27.09. Niemowlaki w przyłbicach
27 września, dzień 209.
Wpis nr 198
zakażeń/zgonów/ozdrowień
87.330/2.432/67.904
Przyłbica jest wielkości spodeczka. Opaska uciska czoło dwudniowego niemowlaka. W sali leży ich kilkanaście sztuk w szklanych brytfannach, wszystkie w przyłbicach. Drą się – jak to noworodki. Wygląda to apokaliptycznie. Mamy już doniesienia z Bangkoku, że w tamtejszej porodówce tak walczy się z kowidem. Jak się otrzepałem z emocji to zacząłem to racjonalizować i za nic mi to do niczego nie pasuje. Po pierwsze – przyłbice. Ich zdolności izolacyjne są bliskie zeru. Do czasów kowidowych były używane, żeby ktoś nie zakaził cię kropelkowo przez oczy i twarz kichając ci w lico. Teraz na całym świecie stały się pretekstem do wykazania się, że noszącemu zależy, ale nie aż tak, żeby się udusił. Czyli głównie przez naiwnych starszych, naiwnych, bo to nie działa. Ja miesiąc temu podnosiłem ze schodów metra takiego staruszka. Upadł gdy schodził, ledwo dychał, ale przyłbica na czole. Co prawda po kątem 45%, jak u hutnika na przerwie na mineralną, ale założona. Do końca udzielania pomocy. Po drugie – dzieci. Kto kogo ma zakazić? Noworodek się rodzi z kowidem? No chyba nie. Zakażą go lekarze? Jak? Jak takie kozaki, to niech sami noszą przyłbice albo maseczki i już. Wstrząsające obrazki, zwłaszcza zanurzone w oparach konieczności, gdzie na portalach kobiecych tłumaczy się, że właściwie to wszystko w porządku i należy się mamuśki… przyzwyczajać.
Idzie zabójczy koktajl – połączenie grypy i kowida. Jak już pisałem będzie jazda, bo objawowi grypowcy będą lądowali na kowidowej kwarantannie czekając na wyniki testów, których nikt chory na grypę do 2020 roku nie przechodził. W związku z tym sami sobie zafundujemy drugą falę, bo się okaże, że większość z nas miała lub ma kowida i żyje, bo nawet tego nie zauważyła. Mamy już nawet nazwę na to nowe zjawisko – twindemia, czyli kowid do kwadratu. W dodatku okazało się, że można mieć obie infekcje na raz – grypę i kowida, przy czym według brytyjskich badań śmiertelność na grypę w tym sezonie ma być dwukrotnie wyższa niż na kowida. Co z nowu nagania sprzedaż szczepionek na grypę z… 50% skutecznością.
Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to można zobaczyć jak systematycznie należy się przygotować do koronawirusa. Opublikowano, jaki jest schemat obostrzeń. Wygląda jak gra w okręty – na górze podział na 5 poziomów, w pionie – podział na branże/aktywności. Na skrzyżowaniu jednych i drugich możemy grać w okręty – tu pancernik trafiający w social distansing, tu dwukomórkowy niszczyciel – trafiamy w wesele: poziom 4 i 5: może uczestniczyć 6 osób. Wychodzi – nowożeńcy i dwie pary rodziców. Bez świadków. Zniechęcające. Choć z drugiej strony – bez świadków później można się wyłgać jak coś nie pójdzie ze związkiem jak trzeba.
Mamy też polski kwiatek. Płaskoziemca zwrócił się do naszego ministerstwa ds. kowida, kiedyś zwanego Ministerstwem Zdrowia, z pytaniem, ile osób zmarło w Polsce na „czystego” kowida, to znaczy – bez chorób współistniejących. Wyszło, że 292 osoby, co przy +2.000 zmarłych w ogóle każe się zastanowić nad sensownością całej tej zadymy. I tak, jak pisałem – jeśli wychodzi, że w Polsce mamy z milion „zakażonych na testy” i jeśli do tego dodać, że na czystego kowida zmarło w naszym kraju 300 osób, to wychodzi tak: podzielmy 300 przez jeden milion i widzimy tę straszną pandemię.
W USA jak zwykle najlepsze odjazdy. Do czasu wyborów, bo po nich zrobi się poważnie. Jak przegra Trump to będziemy mieli sklerotyka u steru światowego mocarstwa, a jak wygra Trump – na co się zanosi – to zobaczymy, że dotychczasowe zadymy to tylko przygrywka do protestów po wyborach wygranych przez dotychczasowego prezydenta. Majdan w Waszyngtonie? Ciekawe. Ale miały być Stany:
Zmarła ikona feminizmu, sędzia Sądu Najwyższego USA, z bardzo „otwartymi” poglądami na aborcję. Ma to wiele zmienić w Ameryce i pomoc Trumpowi w reelekcji, bo szale aborcyjne przeniosą się z Obamowej wolności absolutnej, włącznie z aborcją w… dziewiątym miesiącu. Ale ja nie o tym – na pogrzebie sędzi Ruth Becker Rinsburg jej trener personalny przed wystawioną na widok publiczny trumną wykonał 10 pompek. Na pożegnanie. Nawiązał do 10 pompek, która pani Ginsburg wykonała na swoje 80. urodziny. Widok szokujący i dziwny. Zwłaszcza w wykonaniu trenera personalnego kogoś, kto zmarł. W końcu powinien dbać o formę kiedyś klienta, a dzisiaj – nieboszczyka.
W kontynuacji amerykański kowidowych odjazdów okazało się, że… śpiewanie „Happy Birthday to You” zwiększa prawdopodobieństwo zakażenia kowidem. Używane w pieśni głoski „p” i „b”, tak zwane zwarto-wybuchowe, emitują najwięcej wydychanego powietrza w formie kropelkowej i to ma roznosić koronawirusa w sposób szczególny. Ja jednak myślę, że pomijając ewidentnie manipulacyjne zachowania mediów w pandemii, to takie rzeczy to już choroba psychiczna.
Bo wyglądało to, jak znam media, tak: 1. Poranne spotkanie wydawcy z redaktorami: redaktory, znajdźcie coś o tej koronie, bo stacja xxx i yyy nas przegania z oglądalnością. Z tematu wirusa zejść nie możemy – potrzebne nowe, twórcze podejście. 2. Wstaje redaktor zzz i mówi – nasz kolektyw zobowiązuje się znaleźć coś do jutra rana. 3. Wydawca – dobra, ale na rano i żeby było cymes. 4. Narada redaktorów na osobności: John, jak się najbardziej roznosi kronawirus, John – no kropelkowo. Hmmm. Kropelkowo. Czyli jak się kaszle, kicha czy śpiewa. Ale o tym stacje xxx i yyy zrobiły już dwa reportaże ze śpiewakami operowymi, łącznie z testami na odległość między jaskółką a sceną. A może, żeby jakoś podkręcić, bo to opera i nikt nie bierze tego do siebie. Może coś popularnego ze śpiewu? Johny: pomyślę, bo coś w tym jest. 5. Johny dzwoni do redaktora prowadzącego – mam! Żona jest logopedką i wyszło, że są pewne głoski, które najbardziej emitują powietrze z płuc – erupcyjne, sorry – wybuchowe. Połączyliśmy te wybuchowe, czy jak im tam, z najbardziej popularną pieśnią i wyszło „Happy Birthday to You”. Jesteśmy uratowani. Wydawca będzie zadowolony. 6. Stacja emituje reportaż. 7. Na wniosek ludnosci wprowadzono zakaz śpiewania „Happy Birthday” jeśli ilość zebranych na urodzinach przekracza osiem osób…
Na koniec lądujemy we Francji. A jak to Francja, to – kiedyś to było oczywiste, teraz: nie – będzie o seksie. Okazało się, że koronawirus powoduje uporczywy… wzwód. Przestraszyli się ci temperamentni, ale parę milionów par się chyba zaciekawiło, bo to może zmienić dobrostan wielu ludzi i uratować niemało związków. Nie wiadomo jak to teraz będzie, bo wielu będzie chciało… załapać kowida. Moim zdaniem przy takiej motywacji to żadne maseczki się nie ostaną – każdy będzie chciał zachorować. Ciekawa będzie walka ludzkiego strachu z ludzkim pożądaniem. Wynik wcale nie jest taki pewny…
PS.W niedziele odbył się miedzynarodowy dzień noszenia szpilek. W social mediach pełno zdjęć zgrabnych nóżek, na które właścicielki założyły zgrabne szpileczki. Kurcze, jak w maju był międzynarodowy dzień bez stanika, to na fejsie… Eh, szkoda gadać…
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Przy dzisiejszym odcinku uśmiałam się jak dzika świnia, dziękuję jak nie wiem co albo jak wiem co.
Dzięki, ale mnie tam nie do śmiechu…