6.05. Cenzura, dwie wersje

6

6 maja, dzień 1160.

Wpis nr 1149

zakażeń/zgonów

U, lalala… A więc mamy to. WHO ogłosiła, że koniec pandemii, a więc – uwaga! – wstrzymano publikacje danych o zakażeniach i zgonach, czyli ludzie przestali umierać. Z dnia na dzień. No i jak tu wierzyć w pandemię, skoro ta działa na rozkaz? Kurcze, skoro to wiadomo, to nie lepiej było wcześniej ogłosić, że koniec, bo widać, że się słucha. To na czym teraz takie Grzesiowskie, co to wciąż gęgają, że ludzie umierają, oprą swoje strach? Nie można tego robić rycerzom ostatniej godziny.

Zapraszam do wsparcia mego bloga

Wersja audio

Kurcze, dzieje się. Znaczy – dzieje się, ale nic nie słychać. I niech mi nikt tu nie gaworzy, że to nie przez kowida. Jednym z jego odczynów pokowidowych jest erozja wolności słowa. Tego utraconego dziewictwa nie da się już odzyskać. Drzewiej, przed kowidem znaczy się i tak nie było różowo, ale gdy media weszły za kowida w reżym wojenny, to – ku zdziwieniu naiwnych – nie chcą z niego wyjść, choć podobno wojna odwołana. To jak z niedźwiedziem co to wlazł do beczki miodu. Za nic go nie wyciągniesz. Nie ma się co dziwić – media idą za kasą, jak jęczmień za wiatrem, ale kto wieje i jak to się stało?

Ano wieją politycy. Ci się rozzuchwalili za kowida, bo zaczęły bezkarnie przechodzić z ludem rzeczy, o których się najstarszym politrukom nie śniło. A tu, jak to celnie ujął pewien były (?) polityk – ryba psuje się od góry. Nóż wszedł jak w masło, to czemu przestać dalej pchać? Najgorzej, że dotyczy to tematu cenzury, o której mam tu – wychodzi z wyszukiwarki – tak z co dziesiąty wpis. Toż dopiero jest zbiorowa ofiara kowida! Politycy zobaczyli, że można bezkarnie, popędzając medialnym strachem sparowanych mediów wcisnąć najgorszą głupotę, ale to nie był wyróżnik kowida. Wyróżnikiem kowida stała się akceptowana społecznie cenzura.

Ta była uzasadniana jednym – idzie na nas śmiertelny wirus i każdy KOGO UZNAMY ZA SZKODNIKA, kto będzie powątpiewał w oficjalny przekaz, będzie osłabiał naszą zbiorową odporność to zagrożenie. Jeśli choć ostanie się taki jeden, to nikt nie będzie bezpieczny. A więc huzia na nieszczepa Józia i się zaczęło. Mechanizm był prosty, fundowany na strachu, ale miał swoje składniki poboczne. To my decydujemy co jest dobre w przekazie, a co nie. My, znaczy się władza. Nie mamy na to żadnych papierów, ale czy na lockdowny mieliśmy? Nie mieliśmy. A zrobiliśmy? Zrobiliśmy. I co? I pstro, uszło jakoś.

No to z mediami to będzie już pikuś. A więc to my jesteśmy cenzorem, robiliśmy cośmy chcieli, nikt nie kwiknął, to i teraz będzie tak samo. Z jedną poprawką. Za kowida uzasadnialiśmy to strachem przed pandemią i odpowiedzialnością za innych. A teraz kowid w odwrocie i nie ma tego wyjściowego filaru, który nadaje energii tym poczynaniom. A więc co w zamian? Zostaje już tylko goły przymus, bez uzasadnienia. W kowidzie przetrącono kręgosłup suwerenowi nie w jednym obszarze, ale w całości i można się do tej „zdobyczy” odwoływać zdaje się, że bez końca. A więc czemu nie w mediach, narzędziu potężnym na tyle, że gdybyśmy nie mieli tv czy internetu, to byśmy nie zauważyli kowida? Przynajmniej na początku, bo potem, gdy na fali medialnej paniki rządy „zabrały się” za walkę z patogenem to tak narozrabiały, że ślepy by zauważył. Zapaść służby zdrowia, odwrócenie się od pacjenta, zamknięta gospodarka, zdziczałe dzieci po domach, nawalanka wojenna w telewizji, to rzeczy nie do przegapienia. Ale to nie wirus, ale nasza (żeby nasza!) reakcja na niego.

I takie dorobki pozostają, zaś jak widać cała zabawa z władzą polega na jej genetycznym pożądaniu zakresu jej oddziaływania. I na jej drodze może stanąć jedynie suweren, po kowidzie już tylko na golasa, bo okazało się, że wszelkie ustrojowe mechanizmy powstrzymywania uzurpatorstwa władz – zawiodły i to na całym świecie. Władza pozbawiona takich hamulców jest jak małpa z brzytwą, ale to nam się dostanie najbardziej. No, bo popatrzmy na nowe wcielenia kowidowego dorobku medialnego.

Kanada wprowadziła prawo C-11, w ramach którego każdy kto publikuje treści niezgodne z oficjalną linią podlegać będzie karze więzienia. Konstytuuje się prerogatywy w ciele oficjalnym, ono ma się zastanowić co jest po linii, a co nie i to później egzekwować. Czyli powtórzmy – będziemy śledzili WSZYSTKIE treści, wyławiali według nas faule, wedle kryteriów nam tylko znanym, i jednocześnie egzekwowali kary. Może po drodze znajdzie się sąd, ale przy takim „obrocie wolnym słowem” szczerze w to wątpię. Mechanizm selekcji będzie podlegał jak najbardziej ludzkim algorytmom sztucznej inteligencji, kary zaś będą egzekwowane automatycznie od razu, jak będziesz miał szczęście to się może odwołasz, ale to będzie pewnie tak, jak z odwołaniem od bana na fejsie – możesz pisać odwołania na Berdyczów, nie dowiesz się dlaczegoś ukaran, zaś procedura odwoławcza będzie przejściem przez pole minowe bez sapera.

To nie tylko pomysł komunistycznego kraju nr 1, za który uważam Kanadę. Przebiła Irlandia. Tam też przeszło prawo podobne, ale już w formule rozszerzonej. Tam się już nie tylko będzie karało „siewców mowy nienawiści”, ale i odbiorców. Masz się sam pilnować, bo za obejrzenie materiału uznanego za niewłaściwy możesz pójść do kicia. Umożliwi to nowa technologia. Za komuny siermiężnej nikt nie był w stanie stwierdzić co ty tam sobie w kibelku czytasz czy czego słuchasz pod kołderką. A tu – barabardzo. Wszystko jak na talerzu, co dowodzi mojej tezy, że tak jak technologie militarne później przeciekają do konsumpcji, tak najnowsze technologie nie są hodowane głównie dla ułatwienia życia ludziom, ale są technologicznym narzędziem pozwalającym skrupulatnie kontrolować ludność.       

Skąd to się bierze – obiecałem wyjaśnić. Otóż to wszystko stoi na bezwstydnym, bezwstydnym bo nie ukrywanym założeniu dotyczącym podłości kondycji ludzkiej. Jest to lewackie, głównie dlatego, że to lewica pławi się cały czas w tezach jak to ludzki homeostat jest kształtowany przez czynniki zewnętrzne, głównie społeczne. Jak wiadomo – genów nie ma, duszy tym bardziej, i na ludzkiej tabula rasa można napisać co się chce. W związku z tym nie może być tak, że pisze tam kto chce i co chce. O nie! Tu musi być porządek. To sprowadza człowieka do roli barana, który pójdzie tam gdzie medialny pasterz wskaże kijem, a jak się będzie baranek opierał, to i tym kijem przećwiczy. Tak sobie o nas myślą i tylko dlatego tak dbają o czystość przekazu. Bo my jesteśmy (wedle nich) za głupi, by dokonywać wyborów, męczyć się z dylematami, wybierać źródła i je konfrontować, bo jeszcze zbłądzimy. A więc trzeba nam przygotować bańkę ze szkła pancernego, której nie da się przebić. I trzeba przyznać, że wielu się to podoba. Chcieliby sobie pobywać w ułudzie świata, byleby było jak najdłużej przyjemnie, z pozorami bezpieczeństwa. I na tym jedzie cały interes.

Ale to jest jazda na rympał. Ja wiem, że te globalistyczne gnoje żyją w przeświadczeniu, że „raz zdobytej w władzy nigdy nie oddadzą”. I może mają rację, ale nie takie już tuzy tak myślały, a ich kości bieleją dziś na kartach zapomnianych ksiąg o odjazdach ludzkości. Ale wydaje mi się, że ta ostentacja ich w końcu zgubi. Niepokoi mnie pragmatyzm nie ogłupiony ideologią w tej dziedzinie. Chińczycy. To jest genialne z tym Tik Tokiem. Gówniany śmietnik na bzdury zawojował ogłupiałą ludzkość, ale jest w chińskich rękach subtelnym narzędziem realizacji strategicznych celów Państwa Środka. Tak, tak, te wszystkie duperele są znacznie subtelniejszym niż Zachodnie rympały, sposobem realizacji dalekosiężnych celów.

Nie wiem bowiem czy wiecie, ale są dwa Tik Toki. Jeden dla Zachodu, drugi dla Wschodu, szczelnie przedzielone poprzez identyfikowanie urządzeń. Tik Tok daje Azjatom całkowicie inne treści – tam jest kult wiedzy i umiejętności, biegłości w naukach ścisłych, oczywiście wszystko podane w skrótowej, młodzieżowej formie. Tak się bawi Wchód. A co na Zachód eksportuje Chińczyk? Ogłupiające zabawy w konkursy kto sobie więcej coli naleje do ucha, pranki, jak się dureń wywalił i łeb sobie rozbił. Tak nasze nowe pokolenia są kołysane do ostatniego snu zachodniej cywilizacji.

To są subtelne zabiegi, jako się rzekło. Ostatnio Tik Tok zapowiedział, że też zabierze się za cenzurę i będzie banował wszelkie treści sprzeciwiające się oficjalnej zielonej ideologii klimatystycznej. Tak, Chińczyki, co to sobie właśnie otwierają ze 100 kopalń na węgiel kamienny będą bronić klimatu. Zgadnijcie w którym Tik Toku? Stawiam juhany (kiedyś dolary) przeciw orzechom, że to zachodnie rurkowce dostaną wieści o ratowaniu planety, zaś chińczyk nie będzie się tym martwił, bo się będzie w tym samym czasie bawił w matematyczne rebusy, jak to zwiększyć efektywność wydobycia swoich kopalń.

I sam już nie wiem co gorsze – rympał ideologiczny Zachodu, czy wyrachowanie Wschodu. Jedno jest pewne – jak to się nie skończy to tak, czy siak jak napisał kiedyś pewien poeta dla dzieci o warzywach:
A kapusta rzecze smutnie:
’Moi drodzy, po co kłótnie,
Po co wasze swary głupie,
Wnet i tak zginiemy w zupie!’”  

Napisał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

6 thoughts on “6.05. Cenzura, dwie wersje

  1. A ktoś komuś nakazuje w te dla Zachodu tiktoki? Moje dziecko ma na to g… od zawsze szlaban.
    Zaś co do cenzury: wszystko juz było. Za komuny za to nawet wsadzali.
    I co?
    I i tak padła, bo ludzie i tak rozmawiali ze sobą! I dam sobie rękę uciąć, że w Kanadzie i Irlandii to dopiero teraz zaczynają na potęgę ze sobą rozmawiać. I to również za pomocą Sieci. Bo sieci są różne, wystarczy trochę głębiej pokopać.
    Prawdy nie zakopiesz!
    A co do technologii: Paradyzję Zajdla jako uspokajacz polecam. Wydaną za Wojtka Spawacza w dodatku.

    1. za komuny wiadomo było, że ruski był wrogiem i władze, a teraz ? wszystko to dla naszego dobra! swoją drogą demokracja zawsze musi prowadzić do upadku cywilizacji, bo to rządy głupich nad mądrymi

  2. Wyrachowanie Wschodu jest tematem znacznie starszym, niż TikTok… Jeśli Zachód tak się podkłada, wierząc (Schwabem) w zasadność upodobniania się do insektów, to tym lepiej z chińskiej perspektywy „odzyskiwania ich należnego miejsca w świecie” – egzystowania z „konkurencją”, którą stale wyprzedzają o parę tysiącleci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *