jedną kartę własne przetrwanie by… przetrwać.

W Strefie Gazy jedyne wybory przeprowadzono dwa lata temu i wygrał je Hamas, organizacja terrorystyczna, w dodatku nie tyle zainteresowana niepodległością Palestyny co, co dżihadem i ustanowieniem lokalnego kalifatu. Hamas jest w Strefie Gazy administrującą władzą z wyboru. I przy takiej sytuacji społeczności Gazy nie dziwota, że wybrali ekstremistów, a nie na przykład bardziej ugodową Organizację Wyzwolenia Palestyny.

Netanjahu dobrze skalkulował, bo taktycznie konflikt wzmocnił ekstremizm po stronie jego przeciwników. Teraz łatwiej będzie społeczności międzynarodowej wytłumaczyć, że mamy do czynienia z terrorystami, a także izraelscy Żydzi zobaczą, że po stronie Palestyńczyków to nie ma z kim gadać, bo tam sami terroryści, atakujący niewinnych cywilów. A więc odwet.

W przypadku Izraela są to „punktowe” naloty na cele w Gazie, która strzela rakietami w izraelskie miasta. Ale coś nie bardzo grało. Armia Izraelska twierdziła, że jej ataki nie mają charakteru odwetu na cywilach, tylko wyeliminowanie infrastruktury militarnej Hamasu. A naloty na Gazę się odbywały (w sumie ponad 2 tysiące bombardowań), zaś Hamas nawet zwiększył ostrzał (w sumie ponad 4 tysiące rakiet). A więc naloty nic nie załatwiły. Izrael zaczął utrzymywać, że atakuje infrastrukturę krytyczną Hamasu, który w dodatku umieszcza ją w bezpośrednim sąsiedztwie cywilów. Ale jak pisałem – Hamas to tamtejsza administracja, a więc celem może być siedziba wodociągów czy biura.

W końcu okazało się, że „chirurgiczne” ataki bombowe mają na celu eliminację członków Hamasu. Ale ci mieszkają, jak i izraelscy wojskowi, także wśród bezbronnej ludności. W ten sposób zaczęły rosnąć ofiary wśród cywilów, i to wcale nie koniecznie używanych jako żywe tarcze. Izrael bowiem zarzucał, że Hamas lokuje swoje siedziby w budynkach cywilnych, co usprawiedliwia pośrednio ofiary wśród cywilnej części ludności. A przecież siedziba armii izraelskiej jest umiejscowiona w centrum Tel Awiwu, wśród budynków mieszkalnych, zaś radio armii na piętrze apartamentowca. I co, to miałoby usprawiedliwić ewentualne ofiary, gdyby Hamas miał ochotę i możliwości skopiować „taktykę” Izraela?

Mnożące się ofiary po stronie cywilów, niesymetryczność i odwetowy charakter reakcji Izraela wywołały sprzeciw wśród społeczności międzynarodowej. Zapalczywość Netanjahu po raz kolejny postawiła USA w trudnej sytuacji. 15:1 Stanów na Radzie Bezpieczeństwa wykonane trzy razy w ciągu tygodnia, by blokować rezolucje ONZ oskarżające Izrael o atakowanie cywilów, wygląda już coraz gorzej. Stają się też egzaminem dla nowego prezydenta USA, który zadeklarował próby rozwiązania tego konfliktu, stał się zaś kolejnym zakładnikiem żyrującym dowolny poziom eskalacji konfliktu w wykonaniu Izraela.

I to chyba było przyczyną klęski Netanjahu ze strony polityki wewnętrznej. Konflikt, moim zdaniem sprowokowany przez niego, prowadził Izrael w przepaść. Konfliktował go ze strategicznym (jedynym?) partnerem popierającym i kredytującym politykę Izraela w regionie. I opozycja wróciła do stolika rozmów. I powstała „totalna” opozycja anty-Bibi. Opozycjoniści umówili się, że wezmą na pokład mandaty Arabów z ostatnich wyborów. Rotacyjnie będą premierami najpierw Naftali Bennett, potem Jair Lapid. Wybrany 2 czerwca (ci to mają tam w Izraelu polityczną kumulację) nowy prezydent Isaac Herzog powierzył premierostwo opozycji i zapowiedział zaraz po swoim wyborze, że „musimy bronić międzynarodowego statusu Izraela i jego dobrej reputacji w rodzinie narodów, walczyć z antysemityzmem i nienawiścią do Izraela, a także zachować filary naszej demokracji”. Czyli nihil novi. Najpierw narażamy resztki międzynarodowej reputacji Izraela, by potem mieć ręce pełne roboty nad jej odwojowaniem, w dodatku jesteśmy gotowi do walki z antysemityzmem i nienawiścią, za którą – jak zwykle – będzie uważany każdy fakt krytyki postępowania władz Izraela.

Po 11 dniach walk zdecydowano się na zawieszenie broni. Pora więc na bilans, czyli kto wyszedł zwycięsko. Zwycięzców było na początku trzech, a zostało dwóch. Przede wszystkim wygrał Hamas, który umocnił się politycznie nie tylko w strefie Gazy, ale i międzynarodowo. Będąc wcześniej wyklętym, to on reprezentował Palestyńczyków w trakcie rozmów o zawieszeniu broni w Kairze, czyli stolicy Egiptu, który z Hamasem ma na pieńku. Zyskał także w regionie Iran. Bo to on przecież jest aktywnym w Syrii i Libanie, również w trakcie konfliktu umocnił się w Strefie Gazy. Otacza więc Izrael swoistym półksiężycem.

Na początku – jak pisałem – zyskiwał Netanjahu. Wyznaczył wspólnego wroga, w dodatku o nieskończonym potencjale ekstremizmu, kreując po stronie przeciwników stałe zapotrzebowanie na izraelskie rządy silnej ręki i niecackanie się z Palestyńczykami. Wcześniej, przed wyborami spoiwem jego chwiejnej koalicji była potrzeba zjednoczenia się przeciwko jednemu wrogowi publicznemu – kowidowi. Dziś wirusa mieli zastąpić palestyńscy ekstremiści. Ale premier zdaje się, że przegrzał. I ofiarą padł Izrael, którego postawą, a zwłaszcza działaniem na specjalnych prawach, społeczność światowa jest już powoli znudzona. Straciły też Stany, które przeciągnęły kredytowanie Izraela poza granice własnego image.

Przegrali polegli. Zwłaszcza cywile. Bo bilans jest złowieszczy (212 ofiar, w tym 61 dzieci), ale kto się tam będzie przejmował jakimiś uchodźcami. Ten stan trwa od 50 lat i bez eskalacji pies z kulawą nogą nie zajmuje się Strefą Gazy, a jak już jest konflikt, to króluje samoobronna (ale skierowana przeciw cywilom) narracja izraelska, zaś niesymetryczność ofiar jest już nużąca. Jest więc to kolejny zły bilans używania politycznych partykularyzmów dla rozgrywek wewnętrznych, kosztem o wiele większych ofiar. I jest to przykład nie tylko izraelski, ale powszechny, kiedy doraźne interesy stają ponad ochroną substancji narodowej i racji stanu.

Na koniec wątek polski. Czy to dobrze dla nas, kiedy zmieniła się po 12 latach władza w Izraelu? Przecież Netanjahu był uznawany za mocno nieprzychylnego Polsce, używał swojej wersji historii znowu w celach wewnętrznych, zbijając kapitał na żydożerczości Polaków. Ale tu nie ma poprawy, śmiem twierdzić, że może być nawet gorzej. Bo popatrzmy – kto go zastąpi. Mamy tandem Bennet-Lapid. Popatrzmy kto zacz: „Jair Lapid i Naftali Bennett, którzy w ramach umowy koalicyjnej zgodzili się na to, by każdy z nich sprawował funkcję premiera przez pół kadencji, dali się poznać jako politycy budujący swoją pozycję m.in. również przez zniesławianie Polski. Lapid mówił: „Były polskie obozy śmierci i żadne prawo nigdy tego nie zmieni”. Twierdził, że jego babkę Niemcy wywieźli z Serbii do Polski, bo tylko w Polsce mogli liczyć na pomoc w realizacji ludobójstwa Żydów. Kłamał na każdym poziomie. Żadna jego babka nie zginęła w czasie wojny. Z kolei Naftali Bennett w czasie nagonki na nowelizację polskiej ustawy o IPN, jako minister edukacji zarządził w izraelskich szkołach dodatkowe lekcje na temat zagłady Żydów w czasie drugiej wojny światowej, w czasie których miało zostać podkreślone rzekome sprawstwo Polaków.

Po zawieszeniu broni kolejna partia osadników żydowskich wmaszerowała na teren świątyni Al-Aksa. Widać, że bez względu na ruchy na szczytach izraelskiej władzy, główne rzeczy pozostaną takie same. Na Bliskim Wschodzie – bez zmian.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.             

About Author

18 thoughts on “7.06. Na Bliskim Wschodzie – bez zmian.

  1. Bardzo trafna analiza. Przedostatni akapit polscy politycy powinni sobie powiesić na ścianie i czytać codziennie. Strategicznie polski interes jest sprzeczny z izraelskim, można robić interesy, ale trzeba analizować dziesięć ruchów naprzód i patrzeć na ręce. I to 447, które czeka na dobry moment, podczas gdy my śpimy.

    Można dodać, że Izrael nie jest tak jednolity jak się z daleka wydaje. Po przyjęciu milionowej emigracji z byłego ZSRR pojawił się antysemityzm, starannie ukrywany, na ścianach malowano swastyki.

    Izrael boi się Iranu, widać, jak próbuje wciągnąć USA w rozgrywkę przeciw Iranowi. Kto wie, czy ostatnia seria pożarów w irańskich obiektach przemysłowych to jedynie przypadek. Jeśli nie, to kolejny kanister benzyny w tamtejszym konflikcie.

  2. Jestem sympatykiem Pańskiego dziennika i z tym większą przykrością muszę stwierdzić, że dzisiejszy wpis jest koszmarnie jednostronny i brak w nim jakichkolwiek poważniejszych źródeł. Ponieważ operuje Pan mainstreamową narracją, proponuję zapoznanie się z czymś, co mogłoby zrównoważyć ten obraz. Pisze Pan: „Uważam, jak społeczność międzynarodowa, że Żydzi mają swoje prawo do życia i ziemi, jednak nie za wszelką cenę. Tą granicą jest zagłada innego narodu”. Problem polega na tym, że zagłada narodu żydowskiego jest celem Hamasu, który w swojej deklaracji ideowej powołuje się na Koran:

    „Our struggle against the Jews is very great and very serious. It needs all sincere efforts. The Islamic Resistance Movement is but one squadron that should be supported…until the enemy is vanquished and Allah’s victory is realized. It strives to raise the banner of Allah over every inch of Palestine…It is one of the links in the chain of the struggle against the Zionist invaders…

    The Prophet, Allah bless him and grant him salvation, has said: „The Day of Judgement will not come about until Moslems fight the Jews (killing the Jews), when the Jew will hide behind stones and trees. The stones and trees will say O Moslems, O Abdulla, there is a Jew behind me, come and kill him.'”….There is no solution for the Palestine question except through Jihad. Initiatives, proposals and international conferences are all a waste of time and vain endeavors. Palestine is an Islamic land.”

    Hamas został demokratycznie wybrany przez ludność Gazy. Ludność wiedziała o deklaracji programowej Hamasu. Pisze Pan: „W Strefie Gazy jedyne wybory przeprowadzono dwa lata temu i wygrał je Hamas”. Nieprawda. Hamas wygrał wybory po raz pierwszy 25 stycznia 2006 roku. Zaraz po jednostronnej decyzji Izraela o wycofaniu się stamtąd. Czyli terroryści objęli władzę z woli ludu. Pisze Pan: „I przy takiej sytuacji społeczności Gazy nie dziwota, że wybrali ekstremistów” – przy jakiej sytuacji? W 2006 roku Hamas mógł uznać prawo Izraela do istnienia, zrezygnować z terroru, chęci eksterminacji Żydów i zacząć normalnie budować kraj.

    Gdyby Izrael chciał zagłady mieszkańców tego regionu, to by się stamtąd nie wycofał w 2005 roku w ramach idei „ziemia za pokój”. Poza tym, pisze Pan: „Izrael bowiem zarzucał, że Hamas lokuje swoje siedziby w budynkach cywilnych” – to nie jest nawet półprawda, tylko jeszcze mniej. Izrael zarzuca, że Hamas od dawna wystrzeliwuje rakiety z budynków mieszkalnych, szpitali i szkół, używając ludności cywilnej jako żywych tarcz. I to jest zbrodnia, o której Pan nie wspomina. Podwójna, bo oprócz atakowania cywilnej ludności Izraela poświęca się własną z całym rozmysłem. W palestyńskich domach prywatnych są całe magazyny z bronią, co IDF pokazuje w swoich materiałach. W palestyńskich szkołach od małego uczy się dzieci nienawiści do Żydów. Nawet we własnej telewizji. O tym wszystkim Pan nie pisze. Szkoda. Źródła są, tylko trzeba sięgnąć:

    https://palwatch.org/

    Zachęcam do przeczytania materiału „Myths And Facts – A Guide to Arab-Israeli Conflict” Mitchella G. Barda z wieloma źródłami do dokumentów.

    https://www.jewishvirtuallibrary.org/jsource/images/mf2017.pdf

    Cienię fakt, że nie ulega Pan medialnej presji w sprawie Covida. Cieszyłbym się, gdyby z taką samą odwagą oparł się Pan narracji medialnej dotyczącej omawianego konfliktu.

    Pozdrawiam.

    P.S.

    A dlaczego Izrael boi się Iranu? Bo Iran oficjalnie wzywa do anihilacji Izraela i USA. Dlatego sojusznika nie trzeba w nic „wciągać”. Każdy, kto chce, widzi, że Iran od dawna buduje arsenał nuklearny, żeby spełnić swoje groźby.

    „Iran was enriching uranium at purity levels that „only countries making bombs are reaching”, Rafael Grossi, director general of the International Atomic Energy Agency, told the newspaper”

    https://www.reuters.com/world/middle-east/iaea-head-calls-irans-nuclear-programme-very-concerning-ft-2021-05-26/

    1. Niestety nie zgadzam się. Szczególnie z zarzutem braku źródeł. Wśród nich są trzy wywiady z ekspertami od Bliskiego Wschodu. Także inne źródła z samych źródeł. Znam tę propagandę izraelską i niestety jej nie trawię. A co do Gazy, to nie trzeba szukać pretekstów ze strony Hamasu, wystarczy tam trochę pożyć, a właściwie starać się przeżyć. Wiem, Izrael to ludzkie paniska – mogli zarżnąc Palestyńczyków a tego nie zrobili. Uszami mi się taka narracja już wylewa. Co do całości, to ciekawy jest wpis powyżej Trzeźwy i życzliwy. Próba logicznej analizy a nie propagandowe przerzucanie piłeczki

    2. re: Trzeźwy i życzliwy
      re: A dlaczego Izrael boi się Iranu?

      Bo w Iranie jest duża społeczność wyznania mojżeszowego, która wspiera swój rząd irański i jest przeciwnikiem istnienia sztucznego tworu o nazwie „Izrael”.

      Muhadineżad to taki może irański Zyrinowski, ale dość dosadnie w sposób trochę przejaskrawiony wyraża „wolę ogółu”…

      Sorry, ale z braku czasu więcej nie popolemizuję – mam obowiązki wobec Czytelników i wracam „do Syrii”…

    3. Niezłe szambo wybiło z pańskiej herbacianej wypowiedzi . W dodatku kołtuńskie szambo.
      To tak jakby wszystkich Żydów oceniać na podstawie nauk rabbiego Ovadii…

  3. Witam i dziękuję za bardzo przyzwoite nakreślenie sytuacji w Palestynie i regionie.
    Jeżeli mogę to dorzucę swoje trzy grosze – czyli staropolską monetę sprzed wprowadzenia w połowie XIX wieku systemu dziesiętnego.
    Teoria spiskowa głosi, że ta krótka wojna była wywołana przez przeciwników Bibiego N. jakich ma w armii i rządzie. Bo Bibi zaczął się kumać z Izraelczykami (obywatelami państwa Izrael) ale wyznania mahometańskiego, czyli partią arabską w Knesecie. A w efekcie doszło do czegoś niebywałego, bo po atakach na Strefę Gaza i mimo tych ataków, to właśnie Arabowie stanowią tan najmniejszy, ale najważniejszy element w chwilowo zjednoczonych partiach żydowskich – czyli jednocześnie fundamentalistach, a do tego zajadłych polakożercach. Jest co coś niebywałego na tamtejszej scenie politycznej.
    Możliwe jednak że to Bibi wywołał „wojenkę” by zablokować przystąpienie Arabów izraelskich do sojuszu który go jednak pozbawił władzy.
    Warto zauważyć, że ta dziwna „wojna” trwała do momentu aż Palestyńczycy z Gazy nie trafili – pewnie przypadkiem – w ropociąg idący od Morza Czerwonego do Morza Śródziemnego. Bo warto wiedzieć, że kraje arabskie na potęgę handlują z Izraelem ropą. Zresztą – resztę brakującej Izraelowi ropy do potrzeb własnych i wysyłania do Europy, dostarczają Kurdowie z Syrii i Iraku – via Turcja.
    Wojna zakończyła się momentalnie po tym jak trafiono w rurociąg. Egipt natychmiast nakazał przerwać ogień i obie strony potulnie wykonały rozkaz. Dlaczego? Bo wszyscy są uzależnieni od Egiptu i trwających prac nad projektami energetycznymi – gazociągiem z Izraela (pole gazowe Lewiatan) – do egipskiego zakładu skraplania gazu pod Aleksandrią.
    W wyniku wojny krótkiej wszyscy uzyskali swoje cele. Hamas medialnie wygrał – a to sunnici! Wygrał Iran – bo Hamas (sunnici!!!!!!!!!!!) – podziękowali Iranowi za pomoc w dostarczeniu rakiet i części do nich, oraz kasę. Wygrał także Izrael – bo dostanie dodatkową pomoc finansową i materialną z USA. Jedyny przegrany to Bibi N. oraz mieszkańcy obozu koncentracyjnego Gaza.
    Warto też dodać, że mimo iż ginęli prawdziwi ludzie – po obu stronach – to Palestyńczycy celowali specjalnie w cele niezamieszkałe. Ale wypadki się zdarzały – jak trafienie tymi – głownie – samoróbkami – w domy mieszkalne, rurociąg i niemal trafienie w wieże wiertniczą na polu Lewiatan.
    De facto wygrał też Hezbollah – a to szyici! Bo powstrzymali swoich wojaków od ataku na Izrael ze strony Libanu, a dostarczyli trochę zabawek dla wrogich sobie sunnitów z Gazy, co przyznali Hamasowcy, cedząc podziękowania przez zęby – bo to zajadli wrogowie.
    Wygrali też Żydzi z Iranu – bo jest tam bardzo duża społeczność żydowska, która popiera swój irański rząd i jest wrogiem Izraela. Podobnie jak żydowscy ortodoksi amerykańscy i izraelscy!
    Paradoksów i ciekawostek jest wiele. Mógłbym o tym godzinami nawijać. Z moich osobistych kontaktów z Palestyńczykami – których uważam za prawdziwych Żydów – tyle że trochę inaczej manifestujących swą wiarę, oraz z żydami i Żydami (rozróżniam narodowość i religię!) dużo się „naumiałem” i zrozumiałem.
    PS
    Jak mówił jakieś 20 lat temu H. Kissinger – faktycznie Izrael jako państwo jest skończone, o czym świadczy to że więcej mieszkańców Izraela wraca na powrót do krajów byłego ZSRR i Bloku Wschodniego, niż przyjeżdża do Izraela…
    Pozdrawiam i czekam na kolejne kowidlane i nie tylko – opowieści…
    BK

    1. Bardzo ciekawe i spójne z obrazem Izraela który się wyłania jeśli przyglądamy mu się z wielu stron i powstrzymujemy przesądy…

  4. Analiza odnośnie Izraela – w punkt. Co do wątku polskiego – PIS to reprezentant interesów Izraela i USA ( co – póki co – jest to tożsame ) w Polsce ( tak jak PO opcji francusko – niemieckiej ) . Wypowiedzi polityków izraelskich , przy uwzględnieniu tego kontekstu, należy więc interpretować raczej jako dyscyplinowanie i przypominanie wasalowi kto tu rządzi . Nie należy również zapominać o tym , że granie kartą antypolonizmu jest korzystne ( ze względu na nastroje społeczne wobec Polaków ) politycznie w sytuacji permanentnej kampanii wyborczej .

  5. No to teraz z Pana antysemitę zrobią. Wstrząsająco opisywała te wysiedlenia Palestyńczyków śp. Oriana Fallaci..

  6. Jurek dwa stwierdzenia. Jesteś antysemitą, albo o sytuacji masz mgliste pojęcie. Żadna analiza „w punkt”. Zastanawia mnie tylko jedno dlaczego w Polsce antysemitami są i prawicowcy i lewacy. Widocznie jednak tak jest że Polacy wyssali to z mlekiem matki. Reszta do pogadania przy okazji.

      1. Ja nie lubię PISu? Ja ich uwielbiam 🙂 A ty nie jesteś symetrysą w tym artykule, tylko antysemitą 😉
        Do rzeczy zastrzeżenie pierwsze:
        1. Izrael jest najczęściej sekowanym państwem – porównaj ile było rezolucji przeciwko innym państwom, Algierii mordującej i sekującej Kabylów. Myślisz, że Zidane grał by dla Francji? Turcji, sekujących i mordujących Kurdów, dalej nie chce mi się wymieniać… Rosji…? Z rzetelności zrób taką statystykę, potem pogadamy. „Specjalna troska” polega właśnie na tym, że to Izrael jest najczęściej atakowanym na formu ONZ Państwem za porównywalne czyny. Więc fakt, jest traktowany specjalnie, specjalnie źle.
        2. Propozycję podziału na dwa Państwa odrzucili Palestyńczycy. Teraz to byłaby tragedia przede wszystkim dla Palestyńczyków systematycznie okradanych i terroryzowanych przez obecne „palestyńskie władze”, czyli terrorystów Hamasu i kleptokratów Fatah na czele.
        3. I co? Polska staje się szybciutko państwem narodowo – socjalistycznym. I to faktycznie, a nie w deklaracjach parlamentu. Nie wiem co lepsze…
        4. Wysiedlanie – to jest temat na osobny esej z mojej strony. 700k Żydów wygnanych z krajów ościennych rozumiem, pomijamy i ich nie dotyczy Twoje oburzenie. Akurat tutaj „się zaczeło” po wyroku sądu – rodzina zajmowała ten teren nielegalnie. Rozumiem, że nieważne, bo arabska…
        5. System polityczny Izraela ta zasługa Polaków 😉 Przepisali po prostu regulamin Sejmu polskiego i część ordynacji sprzed II wojny.
        6. Może analizę dzień przed zacznij od intifady tik-tok? Nie wiesz, co to? Google nie podpowie, Chodzi o swoistą „modę” wśród arabskiej młodzieży na atakowanie Żydów, najczęściej o tradycyjnym wyglądzie (ubiorze) i wrzucania nagrań tego na serwis TikTok. Szybko pojawiły się kolejne, w tym i takie z fizycznymi atakami. Zaczęło dochodzić do starć grup młodzieżowych, a oliwy do ognia dolewały środowiska Bractwa Muzułmańskiego powiązane finansowo z Turcją i Katarem.
        7. Zajmujesz się Bibim – pewnie pójdzie do więzienia i słusznie, ale dziwi mnie że tak nie lubisz akruat Likudu, tak do PiS podobny. Prezydent Autonomii Palestyńskiej odwołuje kolejny raz wybory. Pretekst ten sam co ostatnio (w 2019), czyli brak zgody Izraela na głosowanie we wschodniej Jerozolimie. Przypomnij, kiedy to Abbas został wybrany? Ktoś, coś? Chcesz możesz napisać, że ci terroryści reprezentują Palestyńczyków?
        8. Obsesja na punkcie Al-Aksa, postawionego przez arabskich najeźdźców w świętym miejscu judaizmu (aczkolwiek część historyków przychyla się do opinii, że to Rzymianie wcześniej postawili tą budowle jako kościół, a Arabowie tylko ją przejęli) i jego „wyzwolenia” (piszę w cudzysłowie bo nie ma tu czego wyzwalać, to dalej jest meczet, nikt zeń synagogi nie zrobił) jest jednym z kluczowych punktów ideologii islamskiej skrajnej prawicy. Ten meczet zresztą do nie tak dawna nie miał dla Arabów żadnego znaczenia. Jako katolik może jednak napisz może coś symetrystycznie n/t Erdogana, bo on „odpalił” meczet w katedrze w Konstantynopolu. Nie przeszkadza symetryście?
        6 maja Międzynarodowy Związek Muzułmańskich Uczonych (IUMS) opublikował kazanie wzywające do przemocy wobec Żydów, dżihadu i „wyzwolenia” meczetu al Aksa. Jakiego wyzwolenia pytam??? IUMS to organizacja Bractwa Muzułmańskiego wspierana przez Katar i Turcję. Dzień później w telewizji o nazwie nomen omen al Aksa członek Biura Politycznego Hamasu i były minister spraw wewnętrznych Fathi Hammad wezwał Palestyńczyków z Jerozolimy do ucinania głów Żydom i informował, że odpowiedni nóż kosztuje 5 szekli. To nic nowego, ataki nożownicze Hamas propaguje od dawna. Najlepiej w wykonaniu dzieci na żołnierzy izraelskich – ci zazwyczaj są szybsi i jest kolejny propagandowy obrazek zabitego dziecka (a o tym, że temu dziecku nóż do ręki wsadził stary fanatyk religijny to już cisza).
        9. Kto zaatakował rakietami dostarczanymi przez Iran? Hamas. Bo Iran chce żeby o ich budowie atomówki było cicho. Iranowi zależy na powrocie do „porozumienia nuklearnego” i zniesieniu sankcji. Izrael jest przeciwny, więc osłabienie głosu Izraela jest w interesie Iranu. Mała wojenka, martwe dzieci, zaowocuje osłabieniem przekazu i wpływów Izraela, także w kwestii irańskiej. A że przy okazji zginą cywile? A kogo to obchodzi poza innymi cywilami? A i tymi łatwo manipulować co właśnie widzimy w tym przypadku.
        I na koniec… W Izraelu nie rządzą syjoniści, a rewizjoniści. Rewizjonizm syjonistyczny ma z syjonizmem tyle samo wspólnego co narodowy socjalizm z socjalizmem. I nie jest to przypadkowe porównanie, bo faktycznie można tu mówić o faszyzmie. Tak wiec, jeżeli ktoś jest przeciwko polityce rządu Izraela, to powinien się określać jako antyrewizjonista. A antysyjonizm to po prostu inna nazwa antysemityzmu.
        Pozdrawiam,
        Bartek

        1. Wiesz co? Nawet mi się nie chce czytać po pierwszym zdaniu. Mam już powyżej uszu takich co rozdają plakietki antysemityzmu. Ac o Ci daje takie prawo? Mnie nie daje takiego prawa, róniez logika, do zrównawani antyPisówców z antyPolakami. To jest symetria, ale w moim wykonaniu. A na jakiejż to zasadzie i dlaczego można się ważyć w tym względzie na tego roadzju obelgi? A bezpodstawne zarzucanie komuś tego rordzaju postaw jesto belgą. Jeszxcze raz – rozumiem, ze krytykowanie posunięć rządu Izraela może być zrównywane z antysemityzmem? Przecież to absurd logiczny i głupota. Reszty mi się nawet czytać nie chce, z resztek szacunku do Ciebie. Mocno mnie zawiodłeś i to publicznie.

          1. Fakt, nazwanie Ciebie antysemitą zamyka dyskusję, za co przepraszam. Zwracam po prostu uwagę, że Twoja krytyka jest absolutnie niesymetrystyczna względem Izraela i jego poczynań. To jest postawa większości w tym Kraju – czy z lewicy czy z prawicy.

  7. Parę lat temu musiałem pożegnać się z ulubioną znajomą, po tym gdy wyzwała mnie od antysemitów gdy ośmieliłem się skrytykować rząd Izraela.
    Tak to już u nas jest -albo kochasz ten narów w całości,miłością ślepą, albo jesteś…antysemitą.

    Od lat zastanawia mnie postawa Izraela wobec Palestyny.
    Nie potrafię bowiem zrozumieć jak naród, który przeszedł getta, holokausty itp okrucieństwa może zgotować drugiemu narodowi to samo?
    Niedawno z odpowiedzią , niespodziewanie, przyszła …epigenetyka.
    Strach pomyśleć jakie dalsze zmiany przyniosą szczepienia(?)

    Jedyną pocieszającą wieścią ostatnich godzin jest fakt ,że Netanyahu wreszcie „wyleciał”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *