26.06. Kowidowy miks międzynarodowy

2

26 czerwca, dzień 481.

Wpis nr 470

zakażeń/zgonów

2.879.569/74.974

Kowidki tradycyjnie zaczynamy od wirusa tygodnia. Bo my tu tropimy nowe zjawiska suflowane niedostrachanemu narodowi i skrupulatnie odnotowujemy nowości. Wysyp jest na razie jeden tygodniowo, może być i gęściej (wirusów jest kilkaset tysięcy), ale to nie chodzi o ilość. Trzeba co chwilę straszyć, że idzie nowy, ale nie za często, bo to spowszednieje. Skończymy pewnie na Delcie, która zrobi nam 4. Falę. Ale o tym, po tym. Ten idzie ze Szwajcarii i pewnie wyprzedzi tego szczurzego, z Niemiec. Dlatego, że nasz lata, gdyż roznoszą do stare dobre nietoperze. A jest tam tego (populacja szwajcarskich nietoperzy to ok. 7.000 sztuk) sporo, bo aż 39 rodzin wirusów. Szwajcarzy uważają, inaczej niż świat, że kowid przeskoczył z nietoperza chińskiego na człowieka za pomocą przesiadki poprzez łuskowca. Nie wiem, kto miałby zafundować taką przesiadkę szwajcarskim nietoperzom, ale koncepcja zoonozy zdaje się upadła, kiedy wykryto i udowodniono, również za pomocą zapisków Fauciego, że wirus jest stworzony przez człowieka i uzłośliwiony metodą „Gain of Function”. Czyli mamy do czynienia z następną panikarską teorią, niepopartą nauką, wbrew ostatnim odkryciom. Czyli znowu – nauka w służbie propagandy.

Powoli wychodzą rzeczy, które stosowane jako remedium na kowid doprowadziły do zapaści zdrowia publicznego, czyli pogorszenia się stanu zdrowia ludzi zdrowych. Skoro już mieliśmy o wkładzie Szwajcarii w badania kolejnego wirusa, to popatrzmy jak sobie Helweci radzą z badaniem maseczek. O ich działaniu napiszę wkrótce, ale popatrzmy co znaleziono w maseczkach używanych przez ludzi. Badanie jest jeszcze z epoki szefa Sanepidu Pinkasa, ale nie tyle nie utraciło swojej aktualności, ale nikt nie wyciągnął z niego wniosków. Zbadano 20 maseczek ludzi przyjeżdżających do Zurichu. Wyniki: na 11 z nich było około 100.000 kolonii bakterii, na 3 – ponad milion, na 14 – gronkowce, które mogą powodować zapalenie płuc, na 15 drożdże i pleśń. Wdychanie zarodków grzybów może być bardzo niebezpieczne dla ludzi o obniżonej odporności. Badacze zalecają zmianę maseczki jak tylko stanie się wilgotna, czyli… co pół godziny. Jak człowiek widział tych starszych chorowitych ludzi, którzy wyciągają z kieszeni maseczkę sprzed tygodnia i przenoszą na nią rękoma cały syf świata tego, to może sobie wyobrazić, że to raczej znacznie pogarszało stan ich zdrowia, bardziej niż koronawirus.

Druga sprawa, która zaszkodziła, to „zostań w domu”. W Izraelu badania dowiodły zbawiennego wpływu, jaki ma witamina D na oporność przeciwko koronawirusowi. Z badań wynika, że ¼ zgonów była wśród ludzi o obniżonym poziomie witaminy D, zaś wśród ludzi, którzy z tym nie mieli problemu śmiertelność wyniosła 3%. A witamina D to spacery na słońcu. Nie dość, że mieliśmy długą i mroczną zimę, to jeszcze nas pozamykali. Do tego jak dodać strach przed wyjściem z domu, to kłopot gotowy. I znowu mamy – pechowo rzecz jasna – następny „środek zapobiegawczy” przeciwko kowidowi, który doprowadził do utraty zdrowia i osłabił wielu na atak wirusa.

Skoro jesteśmy przy Izraelu, to mamy tam dziwne wzrosty. Tamtejsza gazeta odnotowuje, że (może) poradzono tam sobie z koroną, ale jest dziwny wysyp ostrych infekcji zapalenia dróg oddechowych. Wśród zakażonych 40% stanowią zaszczepieni i coś się nie zgadza. Na tyle, że po ogłoszeniu zdjęcia maseczek mija 10 dni i Izrael do nich znowu wraca. Najbardziej zaszczepiony kraj nie daje rady, nie ma ozdrowieńczych rezultatów masowych szczepień i szykują się na 4. Falę.

Popatrzmy jak tam z wirusem na świecie, pokręćmy globusem. Australia: z powodu powikłań poszczepiennych po Zenku zmarło tam więcej ludzi niż z powodu koronawirusa. Tam to przynajmniej wiadomo, bo poważnie się zbiera i liczy NOP, powikłania poszczepienne. U nas nic – czyli albo jesteśmy immunizowani na powikłania, albo dostajemy zamiast szczepionek sól fizjologiczną (jestem za), albo… słabo raportujemy NOP-y. Kto wybiera który wariant?

Szwecja, my favorite. Pamiętamy oczywiście jak to się ostrzegało, że tam mordują ludzi odpornością stadną, która miała spuścić plagę na ichnią służbę zdrowia. Nic się wirusowo nie stało, zaś dane donoszą, że w 2020 roku zanotowano 6% mniej zgonów w stosunku do średniej, liczone ze śmierciami kowidowymi. Tak, że tak…

I cyk – Singapur. Nowa normalność tam ma polegać na tym, że koronawirusa zdecydowano się tam traktować jak normalną chorobę endemiczną o niezbyt ostrym przebiegu. Chorych leczymy, zdrowi do roboty, żadnych kwarantann, lockdownów i… testów, bo te mieszały w głowach, głównie mediom. Boże, żeby tak u nas…

Ciekawa tabelka. Prawdopodobieństwo śmierci na koronawirusa według wieku. Masakra, a w dodatku nawet dodano co najmniej jedną chorobę współistniejącą. Popatrzmy na tabelkę, tak się dać nabrać… Pandemio, pandemio, ach to ty?

Ja napisze kiedyś o cechach religijnych kowidowego zawierzenia. Ale dogmaty są tu dialektycznie zawieszane. Jak jakiś gościu w fartuchu, nie daj boże, że profesor, mówi co trzeba, to wierzymy. A jak mówi nie to, co trzeba, to żeby to był nawet wynalazca szczepionek na koronawirusa – to nie, nie uwierzymy. Mamy więc rozmyte, sytuacyjne autorytety, co wskazuje na niecodzienną cechę kowidowej religii. Doktor Robert Malone, wynalazca szczepionki na kowid, odradza szczepienie dzieci i młodzieży. Ale kto by się tam go słuchał. Wiemy lepiej, my racjonalni, niż wynalazca szczepionki. Nic mi tego nie uzasadni, poza podejrzeniem, że trzeba zarobić.  

Przechodzimy osmatycznie do sportu, a więc piłka i wirus. Władze UEFA, aby sprowadzić 2.500 VIP-ów na mecz do Londynu załatwiła dla nich zawieszenia wymogów testowych i kwarantannowych. Tak to się wykupuje od wirusa. Można? Można. UEFA jest w tym względzie mocno doświadczona. Ja pamiętam nasze Euro 2012, kiedy właściwie UEFA stała się eksterytorialnym właścicielem Polski. Własne pasy na jezdniach. No-go zones. Nawet mojemu kumplowi na rynku, gdzie była strefa kibica, polscy policjanci, w imieniu komisarza UEFA, kazali zdjąć parasol z własnego balkonu, bo logo było nie te. Tak, że prosimy Zibiego i PZPN jego – może byście zrobili to samo dla wszystkich polskich kibiców, powiedzmy na pół roku? Kibiców by przybyło i może byśmy wam wybaczyli? Ups, ale nie – przecież polscy kibice wracając z Rosji wjechali wprost na 10-dniową kwarantannę. Głupi – lecieli samolotem do Wawy. Ci, co wybrali lądowanie w Berlinie wjechali do Polski bez problemów. Tak to działają polskie sieci wyłapujące śmiertelnych zakażaczy. No a Polscy piłkarze – cali na biało (czerwono) już po domach, albo w drodze na wakacje, oglądać mistrzostwa w tv, siedząc sobie na jakiejś wysepce, bez kowidowych paszportów.

No to sport. Ja już pisałem, że się kroi ciuciubabka z testami. Zaczęliśmy od piłki, a tu Igrzyska Olimpijskie u progu. Wszyscy się spieszą, by zdążyć przed 4. Falą. Siatkarze jakoś to przeszli, zobaczymy czy dojadą negatywni (testowo) do Tokio. Ale co z resztą? Taki na przykład nasz większy faworyt w lekkiej atletyce – Adam Kszczot po szczepieniu przechorował dwa tygodnie i ledwo powłóczy. Nie wiadomo czy się pozbiera na Tokio, bo wyniki mu spadły do pozycji 198. na świecie. „Ostatnia prosta?”, żartuje sobie grubo redaktor Sommer.  

Ale mój ulubieniec Novak Djokovic postawił się twardo. Ten to w ogóle idzie zawsze pod prąd. Ma do siebie zdrowy dystans, jak i do całego tenisowego cyrku na poważnie. Novak stwierdził, że jeżeli zostanie zmuszony do zaszczepienia, to zrezygnuje z reszty sezonu. Zobaczymy, czy teraz się tenis mu postawi…

A sezon się kroi, jak ta lala. Mamy już pierwsze zgłoszenia sportowców trans na olimpiadę. No proszę – ciężary. Tam startuje Laurel Hubbard, do 2013 mężczyzna, który rywalizował z facetami. Teraz będzie podnosił przeciwko paniom. Ja już o tym pisałem, że to wykończy sport kobiecy. Ale jeśli chodzi o ciężary to trochę mi nie żal. Ciekawe, co będzie z transferami facetów do typowych sportów kobiecych. Pokazuje to fantastyczny Paul Hunt w swojej męskiej parodii sportu kobiecego. Technika rewelacyjna, ale brak tej gracji. Gracji w kobiecych ciężarach raczej niewiele, a męska siła, jak widać importowana, by się przydała.

I tak jak osmatycznie, okrakiem przeszliśmy od kowida do sportu, tak teraz od nowozelandzkiej trans przejdziemy do obyczajówki w Nowej Zelandii. Tam komedia, ulubiony widok konserwatysty jak się lewacy samozakiwują w swojej poprawności. Uczestnicy zjazdu klimatycznego samosię rozwiązali, gdyż okazali się zbyt biali. Wśród uczestników zabrakło kolorowych, a więc uznano zjazd za niereprezentatywny. Podobno poszukiwania kolorowych parytetów wciąż trwają. Kiedy u nas takie czady? Kogo nam będzie brakować do parytetów? Idą podobno przyspieszone wybory, zobaczymy na listach jak będzie. Kandydatów do różnorodnej równości można było ostatnio oglądać w Warszawie. Paru zresztą już jest w Radzie Miasta.

Mamy, na razie w USA, ale idzie jak zwykle stamtąd, nową religię. Nazywa się wokeizm. Pochodzi od słowa „woke”, ostatnio modnego, które ma oznaczać „przebudzenie”. Bo to naród, biały rzecz jasna, spał sobie do tej pory w błogiej niewiedzy na temat zbrodni swych przodków i teraz trzeba dokonywać zbiorowych ekspiacji. Wygląda to pokracznie, jak wszystkie raczkujące religie, rączki do góry i zbiorowe deklaracje o miłości do czarnego sąsiada. Pewnie Floyd tam robi za boga-męczennika (o nim chyba coś napiszę, bo materiału się nazbierało, jak to przyszły męczennik dorabiał po domach). Wygląda to żenująco, kupa rozhisteryzowanych ludzi, jakieś modły do własnych grzechów, które kto ma odpuścić? BLM?

Mamy już wyniesienie tęczy genderowej do miana symbolu religijnego. Przypominam, że to działa tylko w jedną stronę. Kwestia bezczeszczenia symboli religijnych została zrelatywizowana. Właściwie kwestia odejdzie wraz z wyrugowaniem symboli religijnych z przestrzeni publicznej, co postuluje się również u nas, wskazując na wiarę jako sprawę prywatną, do celebrowania w zaciszu domowym. Ale z nową religią nie pójdzie tak łatwo. Kierowca półciężarówki na Florydzie został oskarżony o czyn nienawistny w stosunku do LGBT, bo pozostawił (specjalnie) ślady opon przejeżdżając przez przejście dla pieszych pomalowane na tęczowo. Teraz trzeba będzie uważać, nawet przechodząc, jeszcze spluniesz, rzucisz peta, zgubisz papierek, zadrzesz gumową podeszwą powierzchnię ze świętym znakiem. Trzeba być czujnym i nie bezcześcić…

Na koniec coś pocieszającego. Znowu Sewilla, kiedyś, na początku Kwarantanny Pierwszej, mi wyskoczyła jako odjazdowe miasto, kiedy kilkunastu chłopa w domu uciech zostało zatrzaśniętych na miejscu na dwutygodniową kwarantannę. Teraz miasto wraca – zacytuję Karolinę Kowalczyk, bo nie ma co dopisywać do zwięzłego, acz proroczego tekstu: „Sewilla: po meczu skończyłam na domówce gdzie jest 60 osób. Przyszły wkurzone babcie z trzema pieskami, że jest głośno i UWAGA, albo je wpuścimy na imprezę, albo dzwonią po policję. Jedna właśnie zgubiła psa. Co tu się wyprawia…” .

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim bloguDziennik zarazy”.

About Author

2 thoughts on “26.06. Kowidowy miks międzynarodowy

  1. W rodzinie szczepiony pierwszą dawką Pfizera dostał alergiii. I teraz dramat połowicznie zaszczepionego: mam już alergię ale paszportu nadal nie, grać dalej? Hulajnoga albo życie.

    1. „Mądry Polak po szkodzie”- zastanawiam się skąd to powiedzenie? Muszę sprawdzić w internetach.
      Z zazdrością popatruję na Singapur.
      Z tego co mówi nasz Mikro Imperator, Państwo jako ORGAN PRZYMUSU przekona niezaszczepionych do uległości . Szukam przychodni, która podaje placebo ( w każdym eksperymencie tak jest) Jak ktoś coś wie… niech da znać…
      Żegnam się, przegapionym w Dzienniku tytułem…
      Jego Ekscelencja Sołtys

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *