29.05. Weekendowe absurdy. Polskie

7

29 maja, dzień 453.

Wpis nr 442

zakażeń/zgonów

2.871.371/73.682

Dziś kowidki polskie, jutro międzynarodowe. Mamy jedną rewelację i to już od początku.

Dawno na to czekałem, sam myślałem, że to kiedyś zrobię, ale jak zaczynałem „Dziennik zarazy” to wydawało mi się, że będę skrupulatnie odnotowywał fakty, tak, by kiedyś można było wrócić do tego, jak to wszystko szło. Ale mój „Dziennik” to nie jest zwykły pamiętnik pisany do szuflady, by ją kiedyś, po latach otworzyć. Jest on publikowany na bieżąco, a więc nie mogę codziennie, czy następnego dnia pisać o oczywistościach dla czytelnika, tylko, co najwyżej, na podstawie jakiś zdarzeń szukać poszerzających kontekstów, zidentyfikowania i próby zrozumienia kluczowych zdarzeń.

Dlatego ucieszyło mnie to co znalazłem w internecie. Jest to kalendarium zdarzeń. Dzień po dniu, data po dacie i co najważniejsze – link do źródła. To tabelka excelowa i można sobie ją przesiewać wedle tematów, ale mnie najbardziej odpowiada układ chronologiczny. Widać wtedy jak powoli zagłębialiśmy się w nową rzeczywistość, jak nóż nowego ładu powoli wchodził w masło starego, a dziś nawet już się nie dziwimy, że jest tak głęboko, bo się do tego przyzwyczailiśmy. Brawa dla autora. Dla mnie najlepszy jest tu trening taki, żeby zobaczyć najwcześniejsze wydarzenia a potem przeskoczyć do dzisiaj. Dopiero wtedy widać dystans jaki niezauważenie przeszliśmy. Ma też dla mnie to kalendarium dobry efekt dla mego „Dziennika”. Od dziś jak będę wracał do przeszłości, to mam już żelazną podstawę do nawiązania, z datą i źródłem. Do tej pory idąc wstecz musiałem się powoływać na… samego siebie. A powoływanie się na siebie jako źródło jest słabe. Nawet dla pamiętnikarza.

Jak już pisałem (znowu się powołuję na siebie, mimo powyższych zastrzeżeń 😊) wygląda czarna dziura szpitalnictwa i zarządzania zasobami. Jedziemy wciąż siłą bezwładu z zabójczą strategią jednoimienności i to mimo optymizmu rządowego na temat spadających fal. Obecnie 18.389 pustych łóżek, za ciężkie pieniądze czeka na kowidowców. Co oznacza, że tyle samo łóżek nie jest zajmowanych przez osoby naprawdę chore, które miały pecha zapaść na coś innego niż nasz hit sezonu (-ów?). Widać, że w Polsce, w której tymczasowość staje się normą, do tego trendu dochodzą tymczasowe szpitale jednoimienne. Zostaną z nami na dłużej, bez względu na fale. Ale co z falami niekowidowych zgonów? Na te nie będą czekały już szpitale, tylko kostnice.

Kiedyś napiszę o „znikaniu” statystyk kowidowych. W budownictwie nazywane jest to robotami ulegającymi zakryciu. To oznacza, że po ich wykonaniu i zakryciu nikt już nie wie, jak było naprawdę. Jak coś jest skopane, to się pojawi najczęściej po jakimś czasie, ale w formie nagłej i nieodwracalnej. Zawali się strop, pęknie ściana. Wszystko do wyburzenia i budowania od nowa. A winnego ciężko wtedy znaleźć w gruzach zawalonego domu. Tak samo mamy z kowidem. I tak jest ze szczepionkami. W polskim internecie wysyp informacji o blokowaniu zgłoszeń niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP). Służba zdrowia nie chce ich przyjąć zgłoszeń, co było nie do pomyślenia w przeszłości. Dziś takie zgłoszenia są bagatelizowane, usuwane są z raportowania jakiekolwiek związki przyczynowo-skutkowe komplikacji poszczepiennych, łącznie ze zgonami.

A powinno być wręcz odwrotnie. Skoro świat zdecydował się na eksperyment medyczny o rozmiarach globalnych, to powinien chociaż skrupulatnie i szybko odnotowywać niepożądane efekty takowego. A tu wręcz odwrotnie. Prędzej już w latach ubiegłych można się było, przy niewielkiej liczbie zaszczepionych, poskarżyć na komplikacje po szczepionkach na grypę niż dzisiaj przy skali miliardowych zaszczepień. Dziwne to i wygląda na stronnicze. Nigdy więc nie będziemy wiedzieli o prawdziwej skali szkodliwych skutków ubocznych. Te nie będą odnotowywane, a im dłużej od szczepienia do niepożądanych objawów, tym bardziej zanika związek przyczynowy. Za klika lat, jak coś masowego się pojawi wśród zaszczepionych to będą znowu uniki, że to nie to.

Jest słabo ze służbą zdrowia. Wśród pielęgniarek króluje wiek emerytalny, lub mocno zbliżony, a nawet poemerytalny.

Będą odchodzić te osoby, które przepracowały wiele lat, jak można sądzić – raczej z powołania. To zanika, jak widać ze statystyk i nie wiadomo kto stanie przy łóżkach pacjentów, zwłaszcza, że rodziny są przeganiane ze szpitali. Do tego dojdzie oferta niemiecka (która reklamuje się jako „nowa Polka babci”, coś w rodzaju „nowy piesek”) opieki nad starszymi Niemcami i nie będzie komu odchodzić od łóżek pacjenta, bo nikt przy nich nie będzie stał.

Jakieś polskie internetowe grzebaluchy dobiły się od ministerstwa zdrowia o dane o zachorowalności osób zaszczepionych. I okazało się, że zachorowało 74,5 tysiąca (1%) po pierwszej dawce, zaś 9,7 (0,28%) po drugiej. Wychodzi więc, że szczepionka ma co najmniej 99%-ową skuteczność. Hura, bo wszyscy się martwiliśmy, łącznie z producentami, że jest w okolicach 70-80%. Pomijam już, że wśród zaszczepionych mogą być tacy co mieli wirusa, ale się nie testowali z powodu braku objawów. Ale martwi co innego – co prawda, jak widać zakażenia spadają, (no, to trzeba trochę poczekać czy to prawda, myślę, że do września-października, kiedy zacznie się sezon grypy), ale niekorzystnie wyglądają zgony. Badania w Wuhan, gdzie zbadano całość populacji na kontakt z wirusem, baza tych, co z nim mieli kontakt wyszła na poziomie gros populacji, co w stosunku do tych co na kowida polegli wykazało śmiertelność w okolicach 1,4%. Teraz mamy inny ułamek. Mamy pewną i statystycznie określoną ilość zaszczepionych (super dokładną w stosunku do tych co się zakazili) w stosunku do kowidowych zgonów poszczepiennych. I wychodzi, że w gronie zaszczepionych jedną dawką śmiertelność wynosi 4%, a drugą – 5% (czyli ROŚNIE). Wyszło na to, że szczepionka ratuje przed kowidem, ale jak już na niego zapadniesz to masz znacznie mniejsze szanse na przeżycie niż ci niezaszczepieni a zakażeni. Słabe.

Jak już pisałem (znowu powołuję się na siebie, ech…) jesteśmy bardziej unijni od Unii. Polskie paszporty szczepionkowe (zauważyliście jak to szybko poszło i bez szemrania, suwenirze?) nie będą obejmowały tych, których test na przeciwciała wskazał, że mieli kontakt z wirusem i go przezwyciężyli. Te osoby będą się musiały testować. Pytanie czy tylko raz, czy za każdym razem? Ale po co? Przecież jak miały test na przeciwciała i brak objawów od później niż 10 dni, to po herbacie. Co tam może być? Znowu bezobjawowy śmiertelny wirus? A co, u zaszczepionych nie może być? No, może być jeszcze bardziej, bo zaszczepieni, jak wiemy, mogą się zakazić, a od „poszczypanych”, żadnych testów się nie wymaga.

Pokazała się ciekawa wiadomość. Z polskich laboratoriów, ale to proceder światowy, o który był pytany dr Fauci, taki amerykański Horban, Niedzielski i Simon w jednym. Wyszło, że: „w okresach „grypowych” luty-kwiecień , wrzesień -listopad, testy PCR w laboratorium są poddawane weryfikacji przy użyciu innej czułości niż w pozostałych okresach. Innymi słowy testowanie wiosnajesień ma wyższą czułość = więcej wyników pozytywnych”. Jeśli się to potwierdzi, a wcześniej się dowiemy o tym z amerykańskiego Senatu, niż od polskich instytucji czy mediów, to wyjdzie, że można „sterować” falami za pomocą testów różnej czułości. I będzie to, tak jak teraz, wypadać w okolicach sezonowych gryp. Jak tak, to weźcie sobie te wszystkie fale wsadźcie. Tak naprawdę będą już tylko fale niekowidowych ofiar ujednoimienniania polskiej służby zdrowia.

Nie dość, że Twitter wyciął doktora Basiukiewicza, to jeszcze pojawiają się w tej pustce fejkowe konta pod jego nazwiskiem. Widać, że służby trollowe nie próżnują. Na fejkowych kontach pełne foliarstwo i beka z własnego nieuctwa, które ma być przypisane Panu Doktorowi, ale świadczące o cynizmie trolli, a zwłaszcza im płacących. I wielu myśli o popełnieniu przestępstw by się móc w piekle spotkać z tym towarzystwem i dołożyć parę łyżek smoły do kowidowego kotła. Może tak jednak nagrzeszyć na tyle by się spotkać? Ale perspektywa wieczności w takim towarzystwie za cenę zemsty to nie jest chyba najlepsza wymiana. Gdyby tak można było widzieć piekło z czyśćca…

I już niekowidowo. W internecie zabawny filmik jak „tańczy” polska energetyka. Chyba jej Czesi grają. Jaki jest ludowy taniec czeski? Zerknąłem do Wikipedii i wybrałem najfajniejsze, czyli najbardziej pasujące. Pierwszy to „furiant”, bo przypomina mi „furiata”, a drugi jest prosty – „kaczok”. Sobie ściągnę i puszczę by zobaczyć jak do tych czeskich melodii tańczą polskie słupy energetyczne. Kiedyś Wiktor Suworow wpadł na pomysł i na podstawie składu i kolejności od wodza na trybunie leninowskiego mauzoleum w święto 1 maja zrobił sobie coroczny zestaw prawdziwego układu władzy radzieckiej. Wychodziła z tego realna hierarchia na szczytach Kremla. I zapętlił sobie to, dodał do tego muzykę „Taniec z szablami” Chaczaturiana i puścił. Pisał, że to czad. W rytm muzyki dopiero widać było jak to chodzi. Nagły spadek w dół towarzysza X, mozolna wspinaczka Ygreka, stałe podium przy wodzu i nagle przetasowanie. Super zabawa. Z polsko-czeskim filmikiem wyjdzie chyba smutniej, choć melodie skoczne.

Wolne miasto Gdańsk frapuje swoją odrębnością. Jest coraz bardziej kulturowo i politycznie eksterytorialne. Kolejnym krokiem jest zagrożenie przez gdański ratusz karą wobec proboszcza przystoczniowej parafii św. Brygidy za to, że umieścił na kościele napis z oszczerczym przesłaniem: „Nie ma wolności bez Solidarności”. Pomijam już, że to hasło Jana Pawła II, które nie schodziło z ust obecnego idola totalnych, czyli Lecha Wałęsy. Ale co to, i komu szkodzi? Niedługo tak będzie i z innymi historycznymi oczywistościami, których niepoprawności politycznej nawet nie zrozumiemy. Proponuję się przyjrzeć podejrzanym „Za wolność naszą i Waszą” o „Bóg, honor i ojczyzna” już nie wspomnę. To to zdekonstruowała już posłanka Jachira jako ekologiczne „bób, humus i włoszczyzna”. Dowcipne, c’nie?

Na koniec kontynuacja nowej, świeckiej tradycji – cytaty tygodnia:

Pierwszy od Polaka: Podobno każda gmina, która się zaszczepi w ponad 75% dostanie po karawanie”.

I drugi, sportowy, na czasie, od Jasia Wiśniewskiego: TSUE nie uznało 41. bramki Roberta Lewandowskiego.   

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

About Author

7 thoughts on “29.05. Weekendowe absurdy. Polskie

  1. Powyższy link o blokowaniu zgłoszeń NOP jest albo zablokowany albo spiep**ony. W każdym razie prowadzi donikąd.
    A czy z tymi pielęgniarkami to nie jest jak z księżmi? Nikt do tych zawodów już nie pójdzie, za żadne pieniądze…

  2. Panie blogier
    Dopóki Pan nie napisze, że w Polsce od końca września 2020 r trwa ludobójstwo i eksterminacja, ofiarą której padło ponad 100 tys. osób, to może Pan sobie tym blogiem tyłek podcierać.
    No i proszę nie zapomnieć wymienić listy zbrodniarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *