27.09. Zgadywanie IV fali
27 września, dzień 574.
Wpis nr 563
zakażeń/zgonów
2.903.655/75.572
W RMF FM puszczono przeciek, że rząd rozważa już wkrótce powrót do noszenia masek na wolnym powietrzu. Jednocześnie minister zdrowia, pan Niedzielski, zapytany jak będzie w październiku, powiedział, że będzie tak samo. Większość się ucieszyła, ale to oznacza, że będzie tak jak we wrześniu, czyli – nie wiadomo. No, bo sytuacja jest dynamiczna, a nie jakaś stała, do której można nawiązać w miesiącu następnym. Mamy wzrost zakażeń, pełzający lockdown w szkołach, zaraz dojdą studenty i może się posypać.
Moim zdaniem testują. I to nie kowida, tylko wytrzymałość społeczeństwa. Od pewnego czasu jestem propagatorem tezy, że tu już dawno nie chodzi o dane epidemiologiczne, ale szczepienne. Pierwsze idą nieźle, za to drugie – słabiutko. Najpierw pierwsze. Poziom zakażeń jest stosunkowo niski, to znaczy w porównaniu z poprzednimi okresami rzeczywistych pików, z tym, że chorych na testy. Biorąc pod uwagę zgony, bo na pozytywnych wynikach testów ciężko polegać, to niewiele się dzieje, nawet ze zmarłymi Z kowidem, a nie NA kowida. Ale to nie jest ważne. Dynamika z jednego na dwóch zakażonych to wciąż 100% i można wzmóc wzmożenie jak się chce. Idziemy więc powoli w kierunku Australii czy Nowej Zelandii, które zamykały całe miasta na podstawie 2-3 pozytywnych wyników testów, co dopiero – zgonów.
Jest to wyrazem tzw. religii COVID- Zero, to znaczy, że dopóki będzie z nami choć jeden przypadek, to nie ustaniemy w obostrzeniach. Ma to na celu – niby – wyeliminowanie kowida z planety, ale koronawirusy są, były i będą z nami na zawsze, co przyznały już inne kraje. Z tym, że pogodziły się z tą oczywistością i traktują wirusa jak każdego innego. Co innego kowidianie, czyli wyznawcy wspomnianego gusła. Ta konstatacja prowadzi ich do wniosków odwrotnych. Będziemy walczyć do ostatniego zakażonego, w warunkach koszarowej i wojennej mobilizacji. Pytanie – którą drogą pójdziemy? Na razie wygląda to na slalom węża – od ściany do ściany.
W tym względzie warto prześledzić narrację władz. O IV fali mówiono już od lipca, nawet podawano jej datę (okolice połowy sierpnia, przed puszczeniem dzieciaków do szkoły). Nie miało to ŻADNYCH podstaw epidemiologicznych, nic nie rosło. Patrzono się na inne kraje i stamtąd wyciągano wybiórcze wnioski, że jak tam, to i u nas. Wybiórcze, bo np. wniosków z kolapsu szczepień w Izraelu nie wyciągnięto i dalej jedziemy. Z tym, że hasło „Ostatnia prosta” zamieniono na wręcz płaczliwe, acz tym razem uniwersalne „Zatrzymajmy kolejną falę”. Myślę, że w międzyczasie testowano społeczeństwo na okoliczność. I testy – nie kowidowe, ale akceptacji wobec spodziewanych obostrzeń – wyszły słabo. Poza tym kasa na tarcze się już przepaliła. I tak dojechaliśmy do jesieni, gdy – moim zdaniem – grypa zrobi swoje i zacznie się sezonowa górka. Wrzutkę z tym, że RMF mówi co innego a minister co innego oceniam jako kolejną próbę wybadania – co kowidowy suweren na to.
Drugi aspekt to aksjomat masowego zaszczepienia. Nawet nie chce mi się wymyślać kombinacji – dlaczego go takiego mamy. Tu są różne teorie, od wpływu Big Farmy na decydentów, aż do rozpaczliwej ucieczki do przodu, by znaleźć jakiś moment graniczny, po którym wrócimy do „nowej normalności”. Ale fakt jest faktem: It is all about vaccine. I tu, jako się rzekło, idzie słabo. Rynek chętnych się nasycił, niedługo rozstrzygnięcie kowidkowej loterii (będzie moja relacja z tej „uroczystości”), jesteśmy przed krytyczną fazą decyzji o trzecim strzale, który unaocznia, że coś jest nie tak i społeczność zaszczepionych pomiędzy drugą a trzecią dawką się może wykruszać. Trzeba więc będzie szukać motywatorów „dobrowolnego przymusu”.
Jego granice są właśnie na skalę światową ćwiczone w Australii. Jak pisałem – trzymajmy za nią kciuki, bo tam się ważą losy świata, w tym nasze. To znaczy, że jak tam pójdą po całości i nic się nie stanie, to znaczy, że „model” się sprawdza. Tamtejszy wicepremier dał nieSzczepanom do 10 października czas na ogarnięcie się. Po tej dacie zostaną oni wyzuci spod prawa, bez szans na pracę, wyjście, nawet na zakupy. Będzie to sprawdzian, nie waham się powiedzieć, dla ludzkości.
A u nas? Jak to u nas. Się zobaczy. Na razie ochotność władz do obostrzeń, w co wierzę usilnie, jest mitygowana zbadanym sprzeciwem społeczeństwa. I może władza woli ten sprzeciw widzieć w badaniach, a nie testować jego prawdziwość na ulicach. Jak pisałem – czwarta fala będzie, bo zrobi ją grypa. Pytanie: jak na to odpowiedzą władze, a jak społeczeństwo. Ja ciągle słyszę zapewnienia, że Polacy się zmaseczkować ponownie nie dadzą. A już to słyszałem po pierwszych odejściach od maseczek, i było jak było. Ale jest jedna prawidłowość – strach, jedyny strażnik zgody na obostrzenia, utrzymywany przez dłuższy okres, powszednieje. Już nie wystarczy wyszukiwanie coraz to bardziej zjadliwych i egzotycznych wariantów wirusa, spektakularne kadry ze szpitali, duszący się aktorzy w spotach. To już było. A jak strach spowszednieje to będą tylko dwa wyjścia: albo uliczny suweren wygoni partyzantów z lasu, albo dojdzie do eskalacji przemocy. Ten drugi scenariusz jest ćwiczony właśnie w Australii.
Niedługo napiszę o tym wpis, bo się zastanawiałem – i doszedłem do ciekawych wniosków – jak radzą sobie z protestami narody, które wierzyły władzy, bo ta nigdy nie zrobiła ich w bambuko a teraz mają pojazdy opancerzone na ulicach, które walczą na pewno nie z wirusem i na pewno nie z kilkoma foliarzami na krzyż. To musi być dla nich trauma. A my mamy odwrotnie: myśmy zawsze walczyli z władzą, nawet naszą, własną. A że teraz jest spokój? Jedni mówią, że jesteśmy już spsiałym narodem, który nie upomni się o swoją wolność, bo dawno już ją sprzedał teraz za ułudę bezpieczeństwa, ale i przed kowidem – za obietnicę konsumpcyjnego raju, zaś politykę sprowadził do emocjonalnych waśni plemion. Drudzy mówią, że to jeszcze nie czas na nas i że polskie władze, które przy tym wszystkim wychodzą i tak na liberalne względem obostrzeń, i tak dają nam fory w niewypowiedzianym pakcie za spokój społeczny.
Może to i prawda, ale szkoda tych, którzy położyli głowę nie przez wirusa, tylko przez fatalne decyzje administracyjne kosztujące nas około 140.000 ponadnadmiarowych zgonów. Pisałem o tym w listopadzie zeszłego roku. To prawie rok czasu i pytanie czy ten scenariusz się powtórzy? Mnie w tym wszystkim właśnie najbardziej smuci nasze drugie miejsce w świecie właśnie w tej „konkurencji”. A tego nie da się już zatuszować testami i zgonami Z i Na kowida. Jak zwykle – śmierć staje się sprawą ostateczną. Groby weryfikują każdą ściemę.
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.
Australian Lives Matter !!!
uczestnicy protestów-budowlańcy, chodzą z napisami (BLM) Builders Live Matter .
Czyli wszystko się zgadza.
Proponuję wymagać wzajemnie od pracowników służby zdrowia wyniku na poziom witaminy D3 we krwi powyżej 40 ng/ml. Jeśli nie mają albo mają poniżej, to nie mogą udzielić świadczenia bo, domyślnie jako zaszczepieni, będą rozsiewać wirusy.
Dobre! Mnie zastanawia od lat, czemu badanie poziomu witaminy D3 nie jest refundowane?
Nie tylko witaminy D3. Cyznku takż.e generalnie w POlsce may zbyt niski poziom wielu mikroelementów, jemy za mało warzyw i owoców, za mało ciemnego miesa, które zawiera wiele z tych pierwiastków. Za mało ryb, które również je zawieraja. MAmy zbyt krótkie i mało słoneczne lata, zbyt długie zimy. Służba zdrowia przeciążona od lat w zimie prawie się paraliżuje .Wystarczyło trochę wahań temperatur i już mieliśmy po 30-40 tyś chorych na grypę. OD lat uważam, że SD w Polsce to cuchnący trup w szafie .I covid tylko tę szafę szerzej otworzył. Cuchnie tak, ze nie sposób wytrzymać, ze rządzący pootwierali okno i sadza, że jak wpuszczą troche więcej świeżego powietrza, to problem zniknie. Otóż nie zniknie.
I jeszcze delegalizacja testów PCR jako jedynego wskaźnika zakażenia, przy:
– Ct > 30,
– braku wykonania testów na inne choroby zakaźne (np. grypę)
Jeden z tych 140 tysięcy nadmiarowych – mój zmarły pół roku temu ojciec, powtarzał mi zawsze: życiu zagraża? Nie? To nie zawracaj sobie tym głowy. Ruszaj – i to na ostro – wtedy, gdy zacznie…
Dlatego nierząd kluczy i odwleka. Bo WIE, że wejście na drogę australijską, drogę ZAGRAŻAJĄCĄ ŻYCIU Polaków to będzie ICH koniec. Nie Polaków, ale ICH, czyli ONYCH.
Nawiasem mówiąc – ojciec mój nie był ze strachliwych – to on swoim trabantem jako pierwszy (i dopiero po nim zrobili to inni) zablokował rondo przy Rotundzie podczas pierwszej w stanie wojennym blokady dróg warszawskich, na wezwanie podziemnej „S”.
Szanowny Autorze, pozwolę sobie sprostować: Módlmy się za Australię, a nie trzymajmy kciuki. W ten sposób bardziej im pomożemy i sobie. Im więcej osób, tym lepiej. Tu chyba większość to raczej wierząca jest. Chociaż chwilę dziennie, jak już ktoś nie ma w ogóle czasu.
Tak, w obecnej sytuacji należy się już modlić za cały świat ,bo wszystko jest tak połączone i splątane ,że trudno oddzielać jedne narody od drugich .Jeżeli polegnie jeden ,to po przysłowiowym kablu, zło dojdzie do innych i może wszystkich pogrążyć włącznie z unicestwieniem ludzkości . To jest coś bardziej potwornego niż bomby atomowe ,których skutki widać od razu .
Pokazują się w necie info i filmiki z relacji położnych z USA ,że z rodziców zaszczepionych rodzą się dziwne dzieci ,z cechami podobnymi do Dauna i zauważalnym spadkiem rozwojowym .
Co jest nadal ukryte długofalowo ? Na ile pokoleń może mieć wpływ.
Nie chodzi o strach przed nieuniknioną śmiercią . ale o Boskie prawo do życia zgodnie z wprogramowanym w nas DNA .
Metafizycznie -podobno zło zawsze wraca do właściciela .Do kogo wróci prezent ,którego nie przyjmę . Polska raczej słabo przyjęła te zachodnie prezenty i ciągle jeszcze jest przed tym nasz opór . Ta zła ” karma ” zachodu którą rozsiewali od stuleci po świecie , wraca do niego z wulkaniczną siłą .
Każdy sam odpowiada za swoje przewiny .Po stronie cywilizacji zachodniej nawet nie widać opamiętania ,że to jej społeczeństwa czerpały przez dziesięciolecia frukty z rabunku, zbrodni , wojen ,oszustw finansowych -lista jest bardzo długa .Opatrzność widać uznała ,że rachunki są do wyrównania . Posmakujcie zła któreście innym wciskali jako prezenty. Czas na pokutę i wołanie o wybaczenie ,ale musi też być i zadośćuczynienie . Bóg jest również w Australii ,nie muszą szukać i jeździć do Franciszka . Jak mawiali Ojcowie kościoła ” Bóg jest jak kula ,której środek jest wszędzie ,a powierzchnia nigdzie ” .
Nie wiem tylko dlaczego ta nasza umęczona przez wieki Polska została ukarana po wojnie zbrodniczym stalinowskim komunizmem . Teraz jest też czas próby dla wiary i Polski .
PAMIĘTAM TEGO TRABANTA! Łaaaał! Składam się w pokłonie podziwu i szacunku.
Pozdrawiam.
Szanowny Panie! Od początku wiadomo, że gra się toczy o podanie preparatu ogółowi ludzkości.
Nie o kowida i nie o nasze zdrowie. Nie bez powodu zakazali iwermektyny, amantadyny i setek innych leków, które LECZĄ!
Ewidentnie nasz nierząd chciał pójść drogą Australii/Francji/Włoch( druk 1449), ale chyba po wysądowaniu pomysł póki co spasował. Co nie znaczy, że jest to wygrana wojna. Cały czas trzeba być czujnym.
Nierząd ewidentnie przyjął taktykę na przeczekanie, obserwując „trendy” światowe.
Co do Australii to już niestety jesteśmy na etapie w którym sami Australijczycy muszą wywalczyć swoją wolność. Z pewnością to trudne, bo oni NIDGY nie musieli walczyć o wolność kraju, żyli w ogólnym dobrobycie. Szczerze nie wiem jak to się skończy, wcale nie jestem pewien czy są w stanie masowo zdjąć kajdany i wyjść na ulicę. Jedno jest jednak pewne, jeśli zbiorą w sobie siłę to poleje się krew po obu stronach.
Czy Pan redaktor mógłby się skonfrontować z tym artykułem:
https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,173954,27623752,szczepionki-przypominajace-powinny-byc-standardem-wynika-z.html
Ja sobie pozwolę odpowiedzieć: nie wiemy czym szczypano za pierwszymi dwoma, nie wiemy i nie będziemy wiedzieć czym przy trzeciej – czy to jest ta sama co wcześniej czy inny skład. W Polsce należy przypuszczać, że wciskają to samo. Czy można osiągnąć lepszy efekt za trzecim razem skoro sprzedajna WHO ze swoimi ekspertami nie zaleca powszechnego stosowania trzeciej? Tekst „Trzecia dawka powinna stać się światowym standardem dla wszystkich, bez względu na to, gdzie mieszkają” ma charakter propagandowy i powinien zapalić lampkę ostrzegawczą co do poziomu badań.
Z podziękowaniem za codzienny trud, dodam do współkomentatorów, że za Australię (i teraz Izrael), trzeba się i modlić i trzymać kciuki. Bo tam trwa testowanie wariantów które będą nam zapodane…
Zgadzam się z Naczelnym, że mamy do czynienia nie z nauką, ale z religią, a raczej Sektą Świadków Koronowirusa. Dziwne, że taka sekta nie powstała jak z laboratoriów amerykańskich, gdzieś z afrykańskich dżungli wylazł koronowirus powodujący AIDS…
W związku z tym, ja przy spotkaniach ze znajomymi pytam obcesownie i wstępnie: jesteś wierzący, czy krorowirusowosceptyczny (od „judeosceptyczny” – zamiast „antysemita”)?
A jeżeli to pierwsze, to pytam czy jesteś wierzący-praktykujący czy wierzący-niepraktykujący?
Dodam, że może być jeszcze niewierzący, ale zmuszany do pozornego praktykowania…
Bo warto nie tracić znajomych i przyjaciół, a ustalić „zasady obcowania” i kontaktowania.
Dodam, że jestem od początku „niewierzący i niepraktykujący”. Wczoraj byłem na tomografii. Wszyscy w namordnikach, prócz obsługi lekarsko-pielęgniarskiej i mnie.
Reszta w namordnikach (pacjenci), w proporcjach: 18 osób namordniki na brodzie, 2 osoby namordniki na nosie.
Dodam, że moi znajomi „z kręgów lekarskich”, są zdecydowanie niewierzący-niepraktykujący. Ale wielu rozumnych do tej pory przyjaciół dało sobie w żyłę.
Ale co tam gadać o przyjaciołach rozumnych. Mój synuś i synowa, mimo że przechorowali koronowirusową grypę ewidentną, jedno łatwiej, drugie ciężej, też sobie dało w żyłę…
Z kolei moja córka, jest niewierząca, ale praktykująca. Nie wierzy, ale namordnik w sklepie ubiera, mimo że nikt nie nosi, poza obsługą co trzyma namordnik na brodzie…
Takie życie, takie podziały…
Tylko wojsko może skończyć to bezprawie w Australii.
Czy znajdzie się tam wystarczająco dużo uczciwych i odważnych wojskowych aby aresztować tamtejsze rządy, a najgorszych przedstawicieli jak Gladys Berejiklian i John Barilaro po krótkim
procesie natychmiast rozstrzelać?
U nas być może też jest potrzebne coś w stylu sprawy Adamowicza ale aby przytrafiło się takim jak niedzielski czy kraska?
o tempora, o mores!
dodaję do zbioru dziwadeł
https://medonetmarket.pl/koronawirus-sars-cov-2-zabawka-edukacyjna-giantmicrobes-nm
Czemu nie, coś jak plakat z Freddym Krugerem. Zbierz całą kolekcję pluszowych wirusów, grypa darmo po zabiegu za min. 500zeta. Najfajniejszy na dole: „przytul plemnika”. A gdzie jajo w skali, się pytam? (się rozpisałem)