25.04. Hipokrates na telefon

13

25 kwietnia, dzień 419.

Wpis nr 408

zakażeń/zgonów

2.758.856/65.415

Idąc tropem upadłych grup społecznych schodziłem w dół kręgów dantejskiego piekła. Jak już wsponiałem przed kowidem na dnie spoczywały stare składy z politykami włącznie, ale pandemia spowodowała, że usłyszeliśmy pukanie w dno. Od spodu. Pisałem już o upadku policjantów, celebrytów, dziennikarzy. Dziś pora na lekarzy.

Oczywiście byłbym niesprawiedliwy gdybym nie wtrącił, że większość zachowuje się dzielnie w codziennym trudzie w nierównej walce, na początku z koronawirusem, coraz bardziej dziś – z niewydolnością i głupotą systemu. Ale jak u celebrytów – łyżki dziegciu zatrują beczki miodu i narażą całe środowisko na społeczny ostracyzm. A pamiętacie jak to się zaczynało? Gdzie są te początkowe oklaski dla medyków na balkonach europejskich kwarantann, gdzie pizze za darmo? (W pierwszych miesiącach, nadmienię, była to jedyna reakcja instytucji Unii Europejskiej na pandemię). Mój jeden z pierwszych wpisów dotyczył niesprawiedliwego traktowania przez ciemnotę medyków jako trędowatych, roznoszących zarazę. Wiele wody upłynęło od tego czasu.

Myślę, że przełomowe były teleporady. Właściwie to nie wiadomo o co chodzi. Po pierwsze – kto dopuścił do zezwolenia na takie praktyki? To się dało namierzyć dzięki raportowi WEI (strona 18), autorstwa doktora Basiukiewicza. Rekomendację o teleporadach wydał Główny Inspektorat Sanitarny 10.03.2020 roku. Nazwisko szefa GIS – Jarosław Pinkas. Dziś zastępuje go pełniący obowiązki (Polska w pandemii od pół roku nie ma Głownego Inspektora Sanitarnego) Krzysztof Saczka, inżynier elektryk. Po drugie – to za co my płacimy temu NFZ-owi? Ja się na żadne teleporady nie umawiałem, a składkę płacę jak za dawnych czasów z poradami w realu. Ale to najmniejsze miki. Głównym argumentem za teleporadami jest to co można usłyszeć przez telefon z rejestracji: „A kto będzie Panią/Pana leczył jak wszyscy lekarze zachorują?” A zachorują? Przecież są zaszczepieni… A leczą? No „leczą” – przez telefon. I mamy efekty – 1,3 mln mniej hospitalizacji rok do roku. Tak mieliśmy przeciążoną w 2020 roku służbę zdrowia.

Jak wspomniałem – kowid zdarł maski różnych społeczności. Fakt, że do przychodni nie wleziesz, odeślą cię do domu, byś czekał na telefon, ale za kasę na prywatne to ten sam lekarz już po 16.00 wirusa się nie boi – to już demonstracyjny pokaz merkantylnej hipokryzji. Widocznie albo lekarze wiedzą coś o wirusie czego my nie wiemy, albo monetyzują panikę, sami mając w poważaniu pozorne w takim razie niebezpieczeństwo korony. Trzeciego wyjścia nie ma.

Ale najgorsza jest śmiertelna procedura teleporad. Tak, śmiertelna, bo moim zdaniem to ona jest ukrytym, rzeczywistym źródłem zgonów, szczególnie tych niekowidowo nadmiarowych. Ja to… no właśnie przeżyłem. Jak miałem kowida to po pozytywnym teście leżałem sobie zdiagnozowany tylko raz przez telefon. Nikt mnie nie osłuchał, a przecież zapadłem na chorobę, która atakuje dolne drogi oddechowe. Miałem 39,5 Celsjusza i mogłem mieć wszystko, zapalenie płuc, sepsę czy cokolwiek. O osobach obłożnie chorych na tzw. choroby współistniejące nie wspomnę. I co, tacy ludzie mają się sami zdiagnozować i zrobić co? Zadzwonić na pogotowie i powiedzieć, że się źle czują i mają kowida? No to ich zawiozą na oddział kowidowy, gdzie ani leczą na kowida, ani na choroby współistniejące. Na kowida, bo właściwie się go nie leczy, bo jak? (Taka amantadyna to się chyba doczeka jak wszystko zelżeje). A na inne choroby też się tam nie leczy, bo na kowidowym nie ma przecież specjalistów od chorób, które przywiozłeś, tylko lekarze z łapanki od okulistów do laryngologów.

A więc leżysz i się obserwujesz. Nie dość, że możesz przegapić moment, dla lekarza – w realu – oczywisty i wjechać za późno, w dodatku na oddział kowidowy, to jeszcze się boisz, odwlekasz decyzję o kontakcie ze służbą zdrowia, bo wjedziesz na konwejer eskortowany przez kosmitów, relacjonowany codziennie przez media. Wytwarza to potworny stres, szczególnie u starszych i tak immunologicznie osłabionych, co dodatkowo obniża im odporność i byle patogen – wcześniej dla nich pomijalny – kładzie ich na wieki. Dla większości ludzi w ich wyobrażeniach obecnie wyjazd na kowidowy szpital do zjazd do zajezdni. A skąd się to bierze?

I teraz – główni autorzy tego zamieszania, lekarze, a właściwie ich reprezentanci w mediach mówią: głupie ludzie, boją się służby zdrowia, zgłaszają się za późno. A skąd mają wiedzieć, kiedy się zgłaszać, skoro wy swoje stetoskopy macie zawieszone od roku na kablu od słuchawki teleporad? Jak się was mają nie bać, gdy ciągle straszycie przez przekaziory jak to się umiera w Polsce i że to przez niesfornych Polaków.

Teraz mi już ręce i nogi opadły. Mamy „wash and go” – dwa w jednym. Okazuje się, że to przez… amantadynę. Ta nieulubienica polskiego systemu zdrowia zabija. Mechanizm jest prosty – ludzie zbyt późno zgłaszają się ze swym stanem do szpitala, bo biorą półlegalnie amantadynę. Ta – jak wiemy od profeora Simona – nie leczy, pajcenci czekają zbyt długo na działanie tego fejku i niezczeście gotowe. To już jest majstersztyk. A co, zamiast amantadyny polecają pacjentom lekarze domowi przez telefon? Trzy rzeczy – samoobserwację, antybioryk (na wirusa!) albo ibuprom. No, łaskawcy… A winni – znowu durni pacjenci. Lekarze, jak Piłat, umywają ręce. Tym razem w środkach dezynfekujących. To już nie jest hipokryzja, to skrajny cynizm i pogarda wobec życia innych, które powołanie lekarzom powierzyło. Nie wiem czy to się da kiedykolwiek odzobaczyć.

Jan Waszkiewicz, profesor z Wrocławia, był moim guru, tak jak praktycznie każdego kto się z nim spotkał. Nie wiem, czy poznałem bardziej inteligentnego człowieka. Kiedy myśmy siali, to Jan zastanawiał się nad kursem pszenicy na giełdzie w Szangchaju, był zawsze do przodu, pokazując nam nieoczekiwane i dalekosiężne skutki naszych bieżących działań. Widziałem go ostatni raz na pogrzebie Antoniego. Potem dowiedziałem się, że Jan już leży pod respiratorem i zostały mu godziny. Na pogrzebie okazało się jak to było. Kowid, izolacja w domu, nie osłuchany, czekamy czy się nie pogorszy. Dopiero jak osłuchał go psychiatra z rodziny to się okazało, że Jan ma od dawna obustronne zaawansowane zapalenie płuc. Wtedy już procedura jak wyżej – karetka, kosmici, oddział kowidowy i respirator, spod którego wychodzi góra 10%. I Jan do nich nie należał. Kolejna śmierć do statystyk kowidowego żniwa? A ja wam mówię – zabił go nie wirus, tylko nierozpoznane zapalenie płuc. Ile jest ofiar takich „procedur” w codziennych alarmujących statystykach śmiertelnego pochodu koronawirusa? Może trzeba zapytać inżyniera elektryka?

Jana zabiły bezduszne, durnowate procedury i lekarze, którzy udają, że nie wiedzą o co chodzi. Coraz gęściej robi się na tym piekła dnie. Jedyna pociecha, że Jan będzie na was patrzył z góry…

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.   

PS.

Dialog:

Ja: Lichocka!

Ona: Co?

Ja: Ty już wiesz co…

About Author

13 thoughts on “25.04. Hipokrates na telefon

  1. „Jak wspomniałem – kowid zdarł maski różnych społeczności. Fakt, że do przychodni nie wleziesz, odeślą cię do domu, byś czekał na telefon, ale za kasę na prywatne to ten sam lekarz już po 16.00 wirusa się nie boi – to już demonstracyjny pokaz merkantylnej hipokryzji. Widocznie albo lekarze wiedzą coś o wirusie czego my nie wiemy, albo monetyzują panikę, sami mając w poważaniu pozorne w takim razie niebezpieczeństwo korony. Trzeciego wyjścia nie ma.”

    Trzecim wyjściem może być to, że do 16 realizują odgórne decyzje administracji, a po 16 robią co chcą.

  2. Przypadek z mojej rodziny. Siostra 68 lat: padaczka od 10 r.z. Od 20 lat Choroba Huntingtona. Nie wstaje od 5 lat. Ostatnia faza tej choroby. Tachykardia, nadczynnos tarczycy. Dwukrotne Przebyte zapalenie płuc. Kontakt jedynie gestowy, spełnia proste polecenia. Jej mąż: 73 lata, wysokie RR tetnicze, cukrzyca, ch.n.serca(3 stenty zalożone), otyłość. Ich syn zdrowy, 43 lata, wysportowany. Wszyscy Test rt PCR dodatni( 12.2020). Siostra Objawy grypopodobne. Szwagier objawy zapalenia zatok obocznych nosa. Temp 38,5. Przyspieszony oddech. Bez objawów duszności. Pulsoksymetria ( siostra 88%-ocena trudna,bo ruchy mimowolne, lecz dynamika zmian bez profesji). Lekarz”ostatniego” kontaktu decyzja na OIOM! Bo ja nie przyjadę. Proponuję cefalosporynę! Mąż: nie oddam bo ja zabiją, albo odleżyny. Telefon do mnie co robić! Amantadyna ( schemat Dr Bodnara)utrzymać cefalosporynę, leki pozostałe typowe+te na stałe (Może przyjmować doustnie, płyny), kontakt z lekarzem PÓZ na miejscu. W kolejnych dniach normalizacja temperatury, poprawa saturacji do 92%. Obecnie wszyscy zdrowi. Dużo refleksji w związku z tym

  3. Przepraszam za pytanie, ale dalej jest Pan symetrystą, a szczególnie w tej sprawie? To jednak bardzo śmierdzi i te dodatkowe 100% dla lekarzy kowidowych ma jakiś szczególny wymiar (jestem po rozmowie z kolegą lekarzem). Chyba jednak to zaplanowane działanie i niestety biorą w tym udział osoby, którym większość zaufała… To chyba tylko teoria, że sumienia nie można kupić…

    1. A uważa Szanowny Pan że konkurencja mniej bezczelnie wykorzystywałaby sytuację?
      Bo według mojej oceny to platfusowi oszuści nienawidzą pisiorów głównie z powodu szczęścia do: a to koniunktura, a to plandemia z której można wycisnąć złote jajka…
      A oni przecież też by tak chcieli…

  4. Bardziej głupota czy stuprocentowy cynizm połączony z bezczelnym wykorzystywaniem okazji?
    Na przekaziory (a raczej otumaniacze powinno się mówić) nie ma co liczyć.

  5. Jedna uwaga. Antybiotyk przy koronawirusie podaje się nie po to aby zabić wirusa, ale po to aby zapobiec infekcji bakteryjnej płuc, które bardzo często idzie w parze z wirusowym zapaleniem płuc.
    To podobno normalna procedura przy każdym wirusowym zapaleniu płuc. Robiono tak również przed czasami pandemii.

    1. Zgadza się. Ale antybiotyku nie daje się na wszelki wypadek, tylko po dokładnym zbadaniu na żywo. Ordynowanie go za pomoca teleporad to dupokrytka w ciemno. Szkodliwa rzecz jasna.

  6. Zgadzam się całkowicie z tym, że obecnie lekarze nie leczą i mają na sumieniu śmierć wielu osób.
    Choć dla sprawiedliwości muszę dodać, że ponoć są też i tacy którzy przepisują leki i mówią do pacjenta-lecz się i nigdzie nie zgłaszaj, bo Cię wykończą.
    Napiszę z własnego doświadczenia.Dwa tygodnie temu poczułam się źle,gorączka, katar, kaszel,problem z oddechem ot zwyczajne kiedyś objawy przeziębienia,anginy, która u mnie przeszła w zapalenie oskrzeli.
    Leczyłam się sama domowymi metodami, jednak po tygodniu stwierdziłam, że sam czosnek i polopiryna nie dają rady i potrzebuję konkretnego leku.
    Umówiłam się na teleporadę.I już doskonale rozumiem dlaczego ludzie umierają.
    Rozmowa trwała parę minut,a lekarz groźnym tonem mówił…więc nie zgadza się pani na wykonanie testu ! Nie, nie zgodziłam się i wytłumaczyłam, że to nie ma sensu ponieważ sama sobie zrobiłam kwarantannę, a teraz po prostu potrzebuję leki.
    Ostatecznie bez żadnego wywiadu,nie znając mnie,nie pytając czy na coś choruję, czy mam alergię przepisał mi lekarstwa.
    Ponieważ mam za sobą incydenty anafilaktyczne po zażyciu leków, sprawdziłam w internecie ulotki tych przepisanych.Okazało się, że dwa z nich były dla mnie bardzo niebezpieczne !
    Ale przecież pan dr. nie spytał a ja nie zdążyłam powiedzieć podczas kilkuminutowej rozmowy.
    Jestem zbulwersowana i nie rozumiem jak doświadczony i starszy, sądząc po głosie lekarz może tak narażać zdrowie pacjentów !
    Ja sprawdziłam ulotki, przeczytałam, jakie są przeciwwskazania, ale ile osób tak robi ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *