15.02. Kanada. Rewolucja czy ewolucja?

15

15 lutego, dzień 715.

Wpis nr 704

zakażeń/zgonów

5.437.257/108.515

W „Dzienniku zarazy” nanizuję sobie powoli i systematycznie koraliki protestów na naszyjnik reakcji społeczeństw przeciwko pandemiozie. Było tego sporo. Fale protestów przebiegają jak szkwały, osobno, bez koordynacji, a więc widać, że lud światowy jest niekompatybilny, robi każdy osobno. Anarchia przeciwko dobrze zorganizowanemu globalizmowi. Tak to jest w ludowych odruchach sprawiedliwego gniewu – bez pomysłu, z dawaniem wyrazu i świadectwa, bez przywódców i kontynuacji w innych formach niż uliczne odreagowanie. Było tego i jest sporo, widzimy to w wielu krajach, ale tylko jak się staramy, bo mamy do czynienia z medialną międzynarodówką zmowy milczenia w tym temacie.

Ale sytuacja w Kanadzie jest wyjątkowa. Wiem, wiele razy prorokowałem, że w którymś tam kraju dzieją się rzeczy ważne, nie tylko dla tamtejszych, ale i dla nas. Bo jak tam przejdą jakieś numery w testowaniu lokalnego noża wchodzącego w miękkie masło postrachanego sanitaryzmem ludu, to – w procesie globalizacji polityki – takie eksperymenta będą kontynuowane i rozszerzane. I dlatego ważne jest patrzenie na Kanadę, tak jak kiedyś namawiałem do obserwacji Australii, gdzie sytuacja się ustabilizowała na poniżającym poziomie społecznej pacyfikacji.

Cóż to się dzieje w Kanadzie? Pisałem już o niej wiele razy, myśląc, że tamtejsze społeczeństwo biernie podda się eskalującemu sanitaryzmowi. Jednak potoczyło się inaczej. Niedawno poczyniłem pewne analogie między Kanadą a komuną z okresu stanu wojennego i… wykrakałem. Właśnie premier Trudeau, uciekinier przed protestami kierowców w Ottawie ogłosił de facto wprowadzenie stanu wojennego w Kanadzie. Nagle okazało się, mam nadzieję, iż dla większości Kanadyjczyków, co demokratyczne państwo może zrobić z obywatelem. Pal licho, że wypuszcza na ulicę łamistrajków, którzy protestują przeciwko demonstrantom – to ćwiczyliśmy w Radomiu i Ursusie w 1976 roku. Ale nagle, spod kołderki, z napisem „kochajmy się”, pod którą błogo chrapał naród, ukazało się kopytko już nie autorytaryzmu, ale faszyzmu. Tak – faszyzmu.

Wyszło, że plenipotencja państwa, nawet rządzonego przez rząd mniejszościowy, sięga tak daleko, że rząd może jednym rozporządzeniem pozbawić swój naród podstawowych praw obywatelskich. Pamiętam, że w pewnych pamiętnikach radzieckiego dysydenta był taki fragment, w którym dostaje on wyrok dożywocia na Syberii na pomiętym karteluszku. I mówi, że za cara to jak ktoś dostawał taki kwit, który decydował o jego życiu, to chociaż był jakiś event, grzmiały werble i ogłaszało się to światu na rynku pełnym gawiedzi. A tu świstek papieru. I tak w Kanadzie. U nas jak był stan wojenny, to chociaż była jakaś nadzwyczajna sytuacja. Wyłączyli telefony, czołgi wyjechały z koszar, telewizja się umundurowała, no było coś ekstraordynaryjnego. A tu, w Kanadzie, konferencja prasowa i dalej jakby „Kanadyjczycy, nic się nie stało”.

A w sumie okazała się w pełnej nagości, chyba nieuświadomiona w sumieniu narodu tamtejszego, nieograniczona omnipotencja państwa. Można zająć konta protestującym i ich firmom, bez żadnego wyroku sądowego, pozbawić ich ubezpieczenia, aresztować, zabrać ich pieniądze ze zbiórek na realizację swych celów pod pretekstem… ścigania terroryzmu. To ogłosiła pani wicepremier Chrystia (nome omen) Freeland, zaś sam premier stał z boku, bo może nie chciał firmować własną twarzą takich oświadczeń. Trzeba przecież mieć opcję zrzucenia winy, choćby i wizerunkowej, na kogoś innego.

Kanada moim zdaniem przesadza w nachalności. Bo będąc w szpicy politycznego globalizmu pokazuje za dużo i za wcześnie. Wynika z tego, że demokracja demokracją, pluralizm pluralizmem, ale jak zadrzesz z systemowymi elitami, to cię mogą jednym rozporządzeniem, bez żadnych werbli, odłączyć od własnych pieniędzy i sprowadzić do funkcji niewolnika, a nawet wyklętego poza nawias życia społecznego. Lud zachodni może jeszcze nie być gotowy na takie rewelacje. Ciekaw jestem czy to Kanadyjczycy widzą? Czy są już może zupełnie oddani bezwolności zawierzenia. Musimy pamiętać, że w tamtym społeczeństwie, jak i w wielu zachodnich, nie ma tradycji, a właściwie doświadczeń w oponowaniu suwerena przeciwko wybranej władzy. Do tej pory, nawet w złudzeniach, ten system miał pozory reprezentatywności i dla wielu tamtejszy społeczeństw uświadomienie sobie rozziewu między wolą suwerena a jego reprezentantami politycznymi to kwestia szoku poznawczego, który może trwać długo.

Kanada stoi przed ścianą transgresji. Albo to się przełamie w jedną, albo w drugą stronę. I wynik tego procesu może być brzemienny w skutkach nie tylko dla Kanadyjczyków. Jak się nie obudzą, jak się dadzą napuścić na siebie, to tak już zostanie. Jak się postawią, to zobaczą to, co kiedyś zobaczyli Polacy. Że najsroższa nawet władza znika jak zdmuchnięta, gdy naród swobodnie przemówi, a właściwie siebie usłyszy, nie dając się podzielić i będąc zgodnym co do pryncypiów dobra wspólnego.

Wedle prawa wprowadzony w Kanadzie stan wojenny będzie musiał być w ciągu tygodnia potwierdzony przez parlament. Jestem ciekaw tej debaty, i tego czy w ramach tego procesu mniejszościowy rząd przypadkiem nie upadnie. Politycy kalkulują i jeśli zobaczą, że można zdyskontować ten opór politycznie, to nie będą się wahali. Jeśli wszystko zostanie po staremu, to oznacza, że – nie tylko w Kanadzie – system polityczny jest tylko fasadą dla naiwnych ubogich, w rzeczywistości realizującym własne interesy elit. A suwern to kceptuje, albo nie chce być tego świadom.

Jak się okaże, że można zabrać ci własność, wyzwać od faszystów, aresztować i zamknąć pół kraju i nikt nie piśnie, to oznacza, że zachodnia formuła demokracji liberalnej doszła do przepaści dyktatury. Milczącej większości. I wtedy, przy takiej biernej akceptacji może to być test modelu do powtarzania w wielu krajach. Patrzmy więc na Kanadę i trzymajmy kciuki. Ci, dla których wolność jeszcze coś znaczy.

PS. A my gdzie z tym wszystkim jesteśmy? Media państwowe sanitarystycznie milczą na ten temat, zaś Gazeta Wyborcza publikuje artykuł o uciążliwościach na jakie są narażeni praworządni mieszkańcy Ottawy ze strony faszystowskich kierowców.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.            

About Author

15 thoughts on “15.02. Kanada. Rewolucja czy ewolucja?

  1. „Do tej pory, nawet w złudzeniach, ten system miał pozory reprezentatywności i dla wielu tamtejszy społeczeństw uświadomienie sobie rozziewu między wolą suwerena a jego reprezentantami politycznymi to kwestia szoku poznawczego, który może trwać długo.”

    Moim zdaniem tak właśnie było. Władza mimo wszystko jakoś reprezentowała zdanie obywateli i cel jaki obywatele chcą osiągnąć. I udawał się to lepiej lub gorzej. U nas tak nigdy nie było. Władza pewne cele albo nie osiągała, albo w ogóle nie myślała o tym. Tam władza była „nasza”, w Polsce władza zawsze jest obca. Ileż to przez lata mawiało się o PZPR jako o Polskich Zdrajcach Pachołkach Rosji. Potem był Solidarność, która miała być nasza, ale tak się pożarła, że do dziś ci od naczelnika to albo Targowica, albo zbawcy narodu, ci od SLD nadal komuchy i obcy, PO to tez obcy bo pod niemieckim butem. Jak w takiej sytuacji ludzie mogą w jakikolwiek sposób traktować władzę jako swoją? Ja od dawna mam taką teorię, która mówi, że w Polsce nigdy nie będzie dobrze, jeśli obywatele nie mają zaufania do władzy. A u nas ZAWSZE z tym było kiepsko. Co ciekawe, politykom wcale na tym nie zależy. Tak jakby się pogodzili, ze zaufania nie zdobędą jakie by chcieli, by to miało sens. W Europie zachodniej czy USA, Kanadzie, nigdy takich rzeczy nie było. Dopiero dziś, wirus wyzwolił emocje, których nigdy nie udało się wyzwolić w innej sytuacji. Więc to co będzie się działo w Kanadzie, będzie papierkiem lakmusowych demokracji liberalnej, wolności obywatelskiej. Czy to nadal dwa ważne aspekty naszej cywilizacji, czy już tylko napisy na murze – bez znaczenia. Mnie ciekawi jedno. Kanada wydawała mi się takim spokojnym krajem. Niewspółmiernie do np. USA, gdzie od czasu do czasu gdzieś wrze. Ale coś tam w ludziach jednak się tli. Warto dodać, że raz utraconej wolności obywatelskiej, pokojowo nie odzyskamy…. i chyba Kanadyjczycy się skapowali, ze im coś jednak zabierają. Dziwi mnie postawa władza. Bo zamiast debaty, próbuje się metodami siłowymi, jak w Rosji czy Chinach, dokonać pacyfikacji społeczeństwa. Ja wiem, porównanie nie do końca trafne, ale coś tu nie gra. Sądziłem, że dyskusja i debata powinna być na pierwszym miejscu w demokracji, ale nie. Tak jakby coś się stało przez te 2 lata.

  2. W Kanadzie widać napisy Solidarność albo stylizowane na naszą Solidarność. Były u nas strajki a media zagraniczne niosły te wieści w świat. I do tej pory niektórzy tam to pamiętają. Co mówią o „strajkach” w Kanadzie dzisiejsze media? no właśnie. Więc będzie to raczej próba sprawdzająca jak wielką władzę mają media a raczej ludzie nimi sterujący. Bo dziś hierarchia rzeczywistej władzy wygląda chyba tak: Nieformalni władcy świata – globalne korporacje, BigTech, BigPharma – media – i dopiero na końcu rządy.

  3. Demokracja w krajach Zachodu przestałą działać już dość dawno temu. Obecnie mamy sytuację jak po zabójstwie Cezara w starożytnym Rzymie, gdzie przez wiele dekad Rzym był cesarstwem, ale uporczywie trzymał się pozorów republiki.

  4. Nie wątpliwie wkrótce nastąpi pacyfikacja, bo nie ma chęci na rozmowy.

    Pytanie czy za kierowcami wstawi się społeczeństwo ( liczone w milionach)? Tego nie wiem, ale to jedyna droga do sukcesu, bo milionowej rzeszy wkurzonych obywateli nie da się spacyfikować nawet policja i wojskiem.

    1. Nie dotarłem do końca. Za dużo rysunków, ale 28 mi się podobał najbardziej. Specyfika polityki USA jest jedyna w swoim rodzaju.

  5. A tymczasem… Imperium kontratakuje!
    Na portalu MSN (Microsoftu), pojawiło się (zapewne w związku z zakupem i promowaniem przez akwizytorów udających polskich urzędników (Niedzielski i jego banda – Cessak, Chmielowiec itd.) dużych ilości drogich „leków” na covid od bigpharmy) następujące COŚ:

    „Na zadośćuczynienie dochodzące nawet do 70-80 tys. zł mogą liczyć chorzy na covid, którym lekarz przepisał amantadynę, nawet jeśli pacjenci nie mieli nic przeciwko. Rzecznik pacjenta zapowiedział kontrole i wszczęcie postępowań o naruszenie zbiorowych praw pacjenta wobec placówek leczniczych, które wystawiały recepty na amantadynę, choć lek ten nie był dopuszczony do leczenia covid-19. Placówkom grożą kary 0,5 mln nakładane do skutku.
    W wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec mówi, że zgodnie z ustawą o prawach pacjenta każdy chory, którego prawa zostały w sposób zawiniony naruszone przez placówkę medyczną, może domagać się zadośćuczynienia. Nie zmienia tego zgoda pacjenta na leczenie.
    Najwyższe zadośćuczynienia z samej tej podstawy prawnej, uzyskane przez nas dla pacjentów, oscylują zasadniczo na poziomie 70–80 tys. zł. Były też jednostkowe kwoty większe – mówi rzecznik praw pacjenta.”

    Fajnie, prawda? Nie udało się ostatnie prymitywne fałszerstwo dotyczące „nieskuteczności amantadyny” u chorych w szpitalu, czyli zaawansowanych (bo przecież wiadomo, że ona działa na początku, jeszcze przed rozwinięciem się zapalenia płuc), to może uda się wykończyć najstraszniejszych wrogów bigpharmy, czyli lekarzy LECZĄCYCH covid legalnymi lekami bezprawnymi karami i procesami, oczywiście, a jakże by inaczej, napuszczając na nich samych pacjentów – .tradycyjną metodą stosowaną służalczych okupacyjnych antypolskich sq…nuff – akwizytorów z PiS.
    Nie, no naprawdę przypominają mi się ostatnie słowa Borowieckiego/Olbrychskiego z wajdowskiej ekranizacji Ziemi Obiecanej….
    Przecież te ….. i ……… już nawet nie udają, że chcą i robią dobrze nie Polakom, a ich rzeczywistym bigpharmowym władcom ! Co za swoł.cz!

    1. Poczuli się mocni, zwłaszcza Rzecznik Praw Pfizera. Ciekaw jestem z jakimi naciskami ma do czynienia K.Rejdak z niezakończonym jeszcze swoim, a kluczowym teraz, badaniem klinicznym. Poza tym zatwierdzenie molnupiraviru do leczenia Covid-19 powinno skasować szpryce dopuszczone na specjalnych warunkach wobec braku leku.
      A w razie kary (wstecznej?) trzeba będzie robić zrzutkę na Bodnara.
      Czy tak samo można dochodzić odszkodowania wobec „leczących” remdesivirem?

    2. I jeszcze jedno: lekarze, przepisujący lek przemyski przez httporadę, słusznie założyli, że wypiszą e-receptę wyłącznie wg objawów grypy. Tylko czy nadal będą chętni tę zabawę z nierządem ciągnąć?

  6. W tej chwili ze strony sługusów bigpharmy udających polski rząd to już ostatnie podrygi. Ludzie mają na nich wywalone. Kto chciał mieć co trzeba, już ma. Kto nie ma, już raczej wie jak i gdzie kupić.
    Zatem to ich straszenie „karami” i kolejne próby sq…nia Polaków, nowogrodzkimi śmierdzą na odległość.
    Ale dziś to wszelcy sprzedajni ludobójcy w d…mogą nas już pocałować ! A i tak nie utoną. Ostatnie ostrzeżenia wydawane przez pfizera są bowiem zatrważające. Czyżby naglica nadciągała szybciej, niż się ktokolwiek spodziewał?

    P.s. Mam w robocie fanatyczkę szpryc. Fundamentalistkę. Właśnie po trzech szprycach dostała omikrona. Teraz przekonuje wszystkich, że po pierwsze – „wszyscy i tak go dostaną”, a po drugie- że to najlepsze co ją mogło spotkać, ” bo tylko 3 szczepienia plus przejście covida daje pełną odporność”. Najpierw zapytałem ją, czy odporność na tegoż omikrona, którego ma właśnie za sobą? A że się trochę zacukała, dodałem tylko, że w takim razie muszę szybko zaszczepić się na odrę i różyczkę, bo co prawda już je w dzieciństwie przeszedłem, ale tylko wówczas będę w pełni bezpieczny, dokładnie jak dziś ona…
    A niby doktor nauk… Sanitaryzm covidowy jak widać , to nie wykształcenie, nie zawód… To czysta i głeboka WIARA.

    1. Znajoma znalazła się w szpitalu nagle, przeszła covida jesienią, ma papiery ozdrowieńca, szybki test na SOR ujemny i wczoraj dzwoni z izolatki, ze tu musi czekać na kolejne wyniki testów, tym razem PCR, do 48h zanim ją przyjmą na właściwy oddział! Czy to nie jest to samo co łowcy skór ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *